Jednym z bardziej istotnych czynników, który w najbliższym czasie zadecyduje o koniunkturze na parkiecie, a tym samym wycenie akcji, będzie przedwyborcza gorączka. Zagraniczne fundusze z większą rezerwą podejdą do inwestycji na warszawskiej giełdzie, co może zaowocować spadkiem kursów. – W efekcie moment zakumulowania negatywnych sygnałów z otoczenia rynku powinien zostać wykorzystany do kupna akcji – podkreśla Andrzej Powierża, doradca inwestycyjny Domu Inwestycyjnego BRE Banku. Jego zdaniem, należy wówczas zwrócić większą uwagę na instytucje o silnym profilu detalicznym.
A. Powierża uważa, że wyniki finansowe banków w 2004 r. nie stanowiły większego zaskoczenia dla rynku. Według niego, nieznacznie tylko słabsze okazały się rezultaty PKO BP oraz trochę niższe – od spodziewanych wcześniej – zyski Kredyt Banku. Co prawda, ożywienie w sektorze zostało już uwzględnione w wycenach akcji, jednak niewykluczone są w najbliższym czasie pozytywne niespodzianki. – Szczególnie, jeżeli dynamicznie zaczną rosnąć portfele kredytów korporacyjnych, możemy liczyć na coraz więcej zaskakujących informacji – podkreśla doradca inwestycyjny DI BRE.
Jego zdaniem, w sytuacji kiedy tylko jeden z notowanych na giełdzie banków zwiększył portfel kredytowy o więcej niż 10 proc. w całym 2004 roku, trudno mówić o boomie w sektorze. Największym rocznym wzrostem mógł się w zeszłym roku pochwalić Bank BPH, tuż za nim uplasował się PKO BP. Z kolei Pekao osiągnął roczną dynamikę portfela kredytowego równą średniej dla sektora i tym samym wyprzedził jednego z bezpośrednich rywali – BZ WBK. Jeżeli chodzi o depozyty, 2004 rok również nie przyniósł bardziej spektakularnych wydarzeń. Podobnie jak w przypadku kredytów, negatywny wpływ na rynek miało tutaj wzmocnienie wartości złotego. Silny spadek portfela w Pekao był częściowo efektem przepływu środków do funduszy inwestycyjnych. Z drugiej jednak strony, także zwiększający aktywa swoich funduszy BZ WBK zdołał jednocześnie pozyskać nowe depozyty. Różnie wyglądała sytuacja w innych podmiotach, np. Milllennium zdołał przezwyciężyć kryzys, a Kredyt Bank nadal borykał się w ostatnich kwartałach ze spadkiem depozytów – podaje „Gazeta Prawna”.
Podwyżki stóp procentowych w połowie 2004 r. umożliwiły większości banków utrzymanie marż na dotychczasowym poziomie. Pekao zdołał nawet zwiększyć marże, narzucając klientom niskie oprocentowanie depozytów. Wysoka sprzedaż funduszy inwestycyjnych i dobre wyniki domów maklerskich były powodem wzrostu przychodów prowizyjnych także w przypadku Pekao, ale też BZ WBK. Natomiast na wyniki Banku BPH korzystnie wpłynęły prowizje kredytowe oraz zmiany w zasadach księgowania niektórych przychodów. Zdaniem analityków, olbrzymi postęp uczynił PKO BP, który jako czołowy bank detaliczny zdołał umocnić swoją pozycję pod względem wartości osiąganych przychodów prowizyjnych – czytamy w „Gazecie Prawnej”