To znaczący wzrost, który dla Polaków, przyzwyczajonych do spadającej stopy bezrobocia, może być szokiem. Tylko w ciągu jednego miesiąca szeregi bezrobotnych powiększyły się o 75,9 tys. osób, a w porównaniu do października jest ich więcej o 120 tys. Łącznie pracy szuka półtora miliona Polaków. Resort pracy uspokaja: w przyszłym roku nie grozi nam znaczący wzrost bezrobocia: w optymistycznym scenariuszu w przyszłym roku ustabilizuje się na obecnym poziomie, a w najczarniejszym – wzrośnie o 2 pkt procentowe. Zdaniem wiceminister Czesławy Ostrowskiej rejestrują się osoby, z którymi firmy nie przedłużyły umów na czas określony, a także wracające z zagranicy.
Większość ekonomistów jest jednak zdania, że bezrobocie będzie rosło, a prognozy wzrostu wahają się od 1 do 3 pkt proc. Coraz bardziej niepokojące wieści nadchodzą z polskich firm: wskaźnik koniunktury w przemyśle przetwórczym spadł do poziomu najniższego od 1992 r. – wynika z najnowszego badania Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH. Ponad 60 proc. firm informuje o spadku zamówień, a 67 proc. spodziewa się pogorszenia sytuacji, nadzieję na poprawę kondycji gospodarki ma tylko 1,5 proc.
Zwolnienia zapowiada coraz więcej firm, zaś coraz mniej ofert trafia do urzędów pracy. W grudniu zanotowano ich w kraju zaledwie 46,3 tys., o 14,2 tys. mniej niż w listopadzie. Ministerstwo Pracy już szuka sposobów na walkę z bezrobociem. Między innymi chce zmienić kodeks pracy tak, aby firmy zamiast zwalniać, mogły skracać czas pracy, a pracownicy mogliby później to odpracować. Projekt będzie negocjowany z Komisją Trójstronną.
Joanna Pieńczykowska