Najlepiej szukać prostych odpowiedzi. Od prognoz na rynku obrotu ziemią może rozboleć głowa, zwłaszcza jeśli jednego dnia w gazecie przeczytamy, że grunty rolne drożeją, a następnego z innej dowiemy się, że ceny gruntów inwestycyjnych spadły w przeciągu ostatniego roku nawet do 50%. Ogólna tendencja jest taka, że grunty rolne drożeją, a budowlane tanieją.
Jak wynika z publikowanych raportów w zależności od rodzaju działek i lokalizacji ceny gruntów inwestycyjnych spadły w przeciągu ostatniego roku od kilku do nawet 50%. Czy zauważa Pan taką tendencję? Czym może być ona spowodowana?
Bartek Jankowski, doradca obrotu ziemią, Bank Ziemi: Najlepiej szukać prostych odpowiedzi. Od prognoz na rynku obrotu ziemią może rozboleć głowa, zwłaszcza jeśli jednego dnia w gazecie przeczytamy, że grunty rolne drożeją, a następnego z innej dowiemy się, że ceny gruntów inwestycyjnych spadły w przeciągu ostatniego roku nawet do 50%. Ogólna tendencja jest taka, że grunty rolne drożeją, a budowlane tanieją.
Grunty rolne traktowane jako inwestycja są nadal niedoceniane, a mają wielokrotnie większy potencjał do wzrostu ceny niż grunty budowlane lub z warunkami zabudowy. Ziemię rolną można w przeciągu kilku lat przekwalifikować na budowlaną (oczywiście nie wszędzie i nie wszystko) wymaga to jednak dobrego rozeznania w terenie, cierpliwości przy tworzeniu Planu Miejscowego lub ubiegania się o warunki zabudowy. Jednak po kilku latach, nagrodą jest zwrot z zainwestowanego kapitału na poziomie kilkuset procent.
Jako główna przyczyna spadku cen działek budowlanych wymieniany jest kryzys kredytowy. Zaostrzenie wymagań przez banki dla zaciągających kredyty hipoteczne spowodowało reakcję łańcuchową – mniej kredytów – to mniej sprzedanych mieszkań – to mniej sprzedanych gruntów pod nowe inwestycje. A co zazwyczaj robi sprzedawca jeśli klienci nie kupują jego towaru? Na przykład ogłasza obniżkę cen od kilku do nawet 50%.
Warto podkreślić, że nie wszyscy właściciele działek podążają za owczym pędem i obniżają ceny. W Polsce według szacunków Instytutu Gospodarki Nieruchomościami nadal brakuje 1,8 miliona mieszkań. Należy się więc spodziewać, że kiedy banki spojrzą łaskawym okiem na kredytobiorców, znowu ruszy z kopyta sprzedaż i budowa nowych mieszkań, a zainteresowanie gruntami inwestycyjnymi i ceny wrócą co najmniej do poprzedniego poziomu.
Jednak mimo dużego spadku cen gruntów inwestorzy nadal wstrzymują się z decyzją o ich zakupie licząc na dalsze obniżenie cen. Według raportu firmy Colliers International ceny powinny osiągnąć minimum na przełomie 2009/2010r. Czy zgadza się Pan z taką opinią?
Jeżeli jesteśmy na dnie kryzysu, ceny gruntów inwestycyjnych osiągną minimum zimą tego roku. Pierwsza pozytywna jaskółka to informacja z GUS, że branża budowlano-montażowa zanotowała w okresie wrzesień do września 2008/2009 wzrost produkcji na poziomie 6,1 procent.
Słowo „kryzys” w języku chińskim oznacza jednocześnie (niebezpieczeństwo i okazję). To definicja kryzysu, która dobrze odzwierciedla sytuację na rynku ziemi. Gdy część właścicieli działek, których nie stać na przeczekanie kryzysu obniża ceny gruntów inwestycyjnych. Kupujący posiadający kapitał zacierają ręce, aby postępującą obniżkę cen gruntów inwestycyjnych i okres jesienno-zimowy potraktować jako wyjątkową okazję do tańszego zakupu działek. Potwierdza się zasada, że w czasie kryzysu królem jest gotówka. Widać to najlepiej na przykładzie zwiększonego zainteresowania zakupem mniejszych działek od 10’000 mkw. wzwyż posiadających uzbrojenie umożliwiające szybką realizację inwestycji, które nie wymagają zaciągania kredytu.
Mimo, że największe firmy deweloperskie informują, że mają zapas gruntów inwestycyjnych na kilka kolejnych lat, kiedy nastąpi ożywienie w budownictwie mieszkaniowym zaczną dokonywać kolejnych zakupów, a mniejsze firmy pójdą ich śladem.
Z informacji zawartych w raporcie wynika, że po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją gdzie na rynku jest tak duża przewaga podaży nad popytem. Czym to jest wg Pana spowodowane?
Jeśli chodzi o sprzedaż gruntów inwestycyjnych z punktu widzenia urzędu miasta czy gminy, to nie ma żadnej sprzedaży. Na przetargach nie ma zainteresowania działkami dlatego, że to są albo trzecie, albo czwarte przetargi, a operaty szacunkowe (wycena) były robione rok temu.
Natomiast z puktu widzenia pośrednika ruch w zasadniczy sposób nie obiega od ruchu w latach poprzednich, oczywiście jeśli chodzi o małe i tanie działki. Natomiast większe grunty inwestycyjne nie schodzą, ze względu na problemy z uzyskaniem kredytu.
Równie istotnym czynnikiem mającym wpływ na obniżenie popytu na grunty inwestycyjne, było pęknięcie inwestycyjnej bańki mieszkaniowej z lat 2002-2007, kiedy kupno mieszkania było sposobem na realizację zysku rocznego w wysokości nawet kilkudziesięciu procent. Obecna korekta cen gruntów inwestycyjnych w dół, nastąpiła niewątpliwie w wyniku korekty cen mieszkań, a trzeba zauważyć, że ceny gruntów inwestycyjnych zawsze reagują z pewnym opóźnieniem. Mimo, że deweloperzy informują o zauważalnym wzroście sprzedaży mieszkań i stabilizacji cen, to nowych inwestycji jest ciągle mało. Kiedy banki ponownie uruchomią finansowanie inwestycji deweloperów, ceny gruntów inwestycyjnych się ustabilizują, a następnie będą rosły proporcjonalnie do cen mieszkań.
Źródło: Bank Ziemi