„Klient słupskiego oddziału Euro Banku SA – 86-letni mężczyzna – zmarł pod koniec ubiegłego roku. Na koncie zostawił spore oszczędności. Gdy jego córki nabyły spadek i w kwietniu przyszły do banku po pieniądze, okazało się, że miesiąc wcześniej z konta ojca zniknęło 121 tysięcy złotych. Bank, fakt ten trzymając przed nimi w tajemnicy, szukał brakujących pieniędzy.”, czytamy na stronie GP24.pl
Podejrzenia padły na Marcina K., który w banku pełnił funkcję doradcy klienta. „Ustalono, że jako pracownik banku za pomocą loginu, hasła i tokenu (urządzenia elektronicznego do uwierzytelniania transakcji) miał dostęp do systemu i konta klienta.
Mechanizm wypłaty z konta był łatwy do rozszyfrowania, bo ślady kradzieży zostały w systemie. Marcin K. pobrał z banku kartę bankomatową. Wniosku o jej wydanie najprawdopodobniej nie wysłał do centrali. Nadał karcie PIN z samego rana, jeszcze przed otwarciem oddziału, a tuż po jego zamknięciu wypłacał pieniądze w kilku bankomatach w centrum Słupska. Kilkakrotnie z każdego bankomatu, jednorazowo po 3-4 tysiące złotych, bo taki był limit wypłat. W ten sposób wyczyścił konto w ciągu dwóch dni. Same opłaty za korzystanie z obcych bankomatów wyniosły około 2,8 tys. zł.”, czytamy dalej.
Więcej szczegółów na stronie GP24.pl w artykule „Słupsk. Doradca z Euro Banku podejrzany o kradzież 121 tysięcy złotych z konta zmarłego klienta” autorstwa Bogumiły Rzeczkowskiej.