Zwracam się do Pana Posła z uprzejmą prośbą o złożenie interpelacji lub zapytania poselskiego do Ministra Sprawiedliwości lub ewentualnie także do innych członków Rządu Rzeczpospolitej Polskiej, w sprawie nieprzestrzegania praw osób świadczących pracę lub usługi na rzecz banków oraz innych instytucji finansowych w Polsce na zasadzie umowy agencyjnej, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii niedostatecznej implementacji dyrektywy 86/653/EWG w sprawie koordynacji ustawodawstwa Państw Członkowskich odnoszących się do przedstawicieli handlowych działających na własny rachunek. Nowa regulacja prawna agencji, która w odniesieniu do umów zawartych przed rokiem 2000 zaczęła obowiązywać w grudniu 2001, miała dostosować standard ochrony agenta jako słabszej strony stosunku zobowiązaniowego do poziomu istniejącego w Unii Europejskiej. Niestety, co wykażę na przykładzie mojej Agencji, ten ambitny plan nie powiódł się, a to z kolei wymaga podjęcia pilnych kroków zaradczych”. Tak zaczyna się list Mariusza Surmy skierowany do posłów VI kadencji.
Interpelacje poselskie złożyli na razie (w okresie od stycznia do marca) Tomasz Lenz, Grzegorz Karpiński i Iwona Guzowska z Platformy oraz Jarosław Rusiecki z PiS. Odpowiedzi doczekała się tylko jedna interpelacja, posła Karpińskiego, jego zdaniem mało satysfakcjonująca, zawierająca same ogólniki i nie odnosząca się wprost do problemu. Karpiński zapowiada, że będzie drążył temat.
Poseł do ministra
Poseł Tomasz Lenz uważa, że implementacja dyrektywy 86/653/EWG jest niedostateczna, ponieważ prawa osób świadczących pracę lub usługę na rzecz banków i innych instytucji finansowych na zasadzie umów agencyjnych nie są przestrzegane.
– W przypadku osób świadczących pracę lub usługę na rzecz banków kwestia ochrony agenta lub, w szerszej perspektywie, podmiotów działających w ramach outsourcingu wiąże się z problemem nieefektywnej kontroli przestrzegania przez banki zasad etycznych oraz zobowiązań prywatyzacyjnych – czytamy w interpelacji. To oznacza również, że agent funkcjonuje w układzie bank-własna firma niemalże jak pracownik, z tym wyjątkiem, że nie podlega przepisom kodeksu pracy, a w kwestiach spornych nie może się zwrócić do Państwowej Inspekcji Pracy. Refleksje podobne do tych snuli również agenci Pekao (kiedyś BPH), agenci ubezpieczeniowi (np. ING Nationale Nederlanden, Commercial Union). Tomasz Lenz zapytał więc w styczniu Jolantę Fedan, minister pracy i polityki społecznej, jakie jest jej stanowisko wobec problemu rzeczywistej sytuacji agenta na polskim rynku pracy. Odpowiedzi wciąż nie ma.
Jest natomiast odpowiedź na interpelację Grzegorz Karpińskiego, który ministra Ćwiąkalskiego zapytał czy obecnie obowiązujące przepisy o umowie agencyjnej w wystarczającym stopniu implementują dyrektywę 86/653/EWG oraz – jeśli nie – czy można się spodziewać odpowiednich propozycji zmian.
– Przedmiotowy akt ma zastosowanie do przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych (…). Dyrektywa reguluje wzajemne prawa i obowiązki w relacjach pomiędzy agentem a zleceniodawcą, nakazując obydwu stronom postępowanie sumienne i zgodne z zasadami dobrej wiary – w imieniu ministra Ćwiąkalskiego odpowiada Marian Cichosz, sekretarz stanu. I dalej: – Przedstawiciele doktryny pozytywnie wypowiadają się w kwestii implementacji dyrektywy 86/653/EWG do prawa polskiego. Według nich regulacje dotyczące umowy agencyjnej przystają w zupełności do dyrektywy, która we wszystkich państwach członkowskich stanowiła punkt wyjścia dla reformy przepisów o agencji. Podkreślono, że bardzo dobrze się stało, iż polski ustawodawca nie poprzestał na minimum zawartym w dyrektywie i objął zakresem regulacji także zagadnienia pominięte w tym akcie, a niezmiernie ważne biorąc pod uwagę potrzeby obrotu.
Marian Cichosz powołuje się dalej na publikacje dr Ewy Rott-Pietrzyk i konkluduje wszystko propozycją uznania, że obowiązujące w Polsce przepisy regulujące umowę agencyjną w pełni odpowiadają europejskim unormowaniom zawartym w dyrektywie, oraz że nie ma potrzeby wprowadzania żadnych zmian w prawie krajowym.
– Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma wpływu na korzystanie przez agentów z przysługujących im praw podmiotowych – odpowiada Cichosz.
– Bzdura – komentuje Iwona Guzowska, posłanka PO, która wciąż nie dostała odpowiedzi od ministra Ćwiąkalskiego. – To jakiś absurd. Nie rozumiem jak to możliwe, zwłaszcza że są już wyroki w sprawie Surmy przeciwko bankowi, dlaczego bank w dalszym ciągu stoi na stanowisku, że nie oszukał Surmy. Wyroki są, a wciąż nie można ich wyegzekwować od banku. Gdyby Mariusz Surma nie był tak zdeterminowany, to do dziś nie wiedzielibyśmy, że nasze prawo jest kulawe. Szkoda tylko, że inni agenci nie mają siły, żeby walczyć z bankami.
Agent niechroniony
Regulacja prawna agencji, która w odniesieniu do umów zawartych przed rokiem 2000 zaczęła obowiązywać w grudniu 2001 roku, miała dostosować standard ochrony agenta, jako słabszej strony stosunku zobowiązaniowego do poziomu istniejącego w Unii Europejskiej – słusznie zauważa poseł Jarosław Rusiecki (PiS). Plan niestety nie powiódł się, a w każdym razie nie tak jak życzyliby sobie tego agenci, czyli słabsza strona umowy. Jako przykład można podać agentów Dominet Banku (przed przejęciem banku przez Fortis), Pekao (do listopada 2007 agentów BPH), oraz walczących na własną rękę Marka Sabatnego (agent ubezpieczeniowy ING Nationale Nederlanden), Urszulę Gawrońską (agent ubezpieczeniowy Commercial Union) oraz właśnie Mariusza Surmę procesującego się z Citi.
Przypomnę. Surma pozyskał dla banku w latach 1999–2002 ponad 40 tys. klientów detalicznych, stwarzając wówczas dla tego banku niemal monopolistyczną pozycję na rynku kart kredytowych. Z raportów giełdowych banku wynika, że pozyskana baza klientów przyniosła bankowi w ostatnich latach przychody rzędu kilkudziesięciu milionów złotych.
Były już agent toczy przed sądami różnych instancji, włącznie z Sądem Najwyższym, bezprecedensowy w skali ogólnopolskiej spór sądowy, którego podstawą są rażące naruszenia praw agenta.
– Agencja domaga się od banku odszkodowania za bezprawne przejęcie przedsiębiorstwa MS Direct Sales przez konkurencyjne agencje działające na zlecenie i pod kierownictwem Banku Handlowego, to jest za czyn stanowiący naruszenie podstawowych zasad lojalności kontraktowej, oraz przepisów o zapobieganiu nieuczciwej konkurencji – pisze poseł Jarosław Rusiecki w interpelacji do ministra sprawiedliwości.
Zdaniem posła Rusieckiego, „łączenie struktur sprzedaży” – jak nazywał to bank – polegało na brutalnym rozparcelowaniu doświadczonego zespołu pracowniczego pomiędzy podmioty „zaprzyjaźnione” z ówczesnym kierownictwem BHW. W rezultacie jedna z najlepszych agencji sprzedaży produktów finansowych w kraju znalazła się na skraju bankructwa. Do dziś, pomimo upływu ponad 5 lat i kolejnych wyroków potwierdzających co do zasady roszczenia, Surma nie otrzymał należnych świadczeń związanych z zakończeniem współpracy. To oczywiście uniemożliwia ostateczne rozliczenie pracodawcy (MS Direct Sales Mariusza Surmy) z poszkodowanymi pracownikami oraz kontynuowanie i rozwijanie działalności.
A może zmienić prawo?
Zarówno Mariusz Surma, jak i poseł Rusiecki wspominają o podobnych sprawach toczących się na rynkach europejskich. Podają tu przykład – nomen omen dotyczący Citibanku – w krajach zachodnich. Belgijski Citibank został poddany miażdżącej krytyce prasowej za stosunkowo błahe wykroczenia przeciwko prawom klienta.
– To, że tego typu sytuacja ma miejsce w Polsce świadczy, że z jednej strony prawa agentów nie są przestrzegane na europejskim poziomie, a z drugiej, że prywatyzacja banków nie wiązała się z przejmowaniem lepszych, zachodnich standardów, a często oznaczała regres w stosunku do okresu sprzed prywatyzacji – uważa Jarosław Rusiecki. – Wobec niewydolności polskiego systemu sądowego i administracyjnego, europejskie gwarancje świadczenia wyrównawczego, świadczenia karencyjnego lub odszkodowania istnieją tylko na papierze. W krajach zachodnich, gdzie od lat obowiązuje dyrektywa 86/653/EWG, przeciętny czas od rozpatrzenia sporu do jego zakończenia jest kilkukrotnie krótszy.
Rzeczywiście. W Holandii jest to niespełna trzy miesiące, a w Polsce średnio 1004 dni. W sprawie Mariusza Surmy upłynęło aż 1800 dni od złożenia pozwu, aż w końcu sprawa wróciła do I instancji.
– Sytuacja agenta przypomina pod wieloma względami sytuację pracownika. Nie istnieje jednak żadna instytucja, na wzór Państwowej Inspekcji Pracy, która w trybie administracyjnym mogłaby tępić najgrubsze nadużycia – zauważa Rusiecki. – Troska o los pracowników zatrudnionych w agencji jest pozorna i przybiera wręcz karykaturalne formy. Z jednej strony państwo nie potrafi doprowadzić do szybkiego zamknięcia procedur sądowych i wyegzekwowania należnego agencji wielomilionowego odszkodowania, z drugiej zaś karze grzywną prezesa agencji za niewypłacenie wynagrodzeń pracownikom – dodaje i proponuje zmianę prawa.
Po pierwsze: wprowadzenie zmian do procedury cywilnej uruchamiającej szybką ścieżkę w sprawach agent-zleceniodawca, jak chociażby np. zapis, że tego typu sprawy powinny być rozstrzygane w terminie nie dłuższym niż 3 miesiące. Po drugie: wprowadzenie kar dla zleceniodawców na wzór kar dla pracodawców za szczególnie rażące naruszenie praw agentów oraz rozszerzenie kompetencji PIP na stosunki agencji.
MS Direct Sales – krótko o firmie
Spółka Mariusza Surmy była jedną z dwóch najlepszych regionalnych agencji sprzedających karty kredytowe Citibanku. Porównując liczbę zaakceptowanych wniosków o wydanie karty „wypracowanych” przez spółkę z Wrocławia z deklarowaną w raportach banku liczbą wyemitowanych kart kredytowych, można oszacować, że karty wydane dzięki MS Direct Sales stanowiły, według stanu na połowę 2002 roku, blisko 7,5 proc. kart kredytowych Citibanku. W ostatnich 12 miesiącach działalności we współpracy z bankiem spółka sprzedawała średnio blisko 900 kart miesięcznie, a w całym okresie funkcjonowania firmy średnia sprzedaży miesięcznej przekraczała 800 kart. To jednak tylko część, choć znaczna, działalności firmy. MS Direct Sales sprzedawała również rachunki osobiste i kredyty oferowane przez bank. O możliwościach zarobkowych spółki Mariusza Surmy na dzień wygaśnięcia umowy, czyli 1 czerwca 2002 roku, świadczyć mogą wyniki sprzedaży za okres bezpośrednio poprzedzający ten moment.
– Pewną trudność może tu sprawić dobór właściwego okresu – uważa Piotr Paszko, autor ekspertyz szacujących wartość spółki i świadczeń wyrównawczych. – Powinien to być czas w ten sposób dobrany, aby wykluczyć ewentualne przypadkowe i sezonowe zmiany wielkości sprzedaży. Powinien również obejmować czas na tyle mało odległy od dnia rozwiązania umowy, aby oddać faktyczne zdolności zarobkowe agencji, a nie zdolności historyczne. Wydaje się, że dość adekwatny byłby tu przedział roku, czyli okres od 1 czerwca 2001 do 31 maja 2002 roku.
W tym czasie spółka uzyskała przychody ze sprzedaży w wysokości ponad 4,7 mln zł, czyli średnio miesięcznie niemalże 380 tys. zł. Potwierdza to opinia biegłej Barbary Natorskiej-Zieniuk. Ta średnia nie jest jednak wolna od wad – uwzględnia czas, w którym obaj partnerzy byli już w sporze, a współpraca na linii bank-agent nie układała się najlepiej.
Zdaniem Piotra Paszko, ograniczenie działalności konkurencyjnej spółki Mariusza Surmy względem banku miało istotne skutki ekonomiczne, a ich skala była bardzo duża. Bank natomiast zachował swój stan posiadania na rynku kart kredytowych, kredytów i kont oraz naturalną retencję klientów. Pozyskał także klientów, których spółka MS Direct Sales pozyskałaby na rzecz innego zleceniodawcy po zakończeniu umowy z Citibankiem. MS Direct Sales utraciła jednak możliwości zarobkowe u konkurentów banku w wysokości wyższej niż wynikająca z umowy z Citibankiem.
– Świadczenie wyliczone przez Sąd Okręgowy należy uznać z ekonomicznego punktu widzenia za minimalną rekompensatę utraconych możliwości zarobkowych agenta oraz korzyść banku – uważa Piotr Paszko.
Sąd Okręgowy wyliczył średnią liczoną od 1999 roku, wliczając okres początkowej fazy rozwoju rynku pośrednictwa usług bankowych, a nadto w oparciu o wynagrodzenia w układzie kalkulacyjnym, czyli najniższe możliwe wynagrodzenia za tego typu usługę.
– Na Dolnym Śląsku MS Direct Sales brał udział w budowaniu bazy klientów, z których Citi korzysta do dzisiaj – przyznaje Piotr Paszko, autor ekspertyz. – Nigdy później bank nie pozyskiwał nowych użytkowników kart kredytowych tak szybko. A jego udział w rynku zaczął spadać. Od czasu, w którym umowa pomiędzy MS Direct Sales a bankiem została rozwiązana, udział w rynku kart Citi gwałtownie spada tracąc ostatecznie w 2006 roku pozycję lidera.
Nie oznacza to, że agencja Mariusza Surmy była jedyną przyczyną wysokiego udziału w rynku, ale pokazuje, że po okresie intensywnego budowania rynku i ponoszenia szczególnie wysokiego wysiłku, bank osłabił swoje zaangażowanie w pozyskiwanie klientów. Używając obrazowego porównania można podsumować, że po czasie zasiewów z lat 1998-2001 nadszedł czas zbiorów. Z jedną tylko uwagą – zasiewy, czyli budowanie rynku prowadzili niezależni agenci (na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie MS Direct Sales), natomiast korzyści z rynku bank postanowił czerpać sam bezpośrednio.
Na podstawie ekspertyz wykonanych przez Piotra Paszko, Alfa Advisers Professional Business Consulting: „Wyznaczenie świadczenia wyrównawczego MS Direct Sales sp. z o.o.” i „Oszacowania wartości przedsiębiorstwa MS Direct Sales sp. z o.o.”