Część podmiotów działających na rynku finansowym nie jest objęta nadzorem. Tzw. shadow banking lub bankowość równoległa to w Polsce przede wszystkim firmy udzielające pożyczek i przyjmujące depozyty. Na świecie pojęcie to rozumiane jest nieco szerzej, a wielkość działającego „w cieniu” rynku szacuje się na około 46 bln euro.
Podmioty niebankowe szczególnie dobrze radzą sobie w Stanach Zjednoczonych, ale w Unii Europejskiej skala ich działalności również szybko wzrasta. Komisja Europejska w opublikowanej w tym roku „Zielonej Księdze” zwraca uwagę na powiązania sektora shadow banking z sektorem finansowym. „Ten obszar rynku funkcjonujący obok sektora bankowego odgrywa coraz istotniejszą rolę, tworząc dodatkowe źródła kapitału i usług finansowych dla szerokiej grupy konsumentów, jednocześnie generując potencjalnie istotne ryzyko dla całego systemu” – mówi dr Krzysztof Markowski, Prezes Zarządu Biura Informacji Kredytowej.
Ryzykowne niebanki
W Polsce firmy niebankowe celują przede wszystkim w dwie grupy klientów – osoby nadmiernie zadłużone i wykluczone z rynku bankowego oraz pracowników „szarej strefy”. Pozbawione krępujących regulacji prawnych, które doskwierają bankom udzielającym kredytów konsumpcyjnych, firmy pożyczkowe mogą swobodnie rozwijać swoją działalność i poszerzać obsługiwany rynek. Brak dostępu do informacji kredytowej, która ma charakter tajemnicy bankowej, powoduje jednak, że niebanki pozbawione są istotnych źródeł danych pozwalających ocenić ryzyko transakcji. Może to prowadzić do kumulowania się ryzyka i przekredytowania niektórych grup klientów. Gospodarstwa domowe w Polsce do niebanków zwracają się nie tylko po pożyczki. Firmy oferujące pseudo-depozyty, sprzedające swoje produkty jako kontrakty lokacyjne czy inwestycje w surowce, także nie są objęte nadzorem finansowym. Co gorsza, Polacy darzą takie podmioty sporym zaufaniem, często nie dostrzegając, że lokowane tam pieniądze pozbawione są jakichkolwiek gwarancji.
Jak nadzorować parabanki?
Za dynamiczny rozwój parabanków odpowiadają, zdaniem niektórych, zbyt restrykcyjne regulacje narzucone przez KNF. Dotyczy to zwłaszcza Rekomendacji T, która zaostrzyła warunki przyznawania kredytów i skierowała część klienteli w stronę podmiotów niebankowych. Przedstawiciele nadzoru wspominają o możliwości złagodzenia rekomendacji obowiązujących banki, ale jednocześnie coraz częściej wskazują na potrzebę uregulowania rynku bankowości równoległej.
W grę wchodzi co najmniej kilka możliwych form nadzoru. KNF mógłby wprowadzić chociażby obowiązek rejestracji i ubezpieczenia firm pożyczkowych, podobnie jak stało się to w przypadku podmiotów oferujących usługi płatnicze. Bardziej restrykcyjne podejście oznaczałoby z kolei wprowadzenie wymogów zbliżonych do tych, które obowiązują banki. Licencjonowanie działalności, konieczność wyposażenia w odpowiedni kapitał, regulacje ostrożnościowe – wszystko to znacząco podniosłoby koszty funkcjonowania niebankowych pożyczkodawców i doprowadziłoby zapewne do konsolidacji rynku. Efektem ubocznym mógłby być rozwój patologicznej „pożyczkowej szarej strefy”, gdzie zdesperowani pożyczkobiorcy zaopatrywaliby się w kapitał.
Michał Kisiel, analityk Bankier.pl
[email protected]
Źródło: Bankier.pl