„Dystrybutorzy produktów strukturyzowanych pobierają część finalnego zysku z takich inwestycji”
To domena funduszy hedge, które stosują takie opłaty za sukces inwestycyjny. W przypadku lokat strukturyzowanych takie rozwiązanie nie jest stosowane. Co więcej, byłoby technicznie trudne do realizacji. Oczywiście marża dystrybutora pobierana jest kosztem środków, które mogłyby zostać wydane na zakup opcji. Gdyby tej marży nie było wówczas opcja – a więc prawo do zysku w przyszłości – zostałaby kupiona za większą kwotę. W efekcie potencjalna stopa zwrotu z inwestycji mogłaby być wyższa. Jednak produktu bez marży nikt nie zrobi więc to tylko teoria. A zatem twierdzenie, że po zakończeniu lokaty instytucja finansowa zabierze inwestorowi jakąś porcją należnego mu zysku zwyczajnie wprowadza w błąd.
„Lokaty strukturyzowane dają zarobić maksymalnie kilkanaście procent rocznie”
Nie ma takiej reguły. Struktury to bardzo szeroka kategoria – mogą się wśród nich znaleźć produkty bardzo ryzykowne i jednocześnie oferujące szansę na bardzo wysoki zysk. Obowiązuje tutaj podstawowa zasada – im więcej ryzyka tym więcej można zarobić. Fakt, na polskim rynku królują relatywnie krótkie produkty z pełną gwarancją kapitału. Bezpieczeństwo jest więc na wysokim poziomie – klienci niechętnie widzą gwarancję kapitału niższą od 100 proc. Nie ma cudów. Jeśli mamy 2-letnią lokatę opartą o bardzo zmienny rynek (np. surowce rolne), która zapewnia pełną lub prawie pełną gwarancję kapitału wówczas nie liczmy na krociowe zyski. Podstawą konstrukcji struktur są opcje, a one działają na zasadzie zakładu – im mniej wydamy na zakład tym mniejsza szansa na wysoką wygraną.
„ Lokata strukturyzowana wymaga zamrożenia kapitału na kilka lat”
To mit ale mający swoje realne uzasadnienie – wiele produktów na polskim rynku jest oferowanych z wysokimi opłatami za przedterminowe wycofanie środków. Klienci są do takich konstrukcji przyzwyczajeni przez doradców finansowych oferujących fundusze inwestycyjne opakowane w ubezpieczenia. Tymczasem same lokaty strukturyzowane mogą być inwestycją płynną. Przykładem jest chociażby oferta certyfikatów notowanych na giełdzie ale też niektórych produktów zapakowanych w ubezpieczenie czy oferowanych jako obligacje w ramach ofert niepublicznych. Brak płynności wynika zatem z arbitralnych decyzji niektórych dystrybutorów, a nie z właściwości samych produktów strukturyzowanych.
„Partycypacja nie może być wyższa niż 100 proc. jeśli produkt zapewnia pełną gwarancją kapitału”
Oczywiście może – wszystko zależy od ceny opcji. W przypadku lokaty strukturyzowanej z pełną gwarancją kapitału z każdych 100 zł które wpłaca klienta określona kwota inwestowana jest bezpiecznie (najczęściej w obligacje) – tak, by w momencie zakończenia lokaty znów być warta 100 zł (stąd się bierze gwarancja kapitału). To co zostaje po zakupie obligacji dystrybutor przeznacza na zakup opcji oraz własną marżę. Jeśli kwota jaką można przeznaczyć na opcję jest wystarczająco wysoka by – mówiąc kolokwialnie – kupić całą opcję wówczas partycypacja wyniesie 100 proc. Oznacza to że inwestor ma prawo do całego zysku jaki wygeneruje aktywo, na którym oparta jest lokata. Opcja może być jednak na tyle tania, że będzie jej można kupić więcej – wówczas partycypacja będzie wyższa niż 100 proc. Dystrybutorzy wykorzystują fakt, że klienci nie domagają się partycypacji wyższej niż 100 proc. mimo, że czasem może im się ona „należeć”. Naturalne dla inwestora jest bowiem uzyskanie udziału w zysku na poziomie 100 proc. („zarobię tyle ile coś wzrośnie”) niż wyższym. Dla części klientów wariant z partycypacją rzędu np. 150 proc. może być mało zrozumiały czy wręcz podejrzany. Dla dystrybutorów to gratka – mimo że mogliby kupić więcej niż „jedną” opcję mogą wziąć zamiast tego wyższą marżę. I obie strony są zadowolone chociaż jedna nie ma pełnej informacji.
„Lokaty strukturyzowane nie zapewniają pełnej gwarancji kapitału – przecież jest inflacja”
Oczywiście, gwarancja kapitału jest tylko (i aż) nominalna, a nie realna (nie uwzględnia inflacji). Nie jest to więc stwierdzenie błędne. Błędem jest jednak wspominanie o inflacji tylko w kontekście produktów strukturyzowanych. Przecież zjada ona również zyski z lokat bankowych i z funduszy inwestycyjnych. Oczywiście jeśli fundusz zarobi 50 proc. wówczas nikt już się inflacją nie przejmuje. Ale jeśli zyska tylko 10 lub straci 30 procent? W każdym z tych przypadku trzeba sobie przypomnieć o odjęciu czterech (może wkrótce więcej?) procent w przypadku rocznej inwestycji.
„Lokaty strukturyzowane są skomplikowane”
Podobnie jak z kwestią płynności – mogą być ale wcale nie muszą. W Europie Zachodniej sprzedaje się bardzo wiele banalnie prostych produktów. Na przykład w Wielkiej Brytanii połowa struktur opiera się po prostu o indeks FTSE 100. W Polsce WIG20 jest raczej rzadko wykorzystywany – mimo, że przecież większość inwestorów inwestuje w akcje krajowe. Częściej spotkamy inwestycje w wymyślne indeksy, surowce rolne czy egzotyczne spółki. Dodatkowo pojawiają się skomplikowane wzory na wyliczenia zysku (tzw. formuły wypłaty). To wszystko można jednak uprościć na tyle, by z ofert mógł skorzystać ktoś kto nie ma pojęcia o finansach. Pytanie: czy dystrybutorzy przestaną się ścigać w „innowacyjności”? Tak, jeśli klienci zauważą że innowacyjność dla samej innowacyjności nie jest wielką wartością. Do tego czasu należy oczekiwać odkrywania przez instytucje finansowe kolejnych Złotych Graali.
Artykuł pochodzi z archiwalnego numeru Przeglądu Finansowego Bankier.pl. Chcesz otrzymywać aktualne informacje, nowe wywiady oraz podsumowanie najważniejszych wydarzeń mijającego tygodnia ze świata finansów?
Zapisz się na bezpłatną subskrypcję Przeglądu Finansowego Bankier.pl, by w każdy poniedziałek otrzymywać najnowszy numer naszego tygodnika.
Zapraszamy na http://www.bankier.pl/przeglad/! |