„Choć przy spłacaniu rat wyrażonych w walutach obcych bank nie musi fizycznie wymieniać walut, banki zachowują się niczym kantory i ustalają kurs spłaty na dużo wyższym poziomie niż ten obowiązujący w NBP. To dodatkowa, ukryta prowizja. Jak niedawno wyliczyła ‚Gazeta’, dzięki istnieniu spreadu i zawyżeniu kursów walut średnia wysokość miesięcznej raty kredytu jest wyższa od 20 do nawet 70 zł. Co roku na spreadzie banki dodatkowo zarabiają ok. 100 mln zł! […]” – pisze „Gazeta Wyborcza”.
„W Fortis Banku w ciągu miesiąca spread jest OK. Jednak piątego każdego miesiąca bank podnosi sztucznie kurs o 2-3 grosze. Można to sprawdzić, wchodząc na stronę banku” – zgłasza „Gazecie” internauta podpisujący się jako Oszukany.
Podobne sygnały „Gazeta” otrzymała od kilku innych czytelników. „Internauci twierdzą też, że niektóre banki, publikując każdego dnia co najmniej dwie tabele kursów – przedpołudniową i popołudniową – zawyżają nieco kursy w tej drugiej (a to ona jest ważniejsza dla klientów spłacających raty).” – czytamy.
„Dziwnym trafem, bez względu na to, co się dzieje z frankiem na rynku, w Kredyt Banku tabela o 14.30 jest zawsze gorsza dla klienta niż ta z rana” – pisze na forum Gazeta.pl internauta Mantero.
Od początku roku do maja banki udzieliły klientom indywidualnym ponad 22 mld zł kredytów hipotecznych. Pomimo, że kredyty w walutach obcych są nadal najchętniej wybierane przez klientów, to w ostatnim czasie coraz większą popularnością cieszą się te zaciągane w złotówkach. Potwierdzają to statystyki – w grudniu ubiegłego roku około 52 proc. udzielonych kredytów mieszkaniowych było w walutach obcych, natomiast już w maju kredyty te stanowiły 44 proc.
Więcej na temat w dzisiejszym wydaniu „Gazety Wyborczej”.