„Gazeta” przypomina, że kontrowersyjny projekt ustawy przygotowany przez wiceministra finansów zakłada połączenie trzech komisji nadzorujących dziś banki, ubezpieczycieli, fundusze emerytalne i inwestycyjne. Zamiast nich powstałby Urząd Nadzoru Finansowego. Będzie miał olbrzymie uprawnienia, jego szef ma być powoływany przez premiera na sześcioletnią kadencję i w tym okresie będzie praktycznie nieusuwalny. Rząd chce, by połączone urzędy zaczęły działać od 1 kwietnia. – Zapewni to lepsze pozyskiwanie informacji i lepszą ochronę klientów instytucji finansowych – mówi Iwona Duda z Ministerstwa Finansów.
Firmowany przez PiS projekt ujrzał światło dzienne dopiero przed dziesięcioma dniami. Wczoraj minął termin, w którym przedstawiciele świata finansów mogli zgłaszać do niego swoje zastrzeżenia (w ramach tzw. konsultacji międzyresortowych). Część organizacji branżowych ledwie zdążyła z wyrażeniem opinii. W Narodowym Banku Polskim oraz Związku Banków Polskich gorączkowe narady trwały do późnego piątkowego popołudnia.
We wszystkich opiniach, do których dotarła „Gazeta”, przebijają się obawy, że zintegrowany nadzór w wydaniu PiS będzie nadmiernie upolityczniony.
Jak podaje dziennik, ekonomiści ostrzegają przed przekazaniem olbrzymiej władzy nad rynkiem finansowym w ręce jednego człowieka. Szef UNF będzie miał zastępców, ale ich uprawnienia będą mocno ograniczone. Finansistów niepokoi to, że nadzór nad bankami, który do tej pory sprawowały niezależne instytucje – Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Bankowego – teraz przeszedłby bezpośrednio pod kontrolę rządu (wszystkich członków zarządu UNF mianowałby premier). Powszechnie krytykowana jest także formuła Komitetu Doradczego (miałby opiniować działania UNF). Ubezpieczyciele zrzeszeni w Polskiej Izbie Ubezpieczeń ujawnią swoje wspólne stanowisko dopiero w poniedziałek.