Dla graczy w USA reakcja na kolejny, duży spadek indeksów w Chinach był testem siły ich rynku. Oczywiste było, że jeśli giełdy zlekceważą chińskie spadki to ten temat zszedłby z wokandy. Jeśli nie zlekceważą to potwierdziłyby wpływ chińskich giełd na zachowanie globalnych rynków. Byki miały kilka atutów w ręku.
Po pierwsze chińskie akcje rozpoczęły wzrosty dużo wcześniej niż amerykańskie i zdrożały o ponad 100 procent, więc korekta im się należała. Po drugie oczywiste było, że niedługo zobaczymy w Chinach mocne odbicie. Już w środę rząd Chin zaapelował do banków o zwiększenie dostępności (i wysokości) kredytów dla mniejszych spółek krajowych. Poza tym wydaje się totalnie nieprawdopodobne, żeby przed uroczystościami z okazji 60. lecia ChRL (1 październik) rząd dopuścił do wejścia rynku w bessę.
Trzeba podważyć oficjalną niejako tezę głoszoną przez komentarze agencji Bloomberg i Reutersa. Według nich to wzrost ceny ropy, wynikający z dużego spadku zapasów paliw, dodał wigoru rynkowi akcji. To nie jest prawda. Wystarczy spojrzeć na wykresy, żeby zobaczyć, że kurs EUR/USD wystartował do szybkiej podróży na północ już o godzinie 16.00, czyli na pół godziny przed publikacją raportu o zapasach ropy. Nawiasem mówiąc kurs EUR/USD wzrósł bardzo mocno – byki wróciły do gry. Wtedy też zaczęła drożeć ropa, a publikacja raportu jedynie ten proces przyśpieszyła. Od 16.00 również drożała tracąca wcześniej miedź (zakończyła dzień bez zmiany ceny) i złoto.
Jeśli zaś chodzi o akcje to od momentu opublikowania raportu z rynku ropy przez 1,5 godziny indeksy stały w miejscu i nie reagowały na wzrost ceny ropy (jest już blisko oporu na 73 USD). Dopiero około 18.00 ceny akcji nagle wystrzeliły na północ. Mówi się, że bezpośrednim pretekstem do tego uderzenia popytu (w pół godziny jeden procent do góry na S&P 500) była … pogłoska o możliwym ogłoszeniu przez Biały Dom drugiego planu pobudzenia gospodarki. Bzdura? Oczywiście, ale jeśli rzecznik administracji mówi, że „w bliskim terminie oświadczenie na temat gospodarki nie jest planowane” (po angielsku to brzmi lepiej: “there is no imminent economic announcement.”) to tak jakby potwierdzał, że za parę dni może się coś takiego pojawić. Nadal uważam, że takie działanie na tym etapie nie jest prawdopodobne, ale jako bezpośredni „byczy” impuls mogło podziałać.
Prawdziwym powodem wzrostu było jednak to, że indeksy nie chciały zareagować dużymi spadkami na chińską przecenę. Skoro tak to czekano tylko na pretekst do kupna akcji. Można wiec powiedzieć, że paradoksalnie to chińska przecena pomogła amerykańskim bykom. Gdyby jej nie było to rynek nie mógłby pokazać swojej odporności na szoki zewnętrzne. Ponieważ pokazał to rozpoczął się proces zamykanie krótkich pozycji i efekt wzrostowy był zapewniony. Oczywiście wzrost ceny ropy był dodatkowym czynnikiem pomagającym we wzroście indeksów. Takie zakończenie sesji mówi graczom na rynkach globalnych: nie bójcie się spadków indeksów w Chinach. Nie znaczy to jednak wcale, że mówi również: nie reagujcie na wzrosty na chińskich giełdach. Generalnie: to była bycza sesja dająca nadzieję na kontynuację zwyżki.
GPW rozpoczęła sesję środową spadkiem indeksów, co też, podobnie jak na innych giełdach) było rezultatem kończącej się o 9.00 przeceną sesji na giełdach chińskich. Nasi gracze wiedzieli doskonale, że rynki amerykańskie wcale nie muszą poddać się chińskiemu dyktatowi, więc spadki były bardzo ograniczone. Na naszym rynku też mało komu chciało się handlować. Marazm był totalny. Po godzinie 13.00, kiedy nastroje na świecie zaczęły się poprawiać, dzięki danym makro i informacjom ze spółek i o spółkach, indeksy zaczęły odbijać.
Godzinę potem nastroje znowu się pogorszyły, ale żadnej paniki w tym pogorszeniu nie było. Można powiedzieć, że od początku sesji przez 6,5 godziny WIG20 poruszał się w wąskim kanale trendu bocznego. Obrót był znowu bardzo mały, więc rynek był podatny na gwałtowne zmiany nastrojów. W ostatnich 30 minutach WIG20 wzrósł o 45 punktów, czyli o ponad dwa procent kończąc dzień wzrostem o 1,3 proc. Można powiedzieć, że obserwowaliśmy panikę niedźwiedzi wystraszonych poprawą sytuacji na rynku USA i obawiających się, że waga chińskich spadków znacznie zmaleje. Zamykanie krótkich pozycji na kontraktach pognało na północ również indeksy. Układ techniczny się nie zmienił.
Piotr Kuczyński
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi