Konto osobiste to jeden z pierwszych produktów finansowych, z którymi przeciętny klient banku ma do czynienia. Rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy (ROR) potrzebny jest już uczniom i studentom, a osobom rozpoczynającym pracę wręcz niezbędny. Z kolei banki traktują ROR-y jak wędkę, na którą chcą złowić klienta. Nie oszczędzają przy tym na wabikach, bo raz złapany klient to inwestycja na lata.
Z badań wynika bowiem, że Polacy szybko przywiązują się do banku i niechętnie podejmują decyzję o przeniesieniu rachunku do konkurencji. Z biegiem czasu bank zaczyna oplatać posiadacza ROR-u dodatkowymi produktami – kartami kredytowymi, kredytami gotówkowymi, lokatami, programami oszczędnościowymi, czy wreszcie kredytem mieszkaniowym. A nawet jeśli klient nie zdecyduje się na żaden z produktów, bank zarabia na leżących na ROR-ze nieoprocentowanych oszczędnościach. Dla banku ROR jest więc produktem strategicznym.
Krótka historia kart – najpierw cena, później wartość dodana
Przez lata jednym z podstawowych czynników mających wpływ na wybór rachunku była dla klientów cena. Z tego względu wiele banków oferowało tanie lub zupełnie bezpłatne konta, przeznaczone w głównej mierze do obsługi przez Internet. Klienci polubili internetowy wymiar bankowości, a liczba ROR-ów w instytucjach proponujących darmowe rachunki rosła lawinowo. W pewnym momencie cena przestała być jednak wyróżnikiem, bo każdy bank proponował podobne warunki konta. Rozpoczął się wtedy wyścig, w którym główną rolę odgrywała wartość dodana – innowacyjne dodatkowe produkty lub programy rabatowe.
Najlepsze produkty bankowe oczami klientów – RAPORT |
|
Trzecia edycja plebiscytu Złoty Bankier stała się pretekstem do głębszego podsumowania stanu rynku bankowego i wskazania jego perspektyw na 2012 rok. Publikacją towarzyszącą wydarzeniu jest raport Najlepsze produkty bankowe 2011 oczami klientów [PDF] przygotowany przez Bankier.pl i PayU. |
W 2010 roku doszło do prawdziwej wojny na konta – ankietowane przez serwis PRNews.pl banki uniwersalne zwiększyły liczbę prowadzonych ROR-ów łącznie o 1,7 mln. Najwięcej ROR-ów otworzyły mBank, ING Bank Śląski i Alior Bank. Niektóre instytucje zaczęły wręcz płacić klientom za zakładanie kont, przelewanie pensji, zapraszanie znajomych czy korzystanie z kart. Wojna na konta była również pokłosiem kryzysu finansowego i przeniesieniem rywalizacji z rynku kredytów na inne pola biznesowe. Nie bez wpływu pozostały także oczekiwania nadzoru, który zaczął wymagać od banków, by lepiej poznały sytuację finansową swoich klientów.
Banki przyzwyczajają klientów do opłat
Jak można było oczekiwać, wielu klientów korzystało z promocji rachunków osobistych tylko po to, by sięgnąć po rozdawany na wstępie bonus. Później konto świeciło pustkami, nie było aktywnie używane i generowało dla banku koszty. W 2011 roku banki zaczęły oddzielać ziarno od plew. Po raz pierwszy od wielu lat banki wyraźnie wyśrubowały warunki posiadania darmowego ROR-u. Z jednej strony tabele opłat zaczęto modyfikować pod kątem przymuszania klienta do aktywności, z drugiej zaś wprowadzano podwyżki. W tym samym czasie dynamika przyrostu nowych kont w wielu bankach wyraźnie wyhamowała. Z ostatnich danych zebranych przez serwis PRNews.pl wynika, że na koniec III kwartału 2011 roku banki prowadziły ponad 25 mln kont osobistych. W pierwszych dziewięciu miesiącach przyrost był jednak znacznie niższy niż w analogicznym okresie roku 2010, czyli w czasie bankowej wojny na konta. W ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy wyklarował się wyraźny trend: jeśli klient chce mieć konto za darmo, to musi z niego aktywnie korzystać.
Liczba ROR-ów w bankach uniwersalnych na koniec III kw. 2011 r.
Źródło: PRNews.pl
Nie bez znaczenia dla ugruntowania nowego trendu w ROR-ach były decyzje dwóch gigantów: PKO Banku Polskiego i mBanku. Pierwszy z nich wprowadził darmowe konto, ale tylko dla osób z dochodami na poziomie co najmniej 2 tys. zł. Drugi bank wprowadził opłaty za nieużywane karty. Dwa banki dały tym samym innym instytucjom zielone światło do wprowadzania ograniczeń i stawiania warunków. W drugiej połowie roku podwyżki przetoczyły się przez kolejne banki, a kilka zapowiedziało zmiany cenników z początkiem 2012 r. Obecnie już niemal każdy bank wymaga od posiadacza „darmowego konta”, by często płacił kartą lub przynajmniej zasilał ROR pensją. Z drugiej strony kilka instytucji zdecydowało się wprowadzić konta typu all inclusive. W zamian za stałą miesięczną opłatę rzędu 10-15 zł lub wysokie dochody klient dostaje rozbudowany pakiet darmowych usług. Nie jest wykluczone, że to dopiero początek nowego trendu w ROR-ach, który rozwinie się mocniej w najbliższej przyszłości.
2012 rokiem troski o konta
Rok 2011 rozpoczął cykl podwyżek w rachunkach osobistych. Wzrost opłat za konta i karty to bezpośredni efekt ograniczenia akcji kredytowej i spadku zysków z produktów inwestycyjnych. Rynek kredytów konsumpcyjnych, na których banki zarabiają najlepiej, wyraźnie wyhamował na skutek kryzysu. Polacy ograniczyli swoją skłonność do zaciągania kredytów ratalnych, gotówkowych i samochodowych. Banki szukają więc innych pól biznesowych, na których przynajmniej częściowo powetują sobie straty z tytułu mniejszej sprzedaży produktów kredytowych. Jednym z takich obszarów będą w 2012 roku konta osobiste.
Nie oznacza to jednak, że idą gorsze czasy dla posiadaczy ROR-ów. Cenniki są konstruowane tak, by premiować aktywnych klientów. Osoby, które zasilają konto pensją i aktywnie korzystają z karty, mają dostęp nie tylko do darmowych usług, ale także do dodatkowych profitów. W kilku bankach aktywni klienci mogą nawet zarabiać na kontach. Na przykład Millennium Bank zwraca posiadaczom ROR 3 proc. od wartości transakcji kartowych, a wspomniany już Meritum Bank proponuje 4-proc. rabat na paliwo.
Źródło: Bankier.pl