Powstrzymanie przeceny po wstrząsie spowodowanym przez informację o zagrożeniu ratingu USA to sukces byków. Rola tego wydarzenia została wyraźnie umniejszona. Kolejny wzrost, bardzo dziś prawdopodobny, jeszcze bardziej zatarłby złe wrażenie.
Pierwsze dwie godziny wtorkowego handlu na Wall Street nie wróżyły posiadaczom akcji niczego dobrego. Indeksy nie mogły oderwać się od poziomu poniedziałkowego zamknięcia, a gdy znalazły się pod kreską, wydawało się, że nastąpi dalszy ciąg przeceny. Byki jednak wykrzesały z siebie dostatecznie dużo siły i do końca sesji nie oddały inicjatywy, doprowadzając Dow Jonesa do zwyżki o 0,53 proc. i wyciągając S&P500 o prawie 0,6 proc. Trudno jednoznacznie wskazać powody nagłej zmiany nastrojów.
Co prawda lepsze niż się spodziewano wyniki Goldman Sachs i Johnson & Johnson oraz znacznie bardziej optymistyczne niż oczekiwano informacje o liczbie rozpoczętych budów domów i wydanych zezwoleń na budowę działały zdecydowanie pro wzrostowo, ale zadziałały z dwugodzinnym opóźnieniem, co rodzi podejrzenie, że późniejsza zwyżka to nie ich zasługa. Prawdopodobnie spore znaczenie miały względy techniczne. W przypadku średniej przemysłowej poziom 12200 punktów, do którego wskaźnik się zbliżył w spadkowej fazie sesji, ma znaczenie nie tylko psychologiczne. Podobnie jak w przypadku S&P500 okolice 1300 punktów. Ten poziom stanowił przez prawie trzy tygodnie skuteczną zaporę przed spadkami w czasie korekty trwającej od końca lutego do końca pierwszej dekady marca. Wtorkowy wzrost nie daje zbyt wielu wskazówek na najbliższą przyszłość, ale powstrzymanie przed kontynuacją spadku mającego bardzo poważną przyczynę fundamentalną to niewątpliwie duży punkt dla amerykańskich byków. Jeśli tę zdobycz uda się im zachować jeszcze przez dwie dzielące nas od świąt sesje, zdobędą kolejne atuty.
Spoglądając poza rynek akcji nie sposób nie zauważyć utrzymujących się wciąż powyżej 120 dolarów za baryłkę cen ropy naftowej i sięgającego w ciągu dnia 6 proc. skoku cen kontraktów na pszenicę. Kolejne rekordy notowań srebra i złota już trochę spowszedniały. Temu ostatniemu do poziomu 1500 dolarów za uncję zabrakło wczoraj zaledwie 83 centów.
Po kilku dniach gorszych nastrojów, dziś na rynki azjatyckie wrócił optymizm. Najsłabiej było z nim w Chinach, gdzie Shanghai Composite na godzinę przez zakończeniem handlu tracił 0,1 proc. W Korei i na Tajwanie wzrosty przekraczały 2 proc., a dorównać im starał się także Nikkei. Po 0,3-0,6 proc. w górę szły rano kontrakty na amerykańskie indeksy. Powodem były opublikowane po wczorajszej sesji bardzo dobre wyniki Intela i IBM. W ciągu dnia czeka nas jeszcze kilka tego typu publikacji, między innymi AT&T i Wells Fargo.
Roman Przasnyski, Open Finance
Źródło: Open Finance