O początkach swojej przygody z tradingiem, najtrudniejszych aspektach pracy tradera oraz o tym, czym jest klucz do zarabiania na giełdzie, rozmawiamy ze światowej sławy inwestorem i autorem licznych publikacji, doktorem Aleksandrem Elderem.
Kiedy po raz pierwszy zainteresowałeś się rynkiem giełdowym?
To było bardzo dawno, około 1979 roku. Szokujące, jak dawno. Przybyłem do Stanów Zjednoczonych zaledwie kilka lat wcześniej i byłem tam nowy. Właśnie przemierzałem Amerykę z dziewczyną, gdy od mojego przyjaciela, który miał bibliotekę, pożyczyłem książkę o giełdzie.
Książka wstrząsnęła mną. Brzmiała tak interesująco. Pomyślałem, że giełda to najwspanialsza rzecz na świecie. Wydawało mi się, że jeżeli ktoś jest bystry, może tam zarabiać pieniądze i niczym się nie przejmować. Wyobrażałem sobie, że to są łatwe pieniądze. To oczywiście było ogromnym błędem.
Okazało się, że to nie było takie proste. Zabrało mi wiele lat, żeby odpowiednio się zorganizować. Ale tak, zaczęło się to w 1979 roku.
Jakie było twoje pierwsze doświadczenie inwestycyjne?
Wciąż pamiętam pierwsze akcje, które kupiłem. Wszyscy moi znajomi mieli dzieci. I była taka firma, która zamierzała budować przedszkola. Była to spółka giełdowa, więc kupiłem jej udziały.
I wtedy stała się rzecz straszna. Zarobiłem pieniądze, co jest najgorszą rzeczą, która może ci się przytrafić w pierwszej transakcji. Kiedy zarobisz pieniądze w pierwszej transakcji, masz złudzenie, że to jest takie łatwe. Zapłaciłem za to w następnych kilku latach.
Czy pamiętasz swoją następną transakcję?
Moje kolejne doświadczenie było trochę zabawne. W tamtych czasach w Stanach Zjednoczonych firma telefoniczna AT&T była monopolistą. I pojawiła się taka mała spółka MCI, która poszła do sądu i uzyskała pozwolenie na prowadzenie konkurencyjnych usług.
Kupiłem trochę udziałów w MCI. Akcje tej spółki kosztowały wówczas 3 dolary za sztukę.
Ich cena wzrosła do 3,50 dolara, a ja sprzedałem je zdecydowanie za wcześnie.
Oczywiście ceny akcji MCI potężnie wzrosły w czasie rynku byka. Druga transakcja umocniła mnie w przekonaniu, że trading jest łatwy. Straty miały przyjść później.
W takim razie jaki był Twój największy błąd?
To był wielki błąd i mam nadzieję, że nikt nie popełnia dzisiaj takich błędów. Miałem bardzo mało pieniędzy, mniej niż 2000 dolarów. Szybko zdałem sobie sprawę, że nie mogłem z takim kapitałem zarobić dużo pieniędzy na akcjach. Tak więc zdecydowałem, że będę kupował opcje.
To był okropny pomysł. Teraz, po tylu latach doświadczeń, latach tradingu i po spotkaniach z dziesiątkami tysięcy traderów mogę powiedzieć, że nigdy nie spotkałem osoby, która zarobiła pieniądze na opcjach.
Nie zrozum mnie źle, każdy ma dobrą opowieść dotyczącą opcji, włączając w to mnie. Mogę opowiedzieć, jak coś kupiłem i wartość tego wzrosła pięciokrotnie. Ale to są okazjonalne i rzadkie rzeczy. Nigdy nie spotkałem osoby, która zarobiła poważne pieniądze, kupując opcje.
Opcjami handluje się zupełnie inaczej niż akcjami. Opcje nie są substytutem dla akcji. Jest możliwość zarabiania na opcjach, ale nie na ich kupowaniu, lecz wystawianiu. Ale to odkryłem znacznie później.
Przeniosłem się z akcji na opcje. To był mój największy błąd jako początkującego tradera. To nie był dobry pomysł.
Czy straciłeś swoje pieniądze?
Zdarzyło się to kilka razy. Pamiętaj, że miałem tylko kilka tysięcy dolarów. To wszystko. Nie zdawałem sobie sprawy, jak ważne jest zarządzanie kapitałem. Teraz każdemu mówię i oczywiście sam to stosuję: kontrola ryzyka jest sprawą absolutnie podstawową, absolutnie!
Wracając do tamtych czasów: wtedy nie miałem pojęcia o zarządzaniu ryzykiem.
Właściwie byłem bardzo zaskoczony, że zarabiałem pieniądze i traciłem, zarabiałem i traciłem, jak zabawa na huśtawce. Kiedy moje konto osiągnęło poziom 60.000 dolarów, zacząłem zarabiać pieniądze stale.
Nagle przestałem tracić pieniądze, zacząłem je zarabiać. Jakiś czas później uświadomiłem sobie, co się stało. Kontynuowałem transakcje tej samej wielkości, ale z większym kapitałem na koncie. Ryzyko stało się mniejsze.
Jeżeli ryzykujesz za dużo, bardzo łatwo wyzerować swoje konto. Właśnie dlatego musisz ryzykować mały procent swojego kapitału. I to jest też coś, o czym zamierzam dużo mówić podczas konferencji w Warszawie, czyli o używaniu reguły zarządzania 2% i reguły 6%.
Jakie są najważniejsze zasady tradingu, których używasz?
Najważniejszą rzeczą w tradingu jest prowadzenie statystyk i dokumentacji transakcji. Codziennie rano odrabiam swoją pracę domową. To znaczy każdego dnia, gdy zamierzam inwestować. Są dni, kiedy wiem, że nie będę nawet dotykał rynków, bo jestem bardzo zajęty czymś innym. Ale jeżeli mam jakiś pomysł na trading, jakiś pomysł, aby zrobić coś na rynku, wtedy odrabiam moją poranną pracę domową.
Mam specjalny arkusz, który prowadzę od lat. Notuję w nim, co zrobiły rynki w Azji, co zrobiły rynki europejskie, co się dzieje z obligacjami, dokąd zmierza złoto, co się dzieje z dolarem. Następnie przechodzę do rynków amerykańskich.
Mam jeszcze pewien krótki test, który – że tak powiem – mierzy moją własną temperaturę psychologiczną, Ten test zabiera mi mniej niż minutę i pokazuje: zielony – działaj!, żółty – ostrożnie, czerwony – lepiej nie inwestuj. Zapisuję to wszystko.
Kolejna sprawa: kiedy dokonuję transakcji, umieszczam ją w swoim dzienniku. Zapisuję wykresy, kiedy otwieram pozycję, i zapisuję wykresy, kiedy ją zamykam. I tak mam w dzienniku opisaną każdą transakcję. Prowadzenie tych notatek jest najważniejszą sprawą.
Musisz stać się swoim własnym nauczycielem. Musisz uczyć się z własnego doświadczenia. Uczestnictwo w szkoleniu jest cudowną sprawą, ale co zamierzasz zrobić później? Musisz kontynuować edukację, a najlepszym sposobem nauki samego siebie jest prowadzenie dobrej dokumentacji.
Tomasz Jaroszek, Bankier.pl
Źródło: Bankier.pl