Spekulacje o tym, kto położy rękę na Pekao i BPH, drugim i trzecim największym banku detalicznym w Polsce, trwają już od kilku miesięcy, czyli od ogłoszenia planów fuzji ich inwestorów strategicznych. Chociaż to UniCredito jest stroną przejmującą, to jeszcze do niedawna było niemal pewne, że fuzją w Polsce zajmą się Niemcy. Włosi, ogłaszając fuzję, powierzyli zarządzanie całą Europą Środkową człowiekowi HVB Dieterowi Hampelowi. Poza tym HVB ma w Wiedniu holding BACA, gotową strukturę organizacyjną, której częścią jest dziś BPH.
Nic dziwnego, że wśród analityków wciąż panuje przekonanie, że w Polsce fuzja będzie przeprowadzona pod dyktando HVB i jego austriackiego ramienia. A w konsekwencji nowo powstały bank obsługujący w sumie 5 mln klientów będzie bardziej podobny do BPH niż do Pekao. Według analityków byłoby to logiczne, bo w ostatnich pięciu latach to agresywna strategia BPH przynosiła większe sukcesy – bank powoli, acz systematycznie gonił Pekao. Tę wizję potwierdzała obserwacja działań szefów BPH. W ostatnich miesiącach inwestowali miliony złotych w nowe produkty, nowoczesny system informatyczny i kosztowne kampanie reklamowe. I to mimo włoskich wytycznych, że ze względu na planowaną fuzję Pekao i BPH oba banki mają zaprzestać kosztownych projektów.
Europejska prasa ostatnio donosi jednak, że układ sił w Polsce ma wyglądać inaczej. Austriackie pismo „Format” twierdzi, że prezes UniCredito Alessandro Profumo dąży do uniezależnienia obu polskich banków od austriackiej centrali. Prasa niemiecka i austriacka – m.in. „Kronen Zeitung”, „Die Presse”, „Der Standard” oraz „Wiener Zeitung” – donosi, że UniCredito już zdecydowało o „wyssaniu” z wiedeńskiego holdingu BACA do osobnej struktury wszystkich aktywów środkowoeuropejskich, w tym Pekao i BPH. Pod bezpośrednim zarządem austriackiej centrali BACA miałaby pozostać tylko bankowa działalność w samej Austrii. Reszta biznesu środkowoeuropejskiego miałaby już bezpośrednio podlegać UniCredito.
Według „Gazety” oznaczałoby to, że Włosi chcą jednak zarezerwować dla siebie decydujący głos przy łączeniu polskich banków. Przedstawiona kilka dni temu przez zarząd UniCredito struktura grupy po fuzji częściowo potwierdza te doniesienia. Z dokumentu można się dowiedzieć, że paneuropejski bank będzie się dzielił na cztery podstawowe sekcje: bankowość detaliczną, prywatną, korporacyjną i inwestycyjną. Pierwsze dwa będą zarządzane z Mediolanu, a pozostałe z Monachium. Będzie też dodatkowy dział CEE (Europy Środkowej i Wschodniej) zarządzany z Wiednia i Monachium. Włosi nie wspominają o zamiarach podziału BACA, ale nie tłumaczą też powodów rozdzielenia centrali na dwa miejsca.
Nieoficjalne źródła bankowe twierdzą, że słabnąca pozycja Niemców i Austriaków to fakt, który dotyczy zresztą nie tylko polskich aspektów wielkiej fuzji. Włosi, mając w garści kontrolny pakiet HVB, coraz mniej liczą się z przejmowanym partnerem. O ile w ostatnich tygodniach każdy komunikat dotyczący fuzji był opatrzony specjalnym logo złożonym z nazw obu łączących się banków, o tyle na piątkowym liście prezesów Profumo i Rampla było już tylko wielkie logo „UniCredit Group”. W czwartek HVB poinformował zaś o rezygnacji przewodniczącego swej rady nadzorczej Albrechta Schmidta, przeciwnika fuzji z UniCredito. Schmidt, gdy był jeszcze prezesem niemieckiego banku (zrezygnował w 2002 r.), powtarzał, że byłby skłonny zaangażować się w fuzję tylko przy gwarancji, że liderem będzie HVB.
Gdyby rzeczywiście polskie banki (już połączone lub każdy z nich osobno) zostały wniesione do nowej spółki CEE Holding, to ich znaczenie w grupie UniCredito-HVB byłoby bez porównania większe, niż gdyby miały pozostać pod władzą austriackiego BACA. Dla wiedeńskiego holdingu polskie aktywa byłyby tylko kwiatkiem do kożucha. Dość powiedzieć, że portfel kredytowy BACA w Austrii to 51 mld euro, czyli o 10 mld euro więcej, niż portfele razem wziętych wszystkich 16 krajów tzw. nowej Europy, które mają współtworzyć potęgę wielkiej UniCredit Group. Potencjał polskich banków w CEE Holding byłby zgoła inny. Pod względem liczby oddziałów połączone Pekao i BPH byłyby największym bankiem środkowo-wschodniej grupy UniCredito. 1250 placówek to dwa razy więcej niż banki UniCredito i HVB w Turcji, cztery-pięć razy więcej niż ich banki w Bułgarii i Chorwacji. Portfele kredytów i depozytów Pekao i BPH stanowiłyby 30-40 proc. łącznej ich wartości w CEE Holding. Z taką pozycją wyjściową polska część UniCredito miałaby też największą szansę, by na zlecenie Włochów „kolonizować” kraje położone na wschód od nas, w których paneuropejska grupa nie jest jeszcze obecna – czytamy.