„Pat w NBP trwa niemal od początku roku, gdy rezygnację złożyli obaj wiceprezesi – Krzysztof Rybiński i Jerzy Pruski […] Powołanie nowych zastępców prezesa NBP wymaga podpisu premiera. A Donald Tusk przystał tylko na jednego zgłoszonego kandydata – Piotra Wiesiołka.”, przypomina „Gazeta”.
Witold Koziński, drugi zgłoszony przez prezesa NBP kandydat, nie uzyskał akceptacji premiera. Prezes Skrzypek uważa natomiast, że nie ma lepszego kandydata na zastępcę niż Koziński.
„Znawcy prawa konstytucyjnego uważają, że to prezes banku powinien ustąpić i zaproponować nową osobę na swojego zastępcę. – Kontrasygnata premiera nie jest czymś automatycznym. Nie można zmusić premiera do złożenia podpisu pod powołaniem wiceprezesa NBP – mówi Ryszard Piotrowski. – Premier, składając podpis, bierze na siebie odpowiedzialność karną i parlamentarną. Odmowa jest wpisana w logikę tego mechanizmu – potwierdza Piotr Winczorek. Piotrowski zaznacza jednak, że powody odmowy powinny być ważne (np. kwestie bezpieczeństwa państwa, a nie poglądy ekonomiczne). – Chodzi o to, by nie uzależnić NBP od premiera – wyjaśnia.”, czytamy.
„Inni konstytucjonaliści uważają, że o żadnym uzależnieniu nie może być mowy. – W konstytucji jest mowa o prezesie, zarządzie NBP i Radzie Polityki Pieniężnej. Wiceprezes jest tylko jednym z członków zarządu – przekonuje Marek Chmaj […].”, czytamy dalej.
Jerzy Pruski, rezygnując ze stanowiska oskarżył szefa banku Sławomira Skrzypka o marginalizowanie roli wiceprezesów i łamanie ustawy o NBP. Po odejściu z banku centralnego Jerzy Pruski trafił do PKO BP, gdzie objął fotel prezesa.
Więcej szczegółów w „Gazecie”.