Lepsze od szacunków ekonomistów dane z Chin to efekt tanich kredytów, którymi rząd usiłuje rekompensować załamanie międzynarodowej wymiany towarowej.
W piątek przed rozpoczęciem notowań w Europie inwestorzy poznali ważne informacje z dwóch najważniejszych rynków azjatyckich – Japonii i Chin. W przypadku drugiej największej gospodarki świata (Japonii) odbicie koniunktury w II kwartale 2009 r. było słabsze niż wstępne dane – PKB wzrósł o 0,6 proc. w ujęciu kwartalnym, a nie o 0,9 proc. Oznacza to, że gdyby tempo wzrostu gospodarczego utrzymało się na tym poziomie przez cały rok, PKB Japonii wzrósłby w 2009 r. o 2,3 proc., a nie o 3,6 proc. jak podano we wstępnych danych.
Z kolei na korzyść byków wypadają w dalszym ciągu publikacje makroekonomiczne z Chin. Tym razem powyżej oczekiwań był wzrost produkcji przemysłowej za sierpień (12,3 proc. r/r wobec 10,8 proc. sprzed miesiąca), sprzedaży detalicznej o 15,4 proc. r/r czy zwiększenie krajowych inwestycji w infrastrukturę aż o jedną trzecią w stosunku do poziomu sprzed roku. Wszystkie te zjawiska wynikają przede wszystkim z bardzo luźnej polityki kredytowej banków – tylko w ciągu ostatniego miesiąca wartość nowoudzielonych kredytów wzrosła z 356 do 410,4 mld juanów. Nie wypada na każdym kroku przypominać inwestorom, że tak jak wiele dziedzin życia w Chinach różni się od europejskich i amerykańskich standardów, tak również urzędy statystyczne działają mało przejrzyście, co stwarza okazję do manipulacji.
O tym, że obawy ekonomistów o zbyt wyśrubowane cele gospodarcze rządzącej partii mają solidne podstawy, może świadczyć choćby sam fakt, że Chiny borykają się z tymi samymi problemami, co najbardziej rozwinięte rynki świata. W sierpniu bardziej od oczekiwań skurczył się zarówno eksport, jak i import (handel międzynarodowy wciąż spowalnia), a inflacja konsumentów przybrała ujemną wartość w ujęciu rocznym. Od początku września giełdowy indeks B-Shares z Szanghaju wzrósł o ponad 8 proc., ale wcześniej bardzo dynamiczna korekta sprowadziła ceny akcji z nowych wierzchołków o jedną czwartą w dół.
Po godz. 8.30 czasu warszawskiego kontrakty terminowe na WIG20 sugerowały otwarcie notowań na ok. jednoprocentowym plusie. Złoty rano lekko tracił na wartości – frank kosztował 2,74 PLN, a euro 4,14 PLN.
Łukasz Wróbel
Źródło: Open Finance