W USA środowa sesja była poświecona tylko i wyłącznie czekaniem na komunikat FOMC. W zasadzie to, co działo się na rynkach przed komunikatem nie ma żadnego znaczenia. Istotne jest tylko to, czym Fed zaskoczył rynek. Po pierwsze oczywiście nie zmienił poziomu stóp procentowych (0 – 0,25 proc.). Po drugie widać było w komunikacie, że Komitet bardziej pesymistycznie niż ostatnio ocenia sytuację.
Zniknęło stwierdzenie o rozpoczęcia gospodarczego ożywienia w tym roku. Po trzecie i najważniejsze Fed postanowił drukować pieniądze w celu zasilenia gospodarki gotówką. Najważniejsze było to, że postanowił wykupić w ciągu 6 miesięcy długoterminowe obligacje za sumę 300 mld USD. Tego rynki nie oczekiwały. Mówiono, że to może kiedyś nastąpić, ale że Fed użyje tej broni w sytuacji krytycznej. Widocznie członkowie Komitetu doszli do wniosku, że jest krytyczna.
Wpływ tego komunikatu na rynki był piorunujący. Kurs EUR/USD, który już przedtem delikatnie rósł, gwałtownie ruszył na północ. Już dawno nie widziałem takiej przeceny dolara (3 procent). Formacja podwójnego dna zadziałała. Niewykluczone nawet, że fala C korekty już się skończyła i dolara czeka dłuższy okres osłabienia. To osłabienie dolara odwróciło trendy na rynku surowcowym. Przed decyzją FOMC surowce traciły. Po ogłoszeniu komunikatu FOMC kierunek cen surowców zmienił kierunek. Ropa, miedź i złoto zakończyły sesję zwyżką i mogą tę zwyżkę kontynuować.
Rynek akcji rozpoczął sesję spadkiem, ale już przed ogłoszeniem komunikatu FOMC indeks S&P 500 kręcił się w okolicy poziomu wtorkowego zamknięcia, a NASDAQ rósł. Po ogłoszeniu komunikatu FOMC indeksy eksplodowały. Nikt nie zwracał uwagi na nadzwyczajność środków zastosowanych przez Fed, co przecież nic dobrego gospodarce nie wróży. Kupowano akcje licząc na to, że Fed będzie w nieskończoność zalewał rynek gotówką, a to wydobędzie gospodarkę z recesji. Inflacją, którą to działanie wywoła, Amerykanie będą się martwić później. S&P 500 wrócił nad linię szyi hipotetycznej formacji podwójnego szczytu. Jednak dopiero wtedy, kiedy pokona 5. miesięczną linię trendu spadkowego (820 pkt.) będzie można prognozować, że dojdzie do 1000 pkt.
W środę W Polsce odbicie kursów walut od dolnego ograniczeniu kanału trendu wzrostowego stało się faktem. Od rana kursy bardzo szybko rosły i wydawało się, że musimy zakończyć dzień dużym wzrostem kursów, ale komunikat FOMC wszystko zmienił. Gwałtowne, trzyprocentowe, osłabienie dolara w stosunku do euro wzmocniło złotego do dolara (o blisko 4 procent), dzięki czemu kurs USD/PLN opuścił dołem kanał półrocznego trendu wzrostowego.
Opublikowane w środę dane makro nie miały wpływu na kursy walut (ceny akcji). W lutym w Polsce dynamika produkcji spadła o 14,3 proc. rok do roku. W zeszłym tygodniu Ministerstwo Gospodarki prognozowało, że dynamika produkcji spadła o 10 proc. Konsensu rynkowy mówi o spadku o 16,6 proc. Można więc powiedzieć, że dane były gorsze od urzędowego optymizmu ministerstwa, ale lepsze od oczekiwań ekonomistów. Poza tym w lutym produkcja wzrosła w stosunku do stycznia o 2,7 proc. Inaczej mówiąc: źle, ale nie beznadziejnie. Dosyć zaskakujący był wzrost cen produkcji (5,4 proc. r/r – oczekiwano 3,5 proc.). Co prawda PPI nie jest ulubionym wskaźnikiem banków centralnych, ale jednak taki wzrost inflacji (słaby złoty) jest niepokojący.
Na GPW środowa sesja rozpoczęła się od wzrostu indeksów (pokłosie sesji w USA), ale były one niewielkie, a słabość rynku biła w oczy. Nic dziwnego, że już przed 10.00 WIG20 wykorzystał pogorszenie nastrojów w Europie i wylądował na minusach. Od tego momentu na rynku zapanował marazm połączony z nietrwałą stabilizacją. Znowu, tak jak i we wtorek, najmocniej niedźwiedziom pomagały akcje banków. Już przed południem rozpoczęło się stałe i systematyczne osuwanie indeksów, co tuż po 15.00 zakończyło się paroksyzmem podaży (koszyki). Co prawda potem WIG20 odrobił 12 punktów, ale i tak zakończył sesję dwuprocentowym spadkiem. Sesja charakteryzowała się znikomym obrotem, co może tylko martwić. Jak widać OFE nie bronią rynku i czekają na przecenę wywołaną piątkowym wygasaniem marcowej linii kontraktów. Rozgrywającym kontrakty bardzo się taka bierność popytu podoba – mogą robić to, co chcą. A najwyraźniej chcą spuścić rynek niżej.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi