„- Cofniętych premii nie przywrócimy. Jesteśmy gotowi bronić swoich racji przed inspekcją pracy i przed sądem. Mamy w rękach żelazne argumenty – mówi Wojciech Kaczorowski, rzecznik banku. Wyjaśnia, że premie za 2008 r. zostały wstrzymane po tym, jak audyt wewnętrzny wykazał, że wyniki sprzedaży kart kredytowych były tu i ówdzie sztucznie pompowane. Sposobów było kilka: pracownik zakładał karty na krewnych i znajomych, które potem nie były nigdy używane, albo wydawał do swojej karty głównej karty dodatkowe, np. na kolegów z oddziału. Wszystko po to, żeby pokazać ‚górze’ wynik. I dostać premię […]
Liczbę martwych kart ocenia na jakieś 800, co daje około 2 proc. sprzedaży w 2008 r. – wynik z ubiegłego roku to 45 tys. sztuk. Większy jest odsetek ukaranych odebraniem premii pracowników. – Sądzę, że jest to 200-300 osób spośród 4 tys. pracowników banku – mówi Wojciech Kaczorowski.
Stracili nie tylko premie, ale również tzw. kredyty awansu, czyli ciułane przez lata za dobre wyniki punkty, które pomagają w staraniach o podwyżki i ułatwiają drogę kariery w Millennium.„, czytamy.
„- Jak dla mnie, bank robi oszczędności kosztem pracowników. Już w styczniu wezwał mnie szef regionu i zaproponował: albo się zwalniam, albo przyśle audyt, który na pewno coś znajdzie, i wtedy dyscyplinarka. Zwolniłam się – mówi była kierowniczka jednego z oddziałów. O premii za 2008 r., podobnie jak obsada jej placówki, może zapomnieć. Właśnie o stosowanie odpowiedzialności zbiorowej pracownicy banku mają największy żal: zawinił jeden, karę ponieśli grupowo.”, czytamy dalej.
Sprawa Millennium wywołała burzę na internetowych forach. Wielu pracowników skarży się, że dostali propozycje nie do odrzucenia – albo odejdą z pracy dobrowolnie, albo bank zwolni ich dyscyplinarnie. Narzekają, że plany sprzedażowe były zbyt wyśrubowane, a o procederze zakładania kart na osoby z rodziny wiedzieli kierownicy oddziałów. Podkreślają, że wcześniej nikt nie uważał takiego procederu z nielegalny.
Więcej szczegołów w „Pulsie Biznesu”.
Na podstawie: Eugeniusz Twaróg