Nieco lepiej działo się na rynku mniejszych spółek. Indeksy mWIG i sWIG zyskały 1-1,2 proc. Mimo wszystko jednak widać, że optymizm inwestorów słabnie w oczach. Ciekawe, czy uda się „dowieźć” zdobycze ostatnich dni do końca tygodnia. Są one dość widoczne zwłaszcza w przypadku giełdowych średniaków i maluchów. Indeksy mWIG i sWIG są po czwartkowej sesji już 6 proc. ponad swym dnem.
Ów topniejący optymizm widać doskonale na wykresie czwartkowych notowań indeksu WIG20. Niedługo po starcie notowań znalazł się on ponad półtora procenta na plusie i zaledwie kilka punktów od granicy 3600 pkt. Jednak z czasem roztrwonił prawie cały ten kapitał i zakończył dzień w okolicach 3540 pkt. Widać, że w okolicy kluczowych barier, których przełamanie mogłoby znacząco poprawić rokowania dla warszawskiej giełdy, graczy paraliżuje strach. W tym kontekście niedobrą wiadomością jest wzrost obrotów, które sięgnęły ponad 1,7 mld zł. Grupa przestraszonych (albo tylko ostrożnych) graczy jest chyba dość liczna.
Pewnym usprawiedliwieniem asekuracji graczy mogą być znów nieco gorsze nastroje na parkietach zachodnioeuropejskich. Indeksy w Londynie, Frankfurcie i Paryżu co prawda zyskały na wartości 0,5-0,7 proc., ale sesja była nerwowa. Z USA nadeszły bowiem gorsze, niż oczekiwano dane na temat sprzedaży domów we wrześniu i październiku. Nastrojów graczy nie poprawiły też wiadomości o stratach amerykańskiej spółki Sears (to właściciel domów towarowych) i obniżonych rekomendacjach dla banku inwestycyjnego Lehman Brothers. Inna sprawa, że na parkietach w USA tylko początkowo przyjęto te wieści źle. Wraz z upływem czasu inwestorzy skłonni byli machnąć na nie ręką. Niewykluczone więc, że i my dziś puścimy je w niepamięć.
