Za euro trzeba było płacić 4,67 zł, a za franka szwajcarskiego 3,15 zł, czyli tyle, ile w poniedziałek. Rząd jest bowiem zdeterminowany w dążeniu do wprowadzenia euro już w 2012 roku. Zyskuje też sojuszników, bo nowe kraje UE dostrzegły szansę na ograniczenie skutków kryzysu przez wejście do strefy euro i naciskają na szybsze jej rozszerzenie. Wczoraj premier Węgier Ferenc Gyurcsany zaapelował w Brukseli o skrócenie czasu obowiązkowego przebywania w ERM2, który wynosi obecnie co najmniej dwa lata.
Jutro do Brukseli wybiera się wiceminister finansów Ludwik Kotecki, który w imieniu polskiego rządu odpowiada za negocjacje w sprawie wejścia do strefy euro. Będzie tam przekonywał przedstawicieli Europejskiego Banku Centralnego i Komisji Europejskiej do tego, by Polska jak najszybciej została przyjęta do systemu ERM2. – Wejdziemy do niego najpóźniej w czerwcu tego roku – zapowiada Ludwik Kotecki.
W drodze do szybkiego przyjęcia euro rząd musi jednak zneutralizować zagrożenie ze strony domagających się kilkuletniego opóźnienia całej operacji prezydenta oraz PiS. – Formalnie opinia prezydenta nie stanowi dla rządu zagrożenia, bo nie jest on stroną negocjacji – mówi Piotr Kuczyński, główny analityk firmy Xelion. Doradcy Finansowi. – Jednak mogą pojawić się problemy nieformalne. Stanie się tak np., gdy strona europejska zażąda, by przed wejściem do strefy euro wszystkie władze zajęły wspólne stanowisko w sprawie wprowadzenia euro i koniecznej do tego zmiany konstytucji – twierdzi.
Podobnego zdania jest prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, który twierdzi, że Europejski Bank Centralny wymaga porozumienia głównych sił politycznych co do wprowadzenia wspólnej waluty.
Tymczasem prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński powtórzył wczoraj, że zgodzi się na zmianę konstytucji (to niezbędne, by przyjąć wspólną walutę) pod warunkiem, że najpierw przyjmie je w referendum społeczeństwo. Kaczyński chce, by referendum odbyło się razem z wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu tego roku.
Rząd Tuska uważa taki plebiscyt za zbędny. Liczy, że główne przeszkody znikną, gdy wybory prezydenckie (2010 r.) i parlamentarne (2011) przyniosą klęskę Lecha Kaczyńskiego oraz PiS.
Obok koniecznej zgody politycznej w sprawie wejścia do Eurolandu kolejnym bardzo trudnym elementem negocjacji z instytucjami europejskimi będzie kurs, po jakim wejdziemy do ERM2, a potem do strefy euro. Zdaniem analityków obecny poziom złotego jest zbyt słaby i partnerzy europejscy z pewnością się na niego nie zgodzą. Boją się bowiem zbyt dużej konkurencyjności polskiej gospodarki, bo słaby złoty będzie sprzyjał naszym eksporterom.
Dlatego bardziej realne wydaje się ustalenie parytetu na poziomie ok. 4 zł. Ponieważ podczas pobytu w systemie ERM2 Polska będzie zmuszona do utrzymywania kursu złotego w widełkach +/- 15 proc. od przyjętego parytetu, złoty musiałby utrzymywać się w widełkach 3,40-4,60 zł za euro. – To może okazać się trudne, bo nasza waluta będzie w tym czasie jeszcze bardziej narażona na ataki spekulantów – podkreśla Krzysztof Wołowicz, analityk banku BPS.
Według Piotra Kuczyńskiego można spodziewać się, że jeżeli wejdziemy do ERM2, to złoty zacznie się umacniać.
Wówczas rząd i NBP będą musiały pilnować, by spekulanci nie grali na złotym, co mogłoby nas wypchnąć z walutowego korytarza. Rząd będzie więc zabiegał w Europejskim Banku Centralnym, by zobowiązał się do udzielenia pomocy, gdyby doszło do ataków na złotego.
Łukasz Pałka, Tomasz Ł. Rożek