W USA gracze przez długi czas byli w sytuacji obserwujących szklankę do połowy pustą lub do połowy pełną. Uważali, że jest do połowy pełna wybierając sobie z zestawu różnych informacji te dobre. Dopiero informacja z Financial Times nieco popsuła nastroje. O tym niżej, a teraz spójrzmy, co docierało na rynki przed enuncjacjami FT.
Konferencje Sarkozy – Merkel okazała się być (według mnie) wystrzałem kapiszona, a nie strzałem z bazooki, ale Amerykanie udawali, że sam fakt osiągnięcia porozumienia bardzo im odpowiada. Uważam, że jest mnóstwo czasu, żeby dobić strefę euro, jeśli ECB nie będzie drukował euro. Jest jeszcze czas, żeby podjąć taką decyzję. Jeśli uśpieni zachowaniem rynków finansowych politycy rzeczywiście zaniedbają sprawę bieżącego ratowania strefy euro i na szczycie nie będzie w tej sprawie decyzji to będziemy mieli piękną katastrofę. I w niczym nie zmienia sytuacji to, że pociągnięte przez amerykańskich optymistów europejskie indeksy nieco wzrosły, a euro nieznacznie się umocniło. Mogą nawet dalej rosnąć, a i tak brak potężnego uderzenia (działań ECB) niedługo bykom zaszkodzi.
Teraz spójrzmy, o co chodzi z tą informacją Financial Times. Gazeta na 2 godziny przed końcem sesji poinformowała, że jeśli pogłębi się kryzysy gospodarczy to agencja Standard & Poor’s może ostrzec przed obniżeniem ratingów wielu krajów strefy euro. Po sesji okazało się, że S&P rzeczywiście poinformowała, iż umieściła ratingi państw Eurolandu na liście obserwacyjnej z możliwością ich obniżenia (bez Cypru, który już jest na tej liście i z oczywistych powodów bez Grecji). Najgorsze jest to, że jedynie ratingi Austrii, Belgii, Finlandii, Niemiec, Holandii i Luksemburga mogą zostać obniżone o jeden stopień. Pozostałych (szczególnym zagrożeniem jest tu Francja) mogą natomiast zostać obcięte o dwa stopnie.
Rewelacja FT gwałtownie zmieniły sytuacje na rynkach. Jak napisałem na początku komentarza amerykański rynek akcji wybierał sobie tylko te dobre informacje. Indeksy rosły po blisko dwa procent, co było zdecydowaną przesadą, a S&P 500 testował po raz drugi średnią 200. sesyjną. Rewelacje Financial Times również na rynku akcji popsuły nastroje. Wydawało się, że sesja zakończy się w najlepszym razie neutralnie, ale byki w samej końcówce spokojnie poprowadziły indeksy wyżej. Takie zakończenie (wyraźnym jednoprocentowym wzrostem) pokazuje bardzo wyraźnie, że fundusze zrobią wszystko, co jest tylko możliwe, żeby dobrze zakończyć rok. Tylko europejski dramat może im w tym przeszkodzić.
GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję tak jak inne giełdy europejskie wzrostem. WIG20 zyskał około jednego procenta i potem wszedł w stabilizacją z małym epizodem pogorszenia nastrojów po publikacji europejskich danych makro. Marazm trwał ponad trzy godziny, ale po południu ciągle rosnący optymizm na innych giełdach europejskich zaczął i u nas wyżej podnosić indeksy.
Tuż przed pobudką w USA (ciągle czekaliśmy na konferencję Merkel – Sarkozy) nastroje (podobnie jak na innych giełdach zaczęły się pogarszać. Wyraźnie obawiano się, że tak długie oczekiwanie nie wróży nic dobrego. Trwało to jednak krótko. Sama konferencja poprawiła (bezzasadnie według mnie) nastroje, ale bardzo szybko WIG20 wrócił do poziomu poprzedniej stabilizacji i tam dzień zakończył wzrostem o półtora procent. Była to najwyraźniej sesja wyczekiwania, o czym świadczył bardzo mały obrót.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi