Gazeta zwraca jednak uwagę, że wtedy w portfelach Polaków było jednak 4,7 mln kart, teraz mamy ich dwa razy więcej. „Co sprawiło, że tak nagle zmalała popularność kart, podczas gdy do tej pory ze wszystkich typów kredytów konsumpcyjnych najszybciej przyrastał dług na plastiku. – Polacy nie pozostają obojętni na wieści o kryzysie. Nawet jeśli jeszcze ich bezpośrednio nie dotyka, ograniczają zakupy – tłumaczy Remigiusz Kaszubski ze Związku Banków Polskich. Niepokój o sytuację w gospodarce sprawia też, że wielu klientów postanowiło zrobić porządek ze swoim budżetem.”, czytamy.
„Ale rosnąca ostrożność klientów to niejedyny powód obecnej sytuacji. – Banki też ostrożniej proponują zwiększanie limitu zadłużenia na kartach kredytowych – mówi Grzegorz Jurczyk, wiceprezes i dyrektor pionu sprzedaży GE Money Banku. – Wszelkie akcje promocyjne wiążące się z bardziej liberalnym podejściem do klienta nie są już w bankach dobrze widziane – potwierdza Marek Jaszczołt, ekspert z biura kart płatniczych Kredyt Banku. Opinie bankowców potwierdzają badania Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych oraz Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH, które pokazały, że banki nie mają ochoty na ryzyko.”, pisze dziennik.
W ostatnich latach banki liberalnie podchodziły do oceny zdolności kredytowej klienta. Kartę kredytową bez trudu mogła uzyskać osoba zarabiająca mniej niż 700 zł. W efekcie już na koniec ubiegłego roku Polacy mieli w swoich portfelach ponad 10 mln kart kredytowych. Obecnie banki ostrożniej podchodzą do ryzyka i uważniej przyglądają się swoim klientom. Przyczyną jest rosnący odsetek gospodarstw domowych, które nie mogą poradzić sobie z obsługą zobowiązań.
Więcej w „Dzienniku” w artykule Haliny Kochalskiej pt. „Rośnie strach przed zadłużaniem. Karty kredytowe są w niełasce”.