Różowy słoń w żółte kropki to jest absurd. W świecie podatków takich różowych słoni jest cała masa, więc gdyby ktoś chciał kiedyś nakręcić o tym film, to znalezienie dobrych aktorów wymagałoby charakteryzatora z wyobraźnią Salvadora Daliego. Okazuje się, że talenty słynnego surrealisty nie są obce polskiemu ustawodawcy – czerpie z jego twórczości pełnymi garściami.
Podatek od bycia mężczyzną, inaczej podatek bykowy, to absurd, który zakończył swój legislacyjny żywot w latach 70. XX wieku. Płacić musieli wszyscy kawalerowie po 30 roku życia. Obecnie bycie singlem nikogo nie dziwi, Barbara Sielicka w artykule pt. Podatek bykowy pisała, że sam termin na stałe zagościł w świadomości Polaków – przebierać można w ofertach wakacji dla samotnych, w specjalnych imprezach w klubach itp. W końcu z danych GUS wynika, że single stanowią 26% społeczeństwa i wszystko wskazuje na to, że będzie ich coraz więcej.
Podatkowy absurd
Co stanowi o tym, że danina publiczna staje się absurdem? Jeden rodzaj podatku jest dla społeczeństwa normalny i akceptowany, a inny traktujemy jak coś kompletnie oderwanego od rzeczywistości. Czy większość w ogóle kwestionuje zasadność podatku dochodowego lub VAT, ewentualnie akcyzy na alkohol? Jedyne, co w tym przypadku jest kwestionowane, to wysokość podatku, a nie jego zasadność.
Dla liberałów podatek dochodowy to tzw. podatek od „ciężkiej pracy”, Krzysztof Kolany w artykule Zlikwidujmy PIT wyraźnie zaznacza, że efektem systemu podatku dochodowego jest postępujący rozrost szarej strefy, czyli grupy ludzi unikających płacenia podatków. Jest to naturalna konsekwencja faktu, że państwo karze obywatela za to, że temu się lepiej powodzi.
Podobne opinie dotyczą słynnej „belki”, czyli podatku od zysków kapitałowych. Krzysztof Gołdy w artykule Skarb Państwa pozwolił zarobić… napisał, że wprowadzony był on jako tymczasowe rozwiązanie, które od 2002 roku prześladuje każdego inwestora. Paradoksem jest fakt, że inwestor podejmuje ryzyko i jeśli mu się powiedzie i wypracuje zysk, zapłaci od niego podatek. Jeśli mu się nie powiedzie, państwo nie będzie partycypować w stratach. Absurd na dobre zagościł w PIT-ach inwestorów i wszystko wskazuje na to, że nie będzie odwrotu.
Bykowe i jałówkowe?
Bykowego w starej formie już nie ma. Nie oznacza to, że rządzący nie chcieliby do niego wrócić. W dobie powszechnej równości i parytetów propozycja opodatkowania dotyczyłaby obydwu płci. Zmieniłby się również wiek osoby, która musiałaby zapłacić bykowe lub, jak kto woli, „jałówkowe”. Płacić musieliby bezdzietni single po 40 roku życia, nie wiadomo tylko, ile?
Pomysłodawcy mają swoje uzasadnienie – naturalnie prócz potrzeby zasilenia budżetu państwa, argumentują, że byłaby to kara finansowa dla ludzi, którzy nie chcą zakładać rodzin i mieć dzieci. Być może to zmusiłoby ich do zmiany swojego postępowania i pozytywnie odbiło się na wzroście liczby urodzeń. Innymi słowy, byłaby to opłata za wolność od drugiego człowieka. Teoretycznie o wiele lepszym uzasadnieniem byłaby argumentacja odwołująca się do wsparcia systemu emerytalnego.
W jego repartycyjnej formie, gdzie to dzieci „pracują” na emerytury swoich rodziców, bykowe lub jałówkowe można by tłumaczyć jako dodatkową wpłatę na rzecz przyszłego świadczenia emerytalnego singli. Po prostu opłata za to, że świadomie rezygnując z potomstwa wpływają na pogorszenie działania całego systemu emerytalnego.
Z drugiej strony pojawiają się inne argumenty. Szczególny prym w ich artykułowaniu wiodą szwedzkie feministki, które uważają, że wszyscy mężczyźni powinni płacić dodatkowy podatek „na poczet krzywd, jakie wyrządzają kobietom”. Nie chodzi tu tylko o wsparcie dla ofiar przemocy domowej i ulicznej, ale przede wszystkim dodatki do pensji i zasiłki dla bezrobotnych pań.
Po przeciwnej stronie mamy mężczyzn, którzy także mają swoje powody do dodatkowego opodatkowania kobiet. Od kuriozalnych argumentów mówiących o wyższych kosztach budowy chodników i ich dodatkowego „fugowania” w taki sposób, by panie nie niszczyły obcasów, aż po zwiększenie im składki na ubezpieczenia społeczne, ponieważ kobiety żyją o wiele dłużej niż mężczyźni, ale krócej pracują. Niestety nie każdy mężczyzna pamięta, że kobiety też mają odpowiednio niższą emeryturę. Inny ciekawy pomysł dotyczy np. dodatkowej opłaty za używanie telefonu komórkowego, bo dodatkowy koszt mógłby być bodźcem do skrócenia niepotrzebnej rozmowy. Trzeba pamiętać, że to mogłaby być broń obosieczna.
Bykowe istnieje naprawdę
No dobrze, ale czy są jakieś konkretne propozycje? Nie. Nie ma polityka, związku czy organizacji, która stworzyłaby projekt zakładający, np. ustanowienie wyższej stawki podatkowej o 1-2% dla bezdzietnych mężczyzn powyżej 30 roku życia. Nie ma również odwrotnej propozycji ze strony mężczyzn. Nie zmienia to faktu, że pewna forma bykowego i jałówkowego funkcjonuje w polskim systemie podatkowym w postaci tzw. ulgi na dzieci. Jest to korzystna ulga, którą odlicza się od podatku. Końcowa kwota odliczenia zależna jest od liczby posiadanych dzieci. Na każde dziecko przypada rocznie kwota 1.112,04 zł, miesięcznie kwota 92,67 zł, a dziennie 3,09 zł. Innymi, słowy bezdzietni kawalerowie i panny płacą fiskusowi więcej niż osoby posiadające potomstwo, a co za tym idzie, można uznać, że bykowe lub jałówkowe w ukrytej formie istnieje naprawdę.
Na naszym profilu na www.facebook.com/Bankier.pl zapytaliśmy użytkowników, co sądzą o pomyśle uzależnienia wysokości podatku od płci. Żarty żartami, ale okazało się, że internauci są świadomi, czym jest podatek, i nikomu nie życzą, by ktoś odprowadzał do fiskusa więcej tylko z powodu bycia kobietą lub mężczyzną. Wszystkie pomysły rządów RP polegają na coraz to większym opodatkowaniu obywatela – napisał jeden z naszych fanów. Z drugiej strony pojawiła się opinia, że ulga na dzieci to dobre rozwiązanie i należy ją zostawić w spokoju, a nawet zwiększyć. Nie powoduje ona wzrostu stawki podatku dla osób bez potomstwa, ale „nagradza” tych, którzy się na nie decydują
Nie można pomiędzy ulgą a podatkiem stawiać znaku równości, co nie zmienia faktu, że funkcja jest podobna – bezdzietni płacą więcej. Naturalnie utrzymanie dziecka kosztuje i od każdego zakupu (żywność, pieluchy, ubrania) trzeba zapłacić VAT i stąd właśnie ta ulga. Z drugiej strony, życie singla może być równie kosztowne i niekoniecznie sprowadzać się do rozrywki.
Zawsze znajdzie się uzasadnienie
Powód opodatkowania nie ma znaczenia. Zawsze znajdzie się uzasadnienie do tego, by wyciągnąć pieniądze z kieszeni podatników. Nie ma lepszego sposobu niż odwołanie się do solidarności lub funkcji społecznej daniny publicznej. Najlepszym przykładem jest opodatkowanie alkoholu podatkiem akcyzowym i papierosów. Kompletnie niezrozumiałe jest nałożenie akcyzy na paliwo lub opłata drogowa.
Ta ostatnia zawarta jest w cenie każdego litra zakupionej benzyny i w teorii ma być przekazywana na cele związane z rozwojem i utrzymaniem infrastruktury drogowej w Polsce. Jednak nie tylko samochody potrzebują paliwa, żeby działać. Co zrobić z ludźmi, którzy używają kosiarek spalinowych do cięcia trawnika? Im powinno się ów opłatę zwracać, w końcu kosiarki (małe) nie jeżdżą po drogach.
Przy okazji cyklu sprawdziliśmy, jakie absurdy podatkowe są w innych państwach świata. Okazuje się, że wbrew pozorom pod tym względem nie jest jeszcze u nas tak źle. Co prawda płacimy dużo i czasami nie wiadomo za co, ale to i tak lepsze niż opłaty za możliwość strzelania do tubylców w Nowej Gwinei.
Źródło: Bankier.pl