We wtorek indeksy europejskie nadal spadały. Duże wrażenie wywarł na rynkach raport agencji ratingowej Moody’s Investors Services. Ostrzegano w nim przed pogorszeniem wyników finansowych i obniżeniu ratingów banków w Austrii, Włoszech, Francji, Belgii, Niemczech i Szwecji. Banki z tych krajów (za pośrednictwem swoich banków – córek) kontrolują 84 procent rynku kredytowego w Europie Wschodniej, której gospodarka jest w poważnych opałach. Sesje zakończyły się blisko poziomów minimalnych (i coraz bliżej listopadowego dna).
Można było mieć nadzieję, że po 3 dniach długiego weekendu Amerykanie powrócą w niezłych nastrojach na rynek. Bardzo często, wręcz najczęściej, gracze w USA lekceważą to, co dzieje się w Azji czy w Europie. Nie tym razem jednak. Przecena sektora finansowego w Azji i Europie przeniosła się również na rynki amerykańskie. Pomagało niedźwiedziom to, że nadal nie dotarły na rynek informacje o szczegółach planu ratowania banków amerykańskich. Szkodził też cenom akcji kolejny skandal. SEC (komisja papierów wartościowych) oskarżyła spółkę Stanford Financial Group o wielomiliardowe oszustwo. To już kolejny taki przypadek.
Indeksy już po 30 minutach traciły po 4 procent. Od tego momentu weszły w trend boczny. Czekano jak zwykle na końcowe minuty sesji, kiedy to bardzo często dochodzi od decydującej rozgrywki, która może zmienić obraz całej sesji. Odpowiedź na jedno pytanie było najważniejsza: czy uda się ocalić miesięczny trend boczny, czyli zakończyć sesję ponad poziomem 804 pkt.? Nie udało się. Wyłamanie otwiera drogę do 780 pkt. (szyja dużej formacji podwójnego szczytu, a potem do 740 pkt. – dołek z listopada. Potwierdzenie przełamania 780 pkt. otwierałoby drogę ku 400 pkt.
W Polsce we wtorek od rana złoty kontynuował przecenę. Spadek kursu EUR/USD i raport agencji ratingowej Moody’s Investors Services przedłużyły panikę, co zaowocowało testowaniem przez EUR/PLN szczytu z 1 marca 2004 (4,9426 PLN). Kurs zbliżył się na odległość 2 groszy do tego poziomu, po czym odskoczył jak oparzony. Była to normalne reakcja psychologiczna – realizacja zysków pobliżu ważnego poziomu. Z całą pewnością wpływ miała też wypowiedź wicepremiera Grzegorza Schetyny. Powiedział on, że Rada Ministrów będzie rozmawiała o problemach złotego. Stwierdził też, że rząd „na pewno” będzie reagował. Można się tylko dziwić (i niepokoić), że reakcja była tak słaba. Wyglądało to tak jakby rynek nie wierzył w to, że rząd podejmie decyzję o takiej interwencji lub zakładał, że nic ona nie da.
Potwierdzało też tezę popołudniowe zachowanie rynku, kiedy to kurs EUR/PLN znowu atakował rekord. Dopiero konferencja premiera Donalda Tuska, który powiedział, że rząd będzie interweniował, jeśli kurs EUR/PLN przełamie poziom 5 złotych, zmusiła rynek do korekty, która jednak trwała tylko kilkanaście minut. Pierwszy raz w życiu widzę, żeby ktoś mówił o poziomie, na którym będzie interweniował. Zawsze moment uderzenia zachowuje się w tajemnicy – to ma być niespodzianka, dlatego, żeby interwencja mocniej wpłynęła na rynek. Ogłaszanie poziomu prowokuje graczy do testu i sprawdzenia siły interwencji, a to nakłada na interweniującego obowiązek użycia dużych środków i bardzo różnie może się skończyć. Wydaje się, że premier po prostu nie chce interweniować i ma nadzieję, że rynek sam, pod wpływem jego słów spod 5 zł. zawróci. Ten rząd ma sporo szczęścia, więc kto wie?
Polski rynek akcji też przeżywał we wtorek kolejne trudne chwile. Sesja rozpoczęła się od kolejnego, blisko czteroprocentowego spadku WIG20. Potem, do około godziny 11.00 straty były nieśmiało redukowane, ale od tego momentu zaczął się powolny zjazd połączony z testowaniem sesyjnych minimów. Nadal fatalnie zachowywały się akcje banków (szczególnie Pekao o Getin). Po upublicznieniu raportu Moody’s Investors Services takie zachowanie tego sektora nie mogło dziwić. KGHM na początku sesji usiłowała ratować rynek, ale spadek cen miedzi wymusił spadek ceny również tych akcji.
Po publikacji danych z USA WIG20 zwiększył skalę spadku do ponad 5 procent, a fatalne rozpoczęcie sesji w USA i nasz fixing doprowadziło do olbrzymiej przeceny – spadku WIG20 o 7,5 procent. Kierunek indeksów potwierdzony został przez wyraźny wzrost obrotów. Przez tę przecenę WIG20 dotarł do poziomu z połowy 2003 roku. Praktycznie wymazał już całą hossę. Indeks jest już blisko poziomu 1.300 pkt., który to poziom zapowiadała analiza techniczna. Takich nastrojów nie da się odwrócić w parę dni.
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi