„W ich opinii, nawet jeśli rząd będzie usiłował utrzymać deficyt budżetowy na niskim poziomie, to deficytu całego sektora finansów publicznych nie uda się ograniczyć – może on przekroczyć prognozowane przez Komisję Europejską 7,3 proc. i sięgnąć nawet 8 proc. PKB” – podaje „Rzeczpospolita”.
„Resort finansów przygotował założenia makroekonomiczne do budżetu na 2010 r. – PKB ma wzrosnąć o 0,5 proc., a inflacja wyniesie 1,5 proc. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, deklaruje jednocześnie, że mimo prognozowanego niewielkiego wzrostu PKB ministerstwo nie zaproponuje wysokiego deficytu. A to znak, że zamiast dotacji do różnych instytucji, np. FUS, zmusi je do zapożyczania się na własną rękę” – informuje „Rzeczpospolita”.
„Z taką tendencją będziemy mieli do czynienia już w tym roku. Profesor Andrzej Wernik wylicza, że w sektorze rządowym i samorządowym może zabraknąć w tym roku 56 – 63 mld zł. Dochody budżetowe mogą być bowiem niższe niż w 2008 r. o 3 – 4 proc. Najbardziej spadną wpływy z VAT – głównego podatku zasilającego budżet” – czytamy na łamach „Rzeczpospolitej”.
– „Jeśli nie będzie żadnych ruchów w podatkach ani podwyżki składek na ZUS, deficyt całego sektora może przekroczyć 100 mld zł – wylicza prof. Wernik” w Rzeczpospolitej. „W tej sytuacji ekonomista jest zdania, że rząd nie powinien jednak za wszelką cenę zwiększać dochodów poprzez podnoszenie podatków ani ciąć wydatków, bo takie działania mogą jeszcze bardziej obniżyć PKB”.
Zdaniem dr Wojciecha Misiąga z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową deficyt sektora finansów publicznych wyniesie na koniec bieżącego roku 3,7 proc. PKB. To oznacza niewypełnienie kryterium konwergencji, jednak według eksperta Komisja Europejska będzie miała poważniejsze problemy z innymi krajami niż z Polską.
Więcej w „Rzeczpospolitej”, w artykule Elżbiety Glapiak, pt. „2010: rok wielkiego deficytu”.
DB