Tak słabą aktywność można było tłumaczyć świętem w Stanach i brakiem danych gospodarczych, jednak to zaledwie krótkoterminowe przyczyny. Prawdziwym powodem jest wymuszone ograniczenie zmienności po rajdach indeksów z ostatnich miesięcy. Większość graczy postanowiła się wstrzymać z istotnymi decyzjami do momentu wyklarowania się sytuacji. A ponieważ do tego dojdzie dopiero w momencie wyjścia rynków powyżej maksimów lub minimów z lipca. Obecnie jesteśmy dokładnie w połowie tego przedziału zatem nic dziwnego, że nikt nie chce ryzykować błędnych decyzji.
Trudno oczekiwać aby dzisiaj sesja potoczyła się inaczej niż wczoraj. Co prawda Amerykanie ruszą do handlu po 3 dniach przerwy, ale nie będzie żadnych istotnych danych makro, a emocje wywołane osłabnięciem huraganu Gustav nie będą mieć już znaczenia. Ciężko również oczekiwać impulsów z europejskich parkietów, ponieważ jedyna informacja dziś to wielkość inflacji PPI (czyli w cenach producentów). Przewiduje się jej wzrost, ale to inflacja CPI (konsumencka) wywołuje największe poruszenie, a jej wartość dla strefy Euro za lipiec jest już znana (3,8 proc.) Wszystkim inwestorom przyjdzie zatem czekać na jakieś nadzwyczajne okoliczności, a jeżeli te się nie pojawią to rynki w spokoju dotrwają do końca sesji.
W poniedziałkowym handlu największą uwagę skupiały na sobie małe i średnie spółki. Warto zaznaczyć, że powracające do tego zapomnianego segmentu rynku byki mają stoją przed szansą przełamania linii rocznego trendu spadkowego. Sytuacja jest o tyle ważna, że jeżeli ta sztuka im się nie uda i najbliższe sesje spowodują wyprzedaż to niedźwiedzie z pewnością wykorzystają taki prezent. Zatem trzymajmy kciuki za byki.
Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse