Dwa lata temu, gdy w życie wchodziła ustawa o upadłości konsumenckiej niektórzy analitycy wieszczyli nie tylko falę bankructw gospodarstw domowych, ale nawet spadek dostępności kredytów. Tymczasem z możliwości stworzonych przez nowe prawo skorzystały zaledwie 22 osoby. Czy to oznacza, że Polacy nie mają problemów z nadmiernym zadłużeniem?
Niespłacanych kredytów konsumpcyjnych wciąż przybywa, chociaż w coraz wolniejszym tempie. Zobowiązania zagrożone stanowią w tej kategorii niemal 19% bankowego portfela. Świadczy to o trudnym położeniu sporej rzeszy kredytobiorców. Skąd zatem tak nikła popularność postępowania upadłościowego?
Prawo zbyt skomplikowane nawet dla prawników
Główną przyczyną porażki pro-konsumenckiego, w zamyśle, rozwiązania jest zbyt skomplikowane prawo. Sądy odrzucają przeważającą większość trafiających do nich wniosków. W powstałym na zamówienie Ministerstwa Sprawiedliwości raporcie podsumowującym działanie ustawy wskazano, że 95% dokumentów składanych przez potencjalnych upadłych zawierało błędy formalne. Dotyczyło to również wniosków przygotowywanych przez specjalistów.
Drugim czynnikiem niepowodzenia ustawy jest niewątpliwie bardzo restrykcyjne podejście do warunków ogłoszenia bankructwa. W przepisach określono, że upadłość ogłosić mogą tylko osoby, w przypadku których niewypłacalność była wynikiem działania szczególnych i niezawinionych przez nie okoliczności. Tymczasem problemy ze spłatą zadłużenia znacznie częściej niż np. z nieszczęśliwego wypadku, wynikają z bardziej trywialnych zdarzeń – np. utraty miejsca pracy, obniżenia dochodów.
Upadły to obywatel drugiej kategorii
Potencjalnych bankrutów odstraszają także konsekwencje ogłoszenia niewypłacalności. Bolesna, lecz nieunikniona jest utrata całego majątku, łącznie z posiadanymi nieruchomościami. Za nadmiernie surowy należy jednak uznać zapis pozostawiający upadłemu, posiadającemu dom czy mieszkanie, środków pozwalających na zabezpieczenie zaledwie 12 miesięcy wynajmu w danej miejscowości.
W okresie obowiązywania tzw. planu spłaty (maksymalnie przez 5-7 lat) upadły nie może zaciągać nawet drobnych zobowiązań finansowych, a jego sytuacja ekonomiczna poddawana jest okresowej kontroli. Po przejściu przez cały proces upadłości nadal nie można mieć pewności, że pozostałe do spłaty długi zostaną umorzone. Ustawa dopuszcza taką możliwość, ale nie każdy bankrut będzie faktycznie rozpoczynał nowe życie z „czystą kartą”.
Instytucję upadłości konsumenckiej, jeśli faktycznie ma spełniać swoje zadanie, czekać musi poważna reforma. Dziś nie jest ona przydatna ani jako narzędzie rozwiązywania problemów dłużników, ani jako wsparcie dla wierzycieli próbujących odzyskać niespłacane zobowiązania. Ewentualnej liberalizacji podejścia do upadłości gospodarstw domowych towarzyszyć będzie musiało wsparcie edukacyjne i doradcze dla przechodzących przez bankructwo osób. Inaczej ziścić się mogą prognozy sprzed kilku lat, a oddłużeni będą szybko wpadać w kolejne kredytowe pętle.
Źródło: PR News