W środę w USA w centrum uwagi było nadal to, co działo się w Europie. Przez długi czas sytuacja wyglądała tam bardzo źle. Rentowność hiszpańskich obligacji przekroczyła poziom sześciu procent, a włoskich zbliżyły się do tego poziomu. Powodem była nie tylko sytuacja w Grecji, ale przede wszystkim informacja Reutersa, który twierdzi, że po piątkowym posiedzeniu rząd Hiszpanii zażąda od banków zabezpieczenia kredytów dla spółek budowlanych dodatkowymi 35 mld euro.
Pomogło rynkom to, co trafiło na rynek mniej więcej w tym samym czasie, kiedy pojawiły się wypowiedzi Steinbruecka. Agencja Dow Jones poinformowała, że Euroland zastanawia się nad opóźnieniem wypłaty transzy pomocy dla Grecji. Miała być wypłacona 10 maja. To pogorszyło sytuację, ale potem napięta sprężyna odskoczyła. Wpierw Reuters poinformował, że decyzja wypłaty środków z funduszu EFSF zostanie podjęta około godziny 18.00, a potem poinformowano, że decyzja o uruchomieniu kolejnej transzy pomocy dla Grecji została podjęta (dlatego, że postanowiono o niej już przed wyborami).
Pomagało też to, że Alexis Tsipras, szef SYRIZY, oświadczył, że nie uda mu się sformować rządu, a Ewangelos Wenizelos, szef PASOK, zapowiedział, że jego partia od czwartku będzie próbowała rząd utworzyć. Takie oświadczenie dało nadzieję rynkom, że może uda się coś w Grecji skleić. Bardzo bym się dziwił, ale może na parę miesięcy jakiś nietrwały układ powstanie po to, żeby przedłużyć konwulsje (i wziąć pieniądze).
Początek sesji na rynku akcji był znowu negatywny. Tym razem jednak byki szybciej niż zwykle wkroczyły do gry – podczas sesji europejskiej, co pomogło w obronie europejskich indeksów przed spadkami. Indeksy jednak spadły, chociaż niezbyt mocno.
W Warszawie w centrum uwagi była decyzja Rady Polityki Pieniężnej. Mimo bardzo „jastrzębich” wypowiedzi członków Rady rynek spodziewał się, że stopy pozostaną na poziomie 4,5 proc., ale tak się nie stało. Rada podjęła decyzję o podniesieniu głównej stopy procentowej o 25 pb. (do 4,75 proc.).
Decyzja RPP jest bardzo nierozsądna, wręcz szokująca. Wtedy, kiedy gospodarka szybko się rozwijała Rada stóp nie podnosiła przez 10 miesięcy. Teraz, kiedy rosną zagrożenia, a gospodarka zwalnia Rada walczy z zewnętrznymi impulsami inflacyjnymi, których przecież zwalczyć nie może (nie wpłynie przecież na cenę ropy). Jej własna projekcja inflacyjna mówi o spadku dynamik wzrostu inflacji, ale Rada i tak stopy podnosi. Ceny ropy na rynkach surowcowych nurkują, co ograniczy inflację, ale RPP i tak stopy podnosi. Grecja za chwilę może wyjść ze strefy euro, a w Hiszpanii sytuacja jest coraz gorsza. To wszystko może doprowadzić do długotrwałej recesji w strefie euro, co dodatkowo zaszkodzi naszej gospodarce, ale RPP stopy podnosi, bo musi walczyć z inflacją.
Mało tego, Marek Belka, prezes NBP twierdzi, że nie można wykluczyć kolejnych zmian stóp procentowych. Polityka kompletnie nie do zrozumienia i wybitnie szkodliwa. Sabotująca wysiłki przedsiębiorców i rządu, których wynikiem miało być jak najmniejsze spowolnienie gospodarki. Nic dziwnego, że wbrew zasadom (im wyższe stopy tym mocniejszy złoty) nasza waluta gwałtownie osłabła po konferencji prasowej RPP. Osłabła, mimo że sytuacja na rynkach finansowych w tym okresie bardzo się poprawiała. Importerzy i zadłużeni w walutach mogą za to RPP „podziękować”. Na GPW wpływu ta decyzja nie miała. Po nerwowej sesji WIG20 zakończył dzień neutralnie. Oczywiście takie zakończenie w niczym nie zmieniło to „niedźwiedziego” obrazu rynku.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi