ING Śląski był pierwszym bankiem, który postanowił rzucić konkurentom rękawicę i zaczął ostro promować lokaty. Mimo spadku stóp procentowych NBP z 6,5 do 4,75 proc., Śląski przez okrągły rok utrzymywał na bardzo atrakcyjnym poziomie 4,5-proc. rentowność swoich rachunków oszczędnościowych OKO. A wiosną poszedł na całość – dodawał do pieniędzy zdeponowanych na OKO jeszcze ekstra 2 proc.
Jak podaje „Gazeta” walka o lokaty była ryzykowna – według konkurentów Śląski momentami nawet dopłacał do interesu, zbierając pieniądze drożej, niż mógłby pożyczyć na rynku międzybankowym. Ale gra va banque przyniosła zamierzony skutek. Zarząd Śląskiego pochwalił się, że przez rok zwiększył wartość depozytów z 15,5 do 18,5 mld zł. To dobry wynik, bo według NBP bankowe oszczędności gospodarstw domowych spadły w tym czasie z 200,3 do 199,9 mld zł.
Szefowie Śląskiego nie ukrywają, że zabrali część klientów innym bankom – udział ING w rynku skoczył z 6 do 8,1 proc. Promocja pozwalająca zarobić na OKO nawet do 6,5 proc., już się skończyła. Stawki promocyjnego oprocentowania zostały kilka dni temu zmniejszone do 4 proc. W Śląskim mają nadzieję, że pozyskani klienci nie uciekną z powrotem do konkurencji. Przed rokiem ING prowadził 340 tys. kont OKO. Na koniec czerwca tego roku jest ich 680 tys.
Nieźle radzi sobie krakowski BPH, który najszybciej podniósł rzuconą przez ING rękawicę i też zaczął promować lokaty w pakiecie z kontami osobistymi. Klienci, którzy założyli w BPH konto, mogli zarobić na lokacie 10-dniowej do 5 proc. rocznie. Niedawno bank obniżył oprocentowanie do 4,5 proc. – Mimo tego w stosunku do pierwszego półrocza 2004 r. zwiększyliśmy wartość depozytów o 8 proc. – mówi rzecznik BPH Jacek Balcer.
Krakowski bank uciekł ING Śląskiemu. Jak podaje jego biuro prasowe, ma dziś 10,3 proc. udziału w rynku depozytów detalicznych. Oba banki – ING oraz BPH – pod względem zgromadzonych lokat wciąż nie mogą równać się z gigantami – PKO BP (28 proc. rynku) oraz Bankiem Pekao (ponad 13 proc.). Ale nawet PKO BP poczuł się zaniepokojony depozytową ofensywą konkurentów i po czerwcowej obniżce stóp procentowych przez RPP obciął tylko odsetki od kredytów, depozyty pozostawiając bez zmian – podaje „Gazeta”.
Analitycy już od dawna zapowiadają, że trwający boom kredytowy – banki kwartalnie udzielają klientom indywidualnym kredytów za 5-6 mld zł – zmusi je do ostrej walki o lokaty. Zwłaszcza że konkurencję robią fundusze inwestycyjne, których majątek w pierwszym półroczu wzrósł o 7,5 mld zł. Bankom w obliczu spadających stóp procentowych coraz trudniej osiągać zyski. Jedynym sposobem jest zwiększanie liczby klientów i osiąganie mniejszego zarobku na każdym z nich – pisze dziennik.