Spadki na amerykańskich parkietach wywołane wzrostem rentowności 10-letnich skarbowych obligacji rządowych oraz dobrymi danymi makro, które ostatecznie pozbawiły inwestorów złudzeń co do możliwości obniżki kosztu pieniądza przez Fed przełożyły się na negatywne otwarcie na GPW, gdzie notowania rozpoczęły się znacznie poniżej środowego zamknięcia. Atmosfera na rynku była bardzo nerwowa, jednak giełdowi gracze bardzo uważnie obserwowali notowania kontraktów terminowych, gdzie już od rana zapowiadało się otwarcie będące odbiciem wcześniejszych spadków, dlatego też już koło południa WIG20 zaczął stopniowo odrabiać poranne straty. Szczególnie dwie ostatnie godziny sesji były bardzo emocjonujące, ponieważ widać było bardzo silną walkę popytu z podażą przy wysokich obrotach. Ta końcówka należała jednak do kupujących i gdyby nie słaby wynik banków, szczególnie BRE i BZ WBK, udałoby się podciągnąć indeks WIG20 do neutralnego poziomu. Ostatecznie indeks blue chipów stracił 0,62%, a WIG 0,90%. Obroty na rynku akcji były bardzo wysokie i wyniosły niemal 2,8 mld zł.
W Stanach Zjednoczonych istotnie doszło do odbicia po 3 kolejnych spadkowych sesjach. Dow Jones zyskał 1,19%, Nasdaq Composite wzrósł1,27%, a S%P500 zwyżkował o 1,14%. Trudno jednakże mówić o zakończeniu korekty na rynku amerykańskim, wydaje się, że bardziej prawdopodobnym scenariuszem będzie głębsza przecena niż kolejne rekordy w najbliższym czasie. Obecnie w centrum uwagi znajduje się rynek obligacji. W piątek rentowności skarbowych papierów wartościowych wzrosły do 5,25%. Gdyby kontynuowały one swój wzrost,. ten wariant rozwoju wydarzeń z pewnością nie będzie sprzyjał trwaniu hossy na Wall Street, ponieważ część inwestorów zechce zapewne przenieść swój kapitał na bezpieczny rynek papierów dłużnych. W ostatnim dniu zeszłego tygodnia poznaliśmy ważne dane makro dotyczące bilansu handlowego USA. Deficyt handlowy skurczył się w kwietniu o 6,2% do 58,8 mld USD i był o 5 mld USD niższy od prognoz analityków. Reakcja rynku na te dane była minimalna, ponieważ pozytywne emocje ostudził szef Fed z Chicago – Michael Moscow – przypomniawszy o utrzymującej się presji inflacyjnej. Podsumowując, można stwierdzić, że wzrosty w USA były jedynie odbiciem po serii spadkowych notowań. Wszystko wskazuje na to, że dalszy rozwój sytuacji na rynku amerykańskim to raczej kolejne pogłębienie przeceny, która może mieć miejsce w kolejnych dniach. W poniedziałek rano kontrakty terminowe na indeks S&P500 zyskują jednak aż 0,78%, co sugeruje, że kolejne spadki będą miały miejsce, ale raczej nie dziś.
W Azji indeksy w poniedziałek rano znajdują się na niewielkich plusach, wydaje się zatem, że klimat inwestycyjny na początku tygodnia jest korzystny i warszawskiej giełdzie już nic nie przeszkodzi w tym, by pokazać siłę byków podczas dzisiejszych notowań. PKB Japonii w 1Q 2007 zanotowało wyższą od spodziewanej dynamikę wzrostu – aż 3,3% w ujęciu rocznym wobec prognoz na poziomie 3,2%. Co ciekawe, po opublikowaniu tej wiadomości, indeks Nikkei stracił dynamikę wzrostu i o godz. 6.30 zyskuje jedynie 0,21%. Widać Japończycy kierują się podobną zasadą, jak inwestorzy amerykańscy mówiącą o tym, że dobre dane makro przy występowaniu inflacji to prognostyk, że stopy procentowe mogą zostać podwyższone. Decyzja japońskiego banku centralnego już w tym tygodniu, jednak analitycy uważają, że tym razem stopy procentowe pozostaną na niezmienionym poziomie 0,5%.
Na rynku walutowym pod koniec tygodnia złoty osłabił się zarówno w stosunku do dolara, jak i do euro. To osłabienie ma związek oczywiście ze znacznym umocnieniem dolara na światowym rynku, wzrostem awersji do ryzyka, które powoduje, że inwestorzy wycofują swój kapitał z rynków krajów wschodzących oraz z sezonem wypłat dywidend przez spółki notowane na warszawskim parkiecie. Ta część zysku, która jest wypłacana zagranicznym inwestorom, musi być bowiem zamieniona na walutę zagraniczną, co przy dużej skali zjawiska osłabia złotego. Jednak wraz z próbami zdobycia przewagi przez kupujących na warszawskiej giełdzie w piątek notowania złotego zmieniły kierunek i krajowa waluta rozpoczęła odrabiać straty. W poniedziałek rano ta tendencja się utrzymuje, a kursy walut przedstawiają się następująco: USDPLN: 2,7804; EURPLN: 3,8311; EURUSD: 1,3350.
W bieżącym tygodniu najważniejszą informacją będą dane dotyczące odczytu poziomu inflacji CPI w USA za maj, które poznamy w piątek. Prognozy ekonomistów mówią o 0,6% wzroście cen m/m wobec 0,4% wskaźnika poprzednio. Wyższa wartość od szacunków specjalistów umocni z pewnością amerykańskiego dolara i może spowodować kolejną falę wyprzedaży na rynku akcji.