Nadzieje na dobry początek roku przeplatały się za słabymi danymi makro oraz negatywnymi sygnałami ze spółek. W tym pojedynku górę wzięły te ostatnie.
Tylko początek pierwszego tygodnia roku nawiązywał do długo oczekiwanego efektu stycznia. Po dwóch sesjach wzrostowych indeks największych spółek WIG20 zdołał się nawet zamknąć powyżej poziomu 1903 pkt. stanowiącego kluczowy opór na wysokości szczytu odreagowania po październikowym krachu. Przez moment mogło się wydawać, że byki na dłużej odzyskały kontrolę na rynku. Druga część tygodnia, a zwłaszcza sesja piątkowa, szybko rozwiały jednak te nadzieje. Choć cały tydzień zakończył się wzrostem WIG20 o 1,5 proc., to mimo wszystko ostatnie słowo należało do niedźwiedzi i to one mają szansę dominować na parkiecie także na początku bieżącego tygodnia, zwłaszcza że podczas ostatniej sesji podaż nacisnęła z dużym impetem.
Koniunkturę na parkiecie w minionym tygodniu trudno jednak uznać za zaskoczenie. Możliwość udanego początku roku sygnalizowało już zachowanie rynku w okresie pomiędzy świętami a Nowym Rokiem, a także silne wzrosty na giełdach zachodnich w piątek 2 stycznia, kiedy nasz rynek był zamknięty. Jeśli więc cokolwiek było zaskoczeniem, to przede wszystkim niskie obroty na początku tygodnia sugerujące, że wzrost indeksów ułatwiała przede wszystkim bardzo mała podaż ze strony tych inwestorów, którzy licząc na efekt stycznia dali rynkowi pewien kredyt zaufania, wstrzymując się jednocześnie ze sprzedażą akcji. Ponieważ jednak tendencja średnio i długoterminowa w dalszym ciągu pozostaje niekorzystna dla posiadaczy akcji, to i cierpliwości inwestorów liczących na wzrosty nie była duża. Dało się to odczuć po raz pierwszy już w środę, szczególnie po publikacji amerykańskiego raportu ADP obrazującego zmianę zatrudnienia w sektorze prywatnym. Spadek liczby miejsc pracy o 693 tys. (oczekiwano spadku o 450 tys.) dostatecznie wystraszył inwestorów na całym świecie udowadniając po raz kolejny poważne kłopoty największej gospodarki świata. Do tych złych danych w kolejnych dniach dołączyły jeszcze negatywne doniesienia z kilku ważnych amerykańskich spółek (Intel, Alcoa, Time Warner), które ostatecznie przeważyły szalę na korzyść niedźwiedzi. Piątkową słabość rynku można tłumaczyć znowu szybko pogarszająca się sytuacją na rynku pracy za oceanem. Grudniowy raport o zmianie zatrudnienia w sektorze pozarolniczym, uważany zresztą za wydarzenie tygodnia, wraz z korektami w dół danych listopadowych pokazał, że tylko w ostatnim kwartale z amerykańskiej gospodarki wyparowało ponad 1,4 mln miejsc pracy (2,6 mln w całym 2008 roku). W tym stanie rzeczy popyt, który już podczas poprzednich sesji nie zachwycał, nie był w stanie utrzymać cen na dotychczasowym poziomie.
Nasz WIG20 odbijając się od poziomu 1900 pkt. potwierdził duże znaczenie tego oporu, którego pokonanie wymagałoby jednak zdecydowanie większej aktywności popytu popartej dużymi obrotami. Trudno te dwie pierwsze wzrostowe sesje tygodnia uznać za efekt stycznia, ale również wyciąganie ostatecznych wniosków po pierwszym tygodniu roku wydaje się przedwczesne. Przed nami sezon publikacji wyników amerykańskich spółek. Oczekiwane bardzo słabe wyniki do czasu ich odtajnienia będą budziły strach, co może w większym stopniu determinować podaż. Dla naszego rynku kluczowe będzie, czy WIG20 zdoła powstrzymać spadek powyżej poziomu 1737 pkt. Jeśli tak, to nadal będzie można mówić o lekko wzrostowej tendencji zapoczątkowanej w ostatniej dekadzie listopada.
Jacek Rzeźniczek
Główny Analityk
Źródło: Secus Asset Management SA