O tym, że oczekiwania jednych i drugich coraz bardziej się rozmijają, świadczy spadek obrotów, które w poniedziałek ledwie przekroczyły miliard złotych. Spadkom najbardziej przysłużyły się największe banki, które odpoczywają po ubiegło tygodniowych fajerwerkach.
Generalnie nastroje na rynku nie są złe. Świadczy o tym choćby kolejny z serii udanych debiutów. Spółka Bakalland, wchodząc w poniedziałek na parkiet, dała inwestorom ponad 30 proc. zarobku. Rekord pobił też indeks małych spółek WIRR. Inny przykład? Kurs Agory, spółki wydającej m.in. Gazetę Wyborczą, jeszcze rano tracił ponad 4 proc., najpewniej w wyniku pogróżek polityków o możliwości zamknięcia flagowego tytułu tego wydawcy. Ale nie minęło kilka godzin, a papiery Agory wylądowały prawie 4 proc., ale… na plusie.
To też jest namacalny dowód na to, że każda poważniejsza przecena akcji jest przez graczy wykorzystywana do okazyjnych zakupów. W połączeniu z faktem, że choć niby mamy korektę, to rynek jakoś nie chce spadać, powinno to działać uspokajająco na inwestorów posiadających w portfelu akcje. Rynkowi chyba nie grozi poważniejsze tąpnięcie. Przynajmniej na razie, bo o ile dziś fakt, że rynek nie chce spadać, jest okolicznością ze wszech miar obiecującą, to z czasem gracze zaczną popadać we frustrację z powodu przedłużającej się stabilizacji. Dlatego byłoby dobrze, gdyby optymiści do końca przyszłego tygodnia zebrali siły i zrobili to, co dziś wydaje się nieuniknione – znów zabrali się za poprawianie historycznych rekordów. Póki co zanosi się jednak na ciąg dalszy wyczekiwania. Niewielkie wzrosty w poniedziałkowy wieczór na giełdach amerykańskich dają co najwyżej szansę na to, że we wtorek dla odmiany indeksy wzrosną o kilka dziesiątych procenta.
Niezależnie, czy kupujący wykonają ten decydujący ruch, czy też postanowią trzymać wszystkich w coraz większej niepewności, końcówka tygodnia i tak będzie nerwowa. Wygasające kontrakty terminowe na WIG20 to okazja dla tzw. arbitrażystów, czyli inwestorów zarabiających na różnicach kursów akcji i kontraktów terminowych na te same akcje. Arbitrażyści, sprzedając lub kupując – z czysto spekulacyjnych powodów – duże pakiety akcji lub kontraktów, mogą chwilowo chwiać rynkiem. Ale z punktu widzenia średnio- i długoterminowych inwestorów nie powinno to mieć większego znaczenia. Trzeba po prostu uzbroić się w cierpliwość i nie dać nabrać na fałszywe alarmy.