Po świętach dłużej będzie się czekać na kredyt gotówkowy, a osoby zarabiające średnią krajową i mniej nie dostaną pożyczki z ratą wyższą niż połowa zarobków.
Najważniejszym punktem opublikowanej w lutym br. rekomendacji T jest podpunkt 10.4. Według niego łączna suma miesięcznego obciążenia z tytułu obsługi zadłużenia nie powinna przekraczać 50 proc. dochodów w przypadku osób zarabiających nie więcej niż wynosi średnia krajowa i maksymalnie 65 proc. dochodów w przypadku osób o dochodach powyżej średniej, a w listopadzie br. wyniosła ona 3525,67 zł brutto (2523,48 zł netto).
Już wiosną 2010 roku praktycznie wszystkie banki udzielające kredytów gotówkowych stosowały się do rekomendacji. W większości instytucji, wysokość raty przy maksymalnej kwocie kredytu dla rodziny zarabiającej 5 tys. zł netto, oscylowała wokół połowy zarobków, ale są i banki, w których wskaźnik ten wynosi np. 25 proc. – instytucje te unikają po prostu kredytów, które mogą być dla nich niebezpieczne. W hipotekach najgłośniejszy zapis rekomendacji dotknie niewielkiej grupy klientów, bo większość banków takich kredytów po prostu nie udziela.
Rekomendacja dużo mówi o dokładniejszym analizowaniu klientów przez banki, a to oznacza, że w przypadku pożyczek gotówkowych wzrośnie czas analizy wniosku kredytowego. Niewykluczone jednak, że banki szybko zwiększą zatrudnienie w odpowiednich departamentach i już po kilku miesiącach sytuacja wróci do normy. I choć obawiano się, że zniknąć mogą szybkie kredyty „na dowód”, okazało się jednak, iż wystarczy, że bank telefonicznie (np. w dziale kadr) zweryfikuje status zatrudnienia kredytobiorcy i kredyt zostanie udzielony.
Rekomendacja T spowodowała początkowo niemałe zamieszanie na rynku – nie brakowało głosów, że znacznie utrudni ona dostęp do kredytów gotówkowych i hipotecznych, jednak im bliżej terminu wejścia w życie, tym 25 sugestii KNF straszyło coraz mniej, a w sierpniu br., po wejściu w życie większości zapisów, na rynku nie zmieniło się prawie nic. Banki do zapisów rekomendacji dostosowały się już wcześniej
Rewolucji na rynku bankowym rekomendacja T zatem nie uczyniła, ale ma szansę na wyeliminowanie (a przynajmniej ograniczenie) patologii w postaci np. zaniżania kosztów utrzymania kredytobiorcy. Ograniczy też dostęp do kredytów osobom mniej świadomym, które ich dostać nie powinny, bo zadłużają się ponad stan nie zdając sobie sprawy z ryzyka utraty płynności finansowej.
Źródło: Open Finance