Systematycznie od roku wzrasta dostępność kredytów na finansowanie bieżącej działalności. Coraz częściej również banki, które jeszcze nie wydawały biznesowych kart kredytowych, decydują się na wprowadzenie ich do oferty standardowej, ale te liberalizacje dotyczą przedsiębiorców małych i średnich.
Jest o co walczyć
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego przychody mikrofirm w ubiegłym roku wyniosły 622 mld zł, a koszty 552,5 mld zł. Połowa z 1648 tys. mikroprzedsiębiorców prowadzi działalność handlową, 13 proc. świadczy usługi pośrednictwa finansowego, a 10 proc. usługi z zakresu obsługi firm i nieruchomości. Znaczny odsetek mikroprzedsiębiorców zajmuje się również budownictwem i przemysłem. Średnie roczne przychody mikroprzedsiębiorcy wyniosły w ubiegłym roku ok. 180 tys. zł (159 tys. zł w 2005 roku). Szacuje się, że liczba mikroprzedsiębiorstw będzie rosła w tempie kilkunastu procent rocznie. Tymczasem banki wciąż obsługują mikrofirmy „przy okazji” i „dlatego, że wypada”. Kilka miesięcy temu Piotr Czarnecki, prezes Raiffeisen Banku w rozmowie z „Gazetą Bankową” ocenił ten rynek jako wyjątkowo trudny z powodu bardzo dynamicznych zmian i stałej fluktuacji, podyktowanych zwykle trudnościami w dostosowaniu przedsiębiorstwa do zmieniających się warunków gospodarczych. Trudno odmówić słuszności tym poglądom.
Kredyty dostępne
Duży popyt na kredyty i konkurencja na rynku bankowym wymusiły na bankach złagodzenie warunków i kryteria przyznawania kredytów dla małych i średnich przedsiębiorstw.
Wzrost popytu na kredyty wśród małych i średnich firm jest podyktowany przede wszystkim poszukiwaniem źródeł finansowania wcale nie bieżącej działalności, lecz inwestycji. Niemalże 40 proc. przedsiębiorstw do sfinansowania nowych inwestycji wykorzystuje właśnie kredyt bankowy, natomiast finansowanie własne schodzi na dalszy plan (głównie dlatego, że rośnie również skala inwestycji).
Znaczenie ma także duża liczba fuzji i przejęć w tym sektorze, które bez wsparcia kredytowego banków nie mogłyby się odbyć. Bankowcy wskazują, że sygnałem dla łagodzenia polityki kredytowej jest utrzymująca się na niskim poziomie liczba kredytów zagrożonych.
Najpowszechniejszym przejawem łagodzenia polityki kredytowej było obniżanie marż kredytowych, rzadziej wydłużanie okresu kredytowania czy zmniejszenie wymogów w zakresie zabezpieczeń kredytów.
Bankowcy badani przez Narodowy Bank Polski przewidują (70 proc. ankietowanych), że ta tendencja będzie się nasilać i banki nadal będą bardzo mocno łagodziły politykę kredytową wobec sektora małych i średnich przedsiębiorstw, a presja na łagodzenie warunków kredytowania wciąż będzie powodowana wzrostem zapotrzebowania na kredyty (głównie długoterminowe) wśród przedsiębiorców. Według prognoz NBP na IV kwartał 2007 roku wskaźnik zadłużenia wzrósł do najwyższego poziomu w historii badania.
Kartą do klienta
Jedną z zyskujących na znaczeniu form finansowania bieżącej działalności przedsiębiorstwa stają się karty kredytowe. Kredyty bowiem nie zawsze załatwiają sprawę. Z pierwszego przeprowadzonego w Polsce badania dotyczącego sposobów dokonywania płatności w sektorze MSP, przeprowadzonego przez Research International Pentor w kwietniu tego roku na próbie 500 mikro, małych i średnich firm z całej Polski wynika, że z kart korzysta ok. 34 proc. przedsiębiorców, którzy sięgają po nie najczęściej podczas podróży służbowych (23 proc.), na stacjach benzynowych (24 proc.), płacąc koszty reprezentacji (14 proc.), czy za serwisowanie samochodu (10 proc.). Natomiast 21 proc. ankietowanych deklaruje, że są skłonni opłacać kartą rachunki, które dotąd opłacali w inny sposób (np. przelewem). Przedsiębiorcy cenią karty przede wszystkim jako formę niedrogiego kredytu lub raczej możliwość odroczenia płatności na okres dłuższy niż 30 dni oraz jako narzędzie kontroli wydatków pracowników. Jako najbardziej odpowiednie dla małych i średnich przedsiębiorstw respondenci wskazywali karty Visa (aż 43 proc. wskazań).
Mikro dla mikro
Na etapie początkowym budowania biznesu właściciele mikroprzedsiębiorstw nie są atrakcyjni dla banków – nie zachodzi więc konflikt interesów między mikrofunduszami a bankami. Kiedy jednak firmy zakładane od podstaw rozwijają się i zaczynają być poważnymi graczami na rynku, nie szukają kredytów w bankach, tylko pozostają – jako stali klienci – przy instytucjach mikrofinansowych. Te zaś, sprawdzonym przedsiębiorstwom, udzielają pożyczek przekraczających często 100 tys. zł. Analitycy finansowi zatrudniani w instytucjach mikrofinansowania zapewniają jednak, że jest to rynek zupełnie inny niż bankowy i instytucje finansowe z obu rynków nie wchodzą sobie w drogę i nieprędko będą to robić. Zwłaszcza że duża część przedsiębiorców woli prowadzić niewielką działalność usługową, nie angażując się w duże i trudne do spłacenia kredyty. Dlatego klienci mikrofunduszy zatrudniają najczęściej po kilka, najwyżej 10 osób.
Fundusze mikro powoli, ale skutecznie zajmują segment rynku usług finansowych, a w swej działalności kierują się także misją społeczną (m.in. walką z ubóstwem, wspieraniem przedsiębiorczości na terenach wiejskich i wśród kobiet). Firmy korzystające ze wsparcia mikrofunduszy zwykle dopiero po latach mogą stać się małymi lub średnimi przedsiębiorstwami, ponieważ bez mikrofinansowania nie miałyby nawet szansy rozpocząć działalności. Banki jednak zauważyły tę pomoc i zaczynają powoli wprowadzać do swoich ofert niewielkie kredyty „na start”. ING Bank Śląski oferuje np. osobom fizycznym prowadzącym działalność gospodarczą nie dłużej niż 6 miesięcy założenie konta wraz z kartą kredytową z limitem 3 tys. zł, nie żądając przy tym żadnych dokumentów i… wizytówki. A jeszcze do niedawna banki nie chciały nawet słyszeć o finansowaniu bieżącej działalności świeżo upieczonym przedsiębiorcom. Pole do popisu miały tu wówczas tylko mikrofundusze udzielając kredytów przedsiębiorcom bez historii prowadzenia firmy, bez zabezpieczeń, zastawu, historii kredytowej oraz obarczonym wysokim ryzykiem kredytowym.
Faktoring czy kredyt
Przedsiębiorcy poszukując finansowania zauważyli również, że łatwiej jest skorzystać z faktoringu niż z kredytu obrotowego, zwłaszcza jeśli nie mogą sprostać warunkom banków dotyczącym zabezpieczenia kredytu. Usługi faktoringowe świadczą poza wyspecjalizowanymi firmami również banki i firmy windykacyjne. Jednak przedstawiciele Polskiego Związku Faktorów zastanawiają się nad rzetelnością bankowej oferty faktoringowej.
– Czy banki rzeczywiście świadczą usługi faktoringowe, czy może sprzedają zakamuflowane kredyty, a przy okazji wyciągają dodatkowe pieniądze od klientów? – zastanawiał się podczas konferencji Polskiego Związku Faktorów Krzysztof Kuniewicz, dyrektor generalny Bibby Factor Polska i wiceprzewodniczący Komitetu Wykonawczego PZF. – Niektórym firmom windykacyjnym i bankom wydaje się, że skoro mają doświadczenia z dziedziny zarządzania należnościami, to mogą uprawiać faktoring. Dlatego to co oferują firmy windykacyjne a nazywane jest faktoringiem, tak naprawdę faktoringiem nie jest. Faktoring to pojemne słowo, więc każdy kto ma związek z klientem ma ambicję zostać faktorem.
Tymczasem sam tylko Raiffeisen Bank Polska wykupił w trzecim kwartale faktury o wartości 2 mld zł, co oznacza wzrost o 104 proc. w stosunku do tego samego okresu 2006 roku. Od początku roku bank skupił wierzytelności na kwotę 5,36 mld zł, czyli o 111 proc. więcej niż rok wcześniej. Natomiast według danych Polskiego Związku Faktorów, wartość wierzytelności wykupionych przez wszystkie skupione w Związku firmy (11 instytucji) tylko w pierwszych trzech miesiącach tego roku wyniosła 3,9 mld zł.