Zaległy urlop będzie można „odebrać” do najpóźniej do końca lipca następnego roku kalendarzowego, a nie, jak obecnie, do 31 marca – przewiduje projekt ustawy o redukcji niektórych obowiązków dla obywateli i przedsiębiorców, którym zajmował się dzisiaj rząd.
Ta część projektu ustawy, konsultowanego między innymi z organizacjami zrzeszającymi przedsiębiorców, nie budzi wątpliwości. Wprowadzenie proponowanej zmiany odsunęłoby znacznie widmo surowej kary pieniężnej za nieudzielanie urlopów w terminie. Państwowa Inspekcja Pracy, która w trakcie kontroli firm bacznie przygląda się informacjom o wykorzystaniu urlopów, w razie stwierdzenia nieprawidłowości ma prawo ukarać przedsiębiorcę nawet 30 tys. złotych.
Urlopowa fikcja
„Obowiązująca obecnie regulacja bardzo często prowadzi do zaległości urlopowych, z uwagi na stosunkowo krótki, trzymiesięczny termin na wykorzystanie przez pracowników zaległego urlopu. Udzielenie wszystkim pracownikom zaległych urlopów do dnia 31 marca następnego roku może dezorganizować pracę” – czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy. Według autorów projektu, zmiana wydłużająca termin na udzielenie zaległego urlopu do 31 lipca „zniosłaby obecnie istniejącą fikcję wykorzystania przez pracowników zaległych urlopów wypoczynkowych w terminie do końca pierwszego kwartału roku następnego i nie narażałaby pracodawców na wykroczenia przeciw prawom pracownika w związku z nieudzielaniem przysługującego mu urlopu”.
Łatwiejsze negocjacje
Problem polega na tym, że pracodawca nie może narzucić pracownikowi wykorzystania zaległego urlopu w wyznaczonym przez prawo terminie. Pracownik powinien wyrazić na to zgodę. W praktyce bywa zapewne różnie, ponieważ zatrudniony może obawiać się, że w razie odmowy narazi się na konflikt z pracodawcą. Sytuacja komplikuje się tym bardziej, że pracodawca nie może wypłacić ekwiwalentu pieniężnego za niewykorzystany urlop (taki ekwiwalent przysługuje pracownikowi tylko w przypadku rozwiązania lub wygaśnięcia umowy o pracę). Należy przypuszczać, że wprowadzenie wydłużenia terminu udzielenia zaległego urlopu spowodowałoby, że pracodawcy łatwiej byłoby „dogadać się” z pracownikiem, by wykorzystał przysługujące mu wolne dni w atrakcyjniejszych dla wypoczynku miesiącach roku – na przykład w maju czy czerwcu. Dodatkowe trzy miesiące dałyby także firmie szansę na takie rozplanowanie wolnych dni, by nie wpłynęłoby to aż tak znacząco na pracę przedsiębiorstwa.
Mogą pojawić się niekorzystne „interpretacje”
Należy jednak pamiętać, że przedsiębiorca przedsiębiorcy nierówny. Zdarzają się i tacy, którzy z zasady patrzą na urlop krzywym okiem. W skrajnych przypadkach może się zatem okazać, że pracodawca „zinterpretuje” przepisy w inny, niekorzystny dla swojego podwładnego sposób – na przykład uzna, że może udzielić pracownikowi urlopu dopiero przed upływem półtora roku.
Prawo do urlopu wygasa po 3 latach
A jak długo zatrudniony ma prawo upominać się o wolne dni, których nie wykorzystał? – Roszczenia pracownika do zaległego urlopu przedawniają się z upływem 3 lat, licząc od dnia, w którym roszczenie stało się wymagalne – przypomina Magdalena Flis, prawnik i doradca podatkowy Tax Care. – Przy czym rozpoczęcie biegu tego terminu następuje bądź z końcem roku kalendarzowego, za który urlop przysługuje, bądź najpóźniej z końcem pierwszego kwartału następnego roku, jeżeli urlop został przesunięty na ten rok z przyczyn leżących po stronie pracownika lub pracodawcy.
Źródło: Tax Care