Ziemia była w środę łaskawa dla inwestorów amerykańskich, W Japonii znowu się zatrzęsła, ale siła trzęsienia (6 stopni w skali Richtera) była dużo mniejsza niż tego głównego. W nocy w elektrowni Fukushima wybuchły kolejne pożary i znacznie wzrosło promieniowanie, ale rynek japoński przyjął to spokojnie. Nikkei wzrósł o blisko 6 procent.
Potem było jednak już dużo gorzej. Kolejne pożary i informacje doprowadziły część świata do prawie histerii z powodu obaw o promieniowanie.
Mocno przysłużyły się niedźwiedziom wypowiedzi Guenthera Oettingera, unijnego komisarza ds. energii. Powiedział on, że sytuacja w Japonii jest „faktycznie poza kontrolą” i „w kolejnych godzinach mogą mieć miejsce dalsze katastroficzne wydarzenia”. Poza tym, Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej oświadczyła, że w czterech reaktorach uszkodzone są rdzenie. W domyśle – grozi to potężnym skażeniem radioaktywnym.
Na domiar złego, w Bahrajnie ogłoszono stan wyjątkowy, a wojska saudyjskie wkroczyły do tego kraju z braterską pomocą. Przypominam, że system bankowy Bahrajnu ma zobowiązania na kwotę 168 mld USD w stosunku do banków spoza tego kraju. Można do tego wszystkiego dodać jeszcze to, że agencja ratingowa Moody’s obniżyła rating Portugalii.
Dane makro też niedźwiedziom pomagały. Bardzo złe były dane o rozpoczętych w lutym budowach domów i zezwolenia na budowę. Oczekiwano niewielkiego spadku ilości rozpoczętych budów, a okazało się, że zanurkowała aż o 22,5 proc. Pozwolenia na budowę miały wzrosnąć, a też spadły (8,2 proc.). To były fatalne dane i nie można było już tego zrzucać na pogodę – w lutym nie było tak źle jak w styczniu. Dane o cenach produkcji (PPI) były dla dolara korzystne (dla akcji mniej), ale gracze ten raport zlekceważyli. Pewnie dlatego, że inflacja bazowa wzrosła jedynie o 0,2 proc. m/m (tak oczekiwano), a na całą inflację główny wpływ miały paliwa (wynik wzrostu cen ropy przed trzęsieniem w Japonii). Dlatego główna miara inflacji wzrosła jednak o 1,6 proc. m/m (oczekiwano 0,7 proc.).
Wystraszeni inwestorzy amerykańscy nadal sprzedawali akcje. Nie było niczego, co kazałoby je kupować. Oprócz wszystkich wymienionych czynników, doszły obniżenia rekomendacji dla IBM oraz dla Apple. Indeksy spadały już po około dwa procent, kiedy agencja Associated Press poinformowała, że Tokyo Electric Power (właściciel zagrożonej elektrowni) już prawie przywrócił linię zasilania, dzięki której kryzys może zostać rozwiązany. Byki natychmiast weszły do akcji, ale szarża spaliła na panewce i dzień zakończył się dwuprocentowymi spadkami. Jak widać, analizę techniczną można odłożyć na razie na bok. Wszystko zależy teraz od wydarzeń w Japonii, a ich nie da się przewidzieć i stąd strach inwestorów.
GPW nie zareagowała na początkowe zwyżki indeksów w Europie. Można było się obawiać właśnie tego, że odbicie w Europie nie musi się przełożyć na duże wzrosty u nas, bo tamte rynki zdecydowanie mocniej ucierpiały, a my nie mamy, co odrabiać. Nie było więc żadnych zwyżek. Zresztą i w Europie ich nie było. Indeks WIG20 przed pobudką w USA wrócił pod poziom z wtorku. Potem amerykańskie dane makro i zachowanie rynków amerykańskich znowu pogorszyły sytuację i dzień zakończył się spadkiem WIG20 o 1,25 proc. Niezbyt dużo, jeśli weźmie się pod uwagę to, co dzieje się na świecie. Każda informacja o opanowaniu sytuacji doprowadzi do sporej zwyżki indeksów. Problem tylko ciągle w tym, że jutro wygasa marcowa sesja kontraktów, co dzisiaj może już do jakichś, niezbyt logicznych, zawirowań doprowadzić.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi