Tylko 4 proc. Polaków mogłoby pozwolić sobie na roczny bezpłatny urlop bez ryzyka wpadnięcia w tarapaty finansowe, dwa-trzy miesiące przetrwałoby 12 proc. spośród nas. Większość Polaków nie ma bowiem żadnych oszczędności.
Do takich wniosków doszła firma badawcza Acxiom, która dwukrotnie – w czerwcu i w październiku – sprawdziła nasze skłonności do oszczędzania. Za każdym razem zebrała prawie 24 tys. ankiet.
Okazuje się, że skłonność do odkładania pieniędzy rośnie z wiekiem. Statystyczny oszczędzający ma 30-50 lat, średnie lub wyższe wykształcenie, rodzinę i ponadprzeciętne dochody. Ma też dom lub mieszkanie i co najmniej jeden samochód. Na podstawowe artykuły wydaje tygodniowo od 150 do 250 zł. Prawie 40 proc. ciułaczy ma w domu własny komputer.
Z badań wynika, że najwięcej oszczędzających mieszka w województwie mazowieckim, ale nieźle na tym tle wypada też południowa i wschodnia Polska. Na dalszych pozycjach są mieszkańcy województw małopolskiego, podkarpackiego, lubelskiego i podlaskiego.
60 proc. ankietowanych przez Acxiom twierdzi, że nie ma żadnych oszczędności. – Niski poziom oszczędności oznacza, że mamy w Polsce niskie dochody, co nie jest żadnym odkryciem. Zresztą żyjemy w cywilizacji konsumpcji: agresywna i wszechogarniająca reklama nakładania nas do kupowania nawet za cenę kredytu, a nie do oszczędzania – komentuje dr Krzysztof Podemski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Z badań wynika też, że o ile 40 proc. osób deklaruje, że ma jakieś zaskórniaki, o tyle ledwie jedna trzecia z nich (12 proc.) korzysta z instrumentów finansowych związanych z oszczędzaniem – zakłada lokaty terminowe, kupuje akcje, obligacje czy jednostki funduszy inwestycyjnych.
Co na ten temat sądzą banki? – Obecnie przy niskich stopach procentowych wkładów terminowych na lokatach proponujemy klientom inne niż lokaty, bardziej wyrafinowane instrumenty finansowe, które – choć obciążone pewnym ryzykiem – dają zwykle większą stopę zwrotu – tłumaczy Robert Moreń, rzecznik Pekao SA.
Podkreśla jednak, że i w tym przypadku zauważa się regionalne różnice: z takich form pomnażania pieniędzy chętniej korzystają mieszkańcy dużych miast, zwłaszcza w zachodniej Polsce. Mieszkańcy wschodniej Polski są raczej tradycjonalistami i wolą oszczędzać, trzymając pieniądze po prostu na koncie lub w walucie obcej.
Jest jeszcze jedno regionalne rozróżnienie, które dostrzega Moreń. Polacy na tzw. ścianie wschodniej (zwłaszcza w Lubelskiem i Podkarpackiem) wolą odkładać w dolarach, nawet gdy ta waluta traci! Zdaniem rzecznika Pekao SA wiąże się to z tym, że sporo mieszkańców z tej części Polski wyjeżdża do pracy w USA. Z kolei Zachód woli złotówki, a na terenach graniczących z Niemcami rośnie wartość depozytów w euro – czytamy.