Trzeba przyznać, że wczorajsze sesje w Polsce i w USA poza dodatnim dorobkiem indeksów miały jeszcze jeden ciekawy wspólny mianownik: asymetryczne traktowanie złych i dobrych informacji. Obecnie akcenty rozłożone są zdecydowanie na korzyść pozytywnych wieści kosztem tych niedobrych, na razie ignorowanych.
Za oceanem trwa radość z taniejących w oczach surowców, co przekłada się na osłabienie przyszłych napięć inflacyjnych i redukuje ryzyko kolejnego zacieśnienia polityki kredytowej przez bank FED. Byczy sentyment sprawił, że opublikowane o 14.30 naszego czasu bardzo niekorzystne dane o deficycie handlowym USA w lipcu (rekordowe 68 mld dolarów wobec oczekiwanych 65,5) przeszły zupełnie bez echa. Dolar nawet wbrew logice umocnił się do euro w okolice poziomu 1,267. Najwyraźniej rynek przypisał ten zły odczyt wysokim lipcowym cenom ropy importowanej przez USA w wielkich ilościach.
W Polsce do uodpornienia giełdy i (w nieco mniejszym stopniu) złotówki na tarcia koalicyjne i działania bankowej komisji śledczej już dawno zdążyliśmy się przyzwyczaić, a na fali wtorkowych zakupów zignorowano dane NBP o wysokim deficycie obrotów bieżących, który wyniósł w lipcu aż 794 mln euro wobec uśrednionej prognozy na poziomie 160 mln. Z komentarza NBP wynika, że za taki wynik w znacznym stopniu odpowiada przypadająca na lipiec wypłata dywidend dla zagranicznych akcjonariuszy, nie bez znaczenia pozostaje też większa dynamika importu niż eksportu. Mimo zadziwiająco dużej rozbieżności podanego odczytu względem prognoz, notowania złotówki przebiegały spokojnie. Lekkie umocnienie do euro (wycenianego wieczorem na ok. 3,97 zł) oraz konsolidacja na dolarze w okolicach 3,13 to raczej wynik naśladowania pary EUR/USD.
Można być bliskim pewności, że pierwsza część dzisiejszej sesji będzie wzrostowa w reakcji m. in. na trzycyfrowy wzrost amerykańskiego DJ Industrial Average do 11500 punktów, niewidzianych od maja br. Ponadto późnym wieczorem premier zapowiedział powrót Zyty Gilowskiej do rządu na wcześniej zajmowane przez nią stanowisko. Dobry sentyment do akcji przynajmniej na otwarciu może być dodatkowo podtrzymany przez umiarkowane zwyżki na giełdach azjatyckich oraz niemal dwuprocentowy wzrost giełdy w Indiach.
Trzeba jednak mieć na uwadze drugą stronę medalu, czyli kolejne spadki cen surowców. Notowania baryłki lekkiego gatunku ropy naftowej mimo początkowych prób utrzymania poziomu 65 USD zanurkowały ostatecznie na giełdzie NYMEX o niemal 3% do niecałych 64 dolarów. Dwuprocentowemu spadkowi nie oparł się gaz, natomiast miedź staniała o 1,3% do niemal 7480 USD za tonę. Te tendencje, jeśli nie dziś, to zapewne niedługo odcisną swój negatywny wpływ na notowania rodzimych spółek surowcowych, mających znaczny udział w indeksie WIG20. Do piątku jednak działania arbitrażystów czy innych grup interesu mogą zamazywać prawdziwy obraz rynku. Istotnie, obecny tydzień zdaje się nieco wymykać racjonalnym analizom z racji trwającego rolowania gasnących w piątek wrześniowych serii kontraktów futures i opcji na odpowiadające serie grudniowe.