Jak Pan ocenia ustawę o upadłości konsumenckiej?
To bardzo restrykcyjna ustawa, która liczbę osób uprawnionych do ogłoszenia upadłości konsumenckiej zawęża tylko do tych, którzy w wyniku zdarzeń losowych nie mogą spłacić swoich zobowiązań.
To chyba dobrze, bo dlaczego mają mieć umorzone długi ci, którzy bez zastanowienia brali kredyty.
Trzeba pamiętać, że istnieje cała rzesza osób, które przestały spłacać kredyty, bo zmieniły się ich warunki życia, np. ktoś stracił pracę, firma mu nie płaci albo wysłała go na bezpłatny urlop.
Ale w takiej sytuacji lepiej by było, gdyby dłużnik dogadał się z bankiem.
Niestety, ustawa nie przewiduje postępowania układowego. A to rozwiązanie stosowane np. we Francji czy w Niemczech. Tam dłużnik i wierzyciel wspólnie ustalają, w jaki sposób będzie się odbywała spłata długu. Nad całością czuwa sąd. I dopiero jeśli okaże się, że dłużnik podejmuje działania na szkodę wierzyciela, jego majątek zostanie zlicytowany.
Ile osób skorzysta z regulacji, która wchodzi w życie?
Nie więcej niż 2-3 proc. tych, którzy nie są w stanie regulować swych zobowiązań.