Wczorajsze osłabienie dolara może się jeszcze przedłużyć przynajmniej do dzisiejszej decyzji EBC. A to oznacza, że złoty powinien rosnąć.
Środowa sesja bez dwóch zdań należała do złotego. Nasza waluta wyraźnie zyskała do wszystkich głównych par walut, kurs euro spadł poniżej poziomu 4,3, dokładnie do 4,23 złotych. Nie została również pokonana granic 2,9 zł za dolara, kurs USD/PLN uplasował się przy poziomie 2,85 złotych.
Naszej walucie nie przeszkodziły plany rządu o zmniejszeniu oddawanej do OFE składki na emeryturę z 7,3 do 3 procent. Przeszkodą w tym kontekście jest potencjalna utrata zaufania rynku do naszego kraju, a dokładnie systemu emerytalnego. Z drugiej strony oczywiście zmniejszenie przez tę operację deficytu poniżej 55 proc. PKB oraz potrzeb pożyczkowych o 13 mld dol. jest informacją pozytywną dla złotego. Mniejsze zakupy OFE akcji na GPW to z kolei niższe zyski Polaków w TFI…
Jak można się domyśleć przyczyną wszystkiego dobrego na złotym był słaby dolar. Inwestorzy trochę zignorowali indeks ISM dla usług, który spadł nieco w porównaniu do września, choć cały czas znajduje się (ledwo co) powyżej rozgraniczającego rozwój i kurczenie się poziomu 50 punktów. To mógł być powód do umocnienia się dolara, jednak wszyscy chyba czekali i liczyli na łagodny komunikat Fed.
I takie właśnie było stanowisku FOMC, czyli rady, która decyduje o stopach w USA. Jej przewodniczący, Ben Bernanke, nie chce podwyższać kosztu pieniądza za oceanem, jedynie zmniejszyć nieco skup obligacji, co było wiadomo już od poprzedniego komunikatu. Nic więc de facto w polityce Fed się nie zmieniło, jest to więc ciche pozwolenie do kontynuacji trendu na EUR/USD, czyli spadku dolara. W końcu jest to na rękę amerykańskiemu eksportowi.
Kurs pary walutowej wybił się wczoraj znów powyżej linii wzrostowego trendu, dziś prawdopodobnie ten ruch będzie kontynuowany. Zatrzymać go mógłby dziś EBC, który o godz. 13.45 poda swoje stanowisko dotyczące stóp. Interesy EBC i Fed są bowiem rozbieżne, Europa chciałaby słabego euro.
Gdyby jednak trend na EUR/USD był kontynuowany, a Polska zwiększyła by prawdopodobieństwo nieprzekroczenia progu 55 proc. zadłużenia publicznego do PKB, udałoby się w ten sposób wyeliminować główny czynnik zatrzymujący wzrosty naszej waluty. Pytanie – czy tak mocny złoty jest nam dziś bardzo potrzebny i czy wywołanie rewolucji w OFE (być może niektóre, mniejsze by upadły?) oraz wzbudzenie wątpliwości branży ubezpieczeniowej jest tego warte?
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo