Michał Górny z Hestii Loss Control mówi na temat katastrofy ekologicznej na Węgrzech.
– Katastrofa ekologiczna na innym kontynencie, mam na myśli Zatokę Meksykańską, miała dla nas zupełnie inny wymiar niż ta, która dotknęła teraz Węgry. Czy podobny scenariusz jest możliwy w Polsce?
– Oba te tragiczne wydarzenia są całkowicie różne. Po pierwsze – katastrofa na Węgrzech dotknęła bliskiego nam regionu Europy! Po drugie wyciekły zupełnie inne substancje, do różnych środowisk i w innych ilościach, z którymi walka przebiega w zupełnie różny sposób. Na Węgrzech z laguny szlamu odpadowego huty aluminium koncernu MAL w Aika, w zaskakujący sposób rozlało się około 1 mln m3 „czerwonego błota” (fachowa nazwa brzmi: masa Bayera). To tak jakby jednorazowo opróżnić ponad 300 basenów olimpijskich chemikaliów! Jest to mocno alkaliczny, a przez to żrący szlam zawierający wiele rodzajów tlenków metali. Może zawierać także substancje niebezpieczne, takie jak metale ciężkie. Odpad ten powstaje w procesie hutniczym aluminium polegającym m.in. na płukaniu boksytu (rudy aluminium) ługiem sodowym.
Zagrożenie dla ludzi i środowiska wiąże się głównie z faktem, że szlam ten jest żrący i powoduje oparzenia. Poza tym trudno go usunąć z zanieczyszczonych terenów. Po przedostaniu się do jezior i rzek niekorzystnie działa na ryby i inne organizmy wodne. Jeśli czerwony szlam zawiera metale ciężkie – np. rtęć czy ołów, to będziemy mieli do czynienia z katastrofą rozciągniętą na lata ze względu na bioakumulację, a przez to zwielokrotnioną toksyczność metali ciężkich w organizmach żywych. W obecnej chwili trudno ponad wszelką wątpliwość stwierdzić co mogło być przyczyną awarii. Zabezpieczający lagunę wał ziemny był najprawdopodobniej w nieodpowiednim stanie technicznym.
W Polsce nie produkuje się hutniczego aluminium zatem identyczna katastrofa nam nie grozi. Ostatnia huta aluminium – Huta Konin – zakończyła produkcję w ubiegłym roku. Niestety nie oznacza to, że możemy zupełnie spać spokojnie. W Polsce jest wiele zakładów przemysłowych posiadających zarówno laguny osadowe, jak i parki zbiorników na substancje chemiczne. Zakładów zakwalifikowanych do podmiotów mogących spowodować poważną awarię przemysłową jest w Polsce ponad tysiąc.
– Koszty poniesione na naprawę szkody w środowisku mogą doprowadzić firmę nawet do upadłości. Jak się przed tym ustrzec?
– Przede wszystkim odpowiednią profilaktyką i utrzymaniem infrastruktury technicznej, a także poprzez sprawne zabezpieczenia. Nie bez znaczenia jest także ograniczanie ilości substancji niebezpiecznych w procesie technologicznym. Zakłady stwarzające poważne zagrożenie muszą posiadać także odpowiednie procedury bezpieczeństwa. Warto dodać, że są one regularnie kontrolowane przez służby inspekcji ochrony środowiska czy państwową straż pożarną. Oczywiście nie można przewidzieć wszystkich scenariuszy i czasami zdarza się taki wypadek jak na Węgrzech. Awaria chemiczna wiąże się niestety z ogromnymi kosztami odszkodowań, bowiem krąg podmiotów poszkodowanych jest ogromny. Są to nie tylko osoby bezpośrednio poszkodowane wskutek wycieku, ale także podmioty gospodarcze, rolnicy oraz środowisko naturalne, którego naprawa jest często długotrwała i kosztowna, a czasami niemożliwa. W przypadku firmy MAL wstępne szacunki mówią o około 100 milionach euro.
Ograniczenie ryzyka jest jednym z najistotniejszych elementów profesjonalnego i nowoczesnego zarządzania ryzykiem. Kiedy nie można go wyeliminować należy je sfinansować poprzez ubezpieczenie czy też inne instrumenty finansowe.
– Jak wygląda zainteresowanie ubezpieczeniami od katastrof ekologicznych wśród polskich firm?
– Od wielu lat dostępne są w Polsce ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej na wypadek szkód osobowych lub w mieniu osób trzecich spowodowanych emisją substancji niebezpiecznych. Nowością jest ubezpieczanie kosztów wynikających z konieczności przywrócenia zanieczyszczonego środowiska do stanu poprzedniego czy też zapobieżenia szkodzie w środowisku lub jej naprawie. Są to nowoczesne rozwiązania, którymi zainteresowane są na razie jedynie duże podmioty gospodarcze. A przecież szkodę w środowisku mogą wyrządzić także średnie i małe przedsiębiorstwa. Warto o tym pamiętać.
– W jaki sposób można zwiększyć świadomość przedsiębiorstw w tym zakresie?
– Świadomość uczestników rynku ubezpieczeniowego pomału rośnie, niestety także dzięki takim tragicznym wydarzeniom jak katastrofa na Węgrzech czy w Zatoce Meksykańskiej. Istotną rolę w procesie uświadamiania klientów powinni pełnić profesjonaliści zajmujący się ubezpieczeniami, instytucje doradcze. Tylko poprzez szkolenia, fachowe publikacje i bezpośredni stały kontakt z przedsiębiorcami możemy sprawić, że w sytuacji gdy nastąpi awaria – ich interes ekonomiczny będzie odpowiednio zabezpieczony.
Źródło: Grupa Ergo Hestia