Nowy tydzień przynosi znów odpływ kapitału od dolara. Pomogła Irlandia i spotkanie państw G7. Ta sytuacja jest korzystna dla naszej waluty.
Krótkoterminowe przekomarzanie się o to czy dolar będzie najważniejszą walutą świata trwa. Tym razem lepiej niż amerykańskiej wiedzie się wspólnej walucie. Po pierwsze odpadła presja ze strony referendum w Irlandii – większość obywateli tego kraju opowiedziała się za przyjęciem Traktatu Europejskiego. Gdyby było inaczej z dużym prawdopodobieństwem zaczęłyby tracić obligacje europejskie, a co za tym idzie także sama waluta.
Po drugie nieco zawiodło weekendowe spotkanie państw G7. Niektórzy inwestorzy spodziewali się tam głosów mówiących o słabości dolara i być może jakiejś reakcji, ale nic takiego się nie pojawiło.
Euro na poniedziałkowej sesji zyskało więc na wartości, kurs EUR/USD uciekł od poziomu 1,45 i zakończył sesję przy 1,463 dolarów. Dzięki temu zyskała także nasza waluta. Dolar spadł poniżej 2,9 zł, niestety nie udało się pokonać poziomu 4,2 zł za euro, choć i tu byliśmy świadkami ewidentnego wzrostu wartości złotego.
Najbliższy czas może przynieść dalszą kontynuację tego ruchu. Wczoraj otrzymaliśmy dobre dane z USA, indeks aktywności biznesowej w sektorze usług (ISM) wzrósł po raz pierwszy od roku powyżej poziomu 50 pkt., co oznacza, że usługi wreszcie zaczęły się rozwijać. To sprawiło, że indeksy w USA rosły. Co więcej na rynku pojawia się znów sporo spekulacji na temat różnych przejęć innych podmiotów, co powinno przenieść się na większe zaufanie do gospodarki, a co za tym idzie – do wyższego ryzyka jakie inwestorzy będą skłonni ponieść.
Dziś w kalendarzu brak istotnych danych makro, więc ten ostatni czynnik może mieć znaczenie, jeśli swoją aktywność na rynku fuzji potwierdzą większe podmioty. Jeśli kurs EUR/USD utrzyma się powyżej 1,46 w najbliższym czasie może to oznaczać koniec krótkoterminowej korekty na tej parze.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo