Dolar nie daje tak łatwo za wygraną. Amerykańska waluta zyskała na wartości między innymi dzięki decyzji brazylijskiego rządu.
Początek wczorajszej sesji należał raczej do tej części inwestorów, która wierzy w dalsze osłabienie dolara. Kurs EUR/USD poruszał się dosyć spokojnie w okolicach 1,496. Jednak druga połowa dnia – wraz z otwarciem amerykańskich giełd i informacjami z Brazylii przyniosła spadek notowań wspólnej waluty.
Rząd kraju z Ameryki Południowej postanowił mianowicie wprowadzić 2 proc. podatek od transakcji finansowych z udziałem zagranicznych inwestorów. Władzom nie podoba się bowiem zbyt mocny kurs reala mi.n. względem dolara. To podobne stanowisko do prezentowanego np. przez Unię Europejską. Takie decyzje wzmagają presję na dolara – tym razem w odwrotną stronę niż wcześniej – na jego umocnienie. Można spekulować, że inne kraje także użyją pewnych niestandardowych metod, aby zatrzymać wzrost własnych walut i tym samym zatrzymać opłacalność eksportu.
Drugim czynnikiem umacniającym „zielonego” były spadki indeksów w USA – tamtejsi inwestorzy nieprzychylnie spojrzeli na słabsze od oczekiwań dane z rynku nieruchomości – choć ten tak naprawdę znajduje się w fazie ubijania dna, mniejsze wahania w dłuższym terminie nie powinny mieć znaczenia. Najwyraźniej inwestorom trudno jest pożegnać się z granicą 1,5 dol. za euro, która nie może zostać przez ostatnie dni przebita.
Warto jednak zwrócić uwagę na naszego złotego, który mimo wszystko zachowuje się stosunkowo dobrze. Wczoraj za dolara płacono mniej niż 2,8 zł, za euro poniżej 4,15 zł, choć ten poziom tylko chwilowo udało się utrzymać. Jeśli pozytywne nastawienie się inwestorów do regionu utrzyma się – a do tego będzie potrzeba zignorowania w pewien sposób informacji z Brazylii, złoty powinien w niedługim czasie znów dojść do poziomu 4,1 złotych.
Wpływ na zachowanie się dziś złotego mogą mieć dane o inflacji bazowej we wrześniu. Oczekiwania rynkowe to jej spadek z 2,9 proc. w sierpniu do 2,8 proc. we wrześniu. Wobec innych kluczowych danych waluty będą poruszać się w ślad za indeksami, a dolar – dokładnie odwrotnie. Najważniejsza para do obserwacji to oczywiście EUR/USD i ewentualne wyraźne przebicie poziomu 1,5 dolarów.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo