„Wyjątkiem są bank mBank i Bank BPH, gdzie jest szansa na 10-30 tys. zł. – Limitu debetowego udzielamy od pierwszego dnia działalności, o ile przedsiębiorca okaże nam pierwszą fakturę sprzedaży dóbr lub usług. Bank wymaga też zabezpieczenia w postaci hipoteki na nieruchomości – mówi Szymon Szczypiński, dyrektor ds. mikroprzedsiębiorstw w Banku BPH.
W mBanku formalnych wymagań jest mniej, ale i mniejsza jest kwota na start. – mBank od zawsze pożyczał przedsiębiorcom pieniądze na rozpoczęcie działalności gospodarczej i w czasie kryzysu nic się w polityce banku nie zmieniło. Gdy ktoś zakłada rachunek firmowy, bank proponuje mu 10 tys. zł debetu – mówi Grzegorz Gawlik z Expandera.”, czytamy.
„- Nadal bardzo trudno pozyskać finansowanie dla firmy, która startuje w biznesie. W dodatku jest bardzo drogo. Marże są w granicach 4-9 proc., a wkład własny musi wynosić od 20 do 50 proc. Bardzo często bank domaga się też poręczenia osobistego właściciela firmy – mówi Iwona Załuska z Upper Finance. Z zestawienia przygotowanego przez Expander wynika, że w wielu bankach przedsiębiorca może liczyć na finansowanie, jeśli jego firma przetrzyma najtrudniejszy pierwszy okres, znajdzie odbiorców i będzie miała w miarę stabilne dochody.”, pisze gazeta.
Przed wybuchem kryzysu więcej banków deklarowało, że pożyczy przedsiębiorcom pieniądze na start. Obecnie, w wyniku spowolnienia gospodarczego, kurek z kredytami został mocno przykręcony. Nawet firmy, które spełniają wymagania banku muszą płacić za kredyt więcej niż przed rozpoczęciem kryzysu.
Więcej szczegółów w artykule „Kredyt na start tylko w dwóch bankach” autorstwa Romana Grzyba
WB