Niepokojące informacje napływają także ze strony ubezpieczyciela American Insurance Group (AIG), który według doniesień prasowych (New York Times) zwrócił się do FED o 40 mld USD nadzwyczajnej pomocy. W weekend zdecydowano także o utworzeniu konsorcjum ratunkowego, na które złożyło się 10 największych światowych banków – każdy z nich zadeklarował wpłatę 7 mld USD. Środki te mają posłużyć, jako pomoc dla spółek finansowych mających problem z płynnością. Jednocześnie FED zadecydował o poszerzeniu kategorii zabezpieczeń dla spółek decydujących się na zaciągnięcie pożyczki w banku centralnym. To pierwsza taka decyzja w blisko 95-letniej historii FED, która jednocześnie pokazuje wagę problemu. Rynek spekuluje też o tym, iż możliwości „pomocowe” banku centralnego stają się coraz mniejsze – ponownie powróciła kwestia nadzwyczajnej obniżki stóp procentowych w kontekście zaplanowanego na jutro posiedzenia FED (szanse na taki ruch wzrosły do 88 proc.). Inwestorzy uświadomili sobie także, iż amerykańska administracja zaczyna się pomału wycofywać z aktywnej pomocy udzielanej ostatnio sektorowi finansowemu, co pokazuje casus bankructwa Lehman Brothers. Czy urzędnicy z Waszyngtonu przestraszyli się skali problemu? Zdaniem części obserwatorów amerykański rynek w ciągu najbliższych tygodni czekać może „finansowe tsunami”, którego konsekwencje trudno jest oszacować. Bo bankructwo jednego banku pociąga za sobą drastyczną obniżkę wyceny reszty sektora.
Złoty: Zamieszanie wokół amerykańskiego sektora finansowego powinno prowadzić do ponownego wzrostu globalnego ryzyka i mieć negatywny wpływ na złotego. Niemniej, pierwszą reakcją inwestorów na niedzielne informacje z USA było gwałtowne osłabienie się dolara na rynkach światowych (EUR/USD zanotował maksimum na 1,4479), co doprowadziło do wyraźnego umocnienia się złotego na poniedziałkowym otwarciu. Euro potaniało do niecałych 3,33 zł, a dolar spadł nawet poniżej 2,32 zł. W ciągu kolejnych godzin za sprawą odreagowania dolara na rynkach światowych, osłabił się także złoty. O godz. 12:49 za jedno euro płacono 3,3660 zł, za dolara 2,3690 zł, frank był wart 2,1190 zł, a funt 4,2460 zł. Czy ruch ten ma szanse przerodzić się w większe osłabienie naszej waluty? Niekoniecznie. Dzienne wskaźniki techniczne dopiero teraz wygenerowały znaczące sygnały sprzedaży na EUR/PLN, USD/PLN i pozostałych parach walutowych, tym samym sugerując, że dominującym trendem przez najbliższe tygodni będzie spadek, a pożądaną strategią sprzedaż walut na lokalnych „górkach”. Po drugie niezależnie od pojawiających się krytycznych ocen dotyczących deklaracji złożonej w ubiegłym tygodniu przez premiera Tuska w sprawie terminu przyjęcia euro, rynek będzie brał pod uwagę możliwość większej restrykcyjności w polityce stóp procentowych prowadzonej przez RPP. Jedna podwyżka stóp procentowych jeszcze w tym roku wydaje się być dość prawdopodobna (niezależnie od zamieszania na rynkach finansowych może dojść do niej nawet we wrześniu), a wbrew wcześniejszym oczekiwaniom stopy procentowe mogą do końca 2009 r. utrzymać się na niezmienionym poziomie. To może okazać się wystarczającym argumentem do ponownych zakupów złotego w obliczu odnowienia spekulacji, co do obniżek stóp procentowych w USA. Wracając do perspektywy najbliższych dni – dzisiaj o godz. 14:00 poznamy dane nt. sierpniowej inflacji CPI (prognoza 5,00 proc. r/r) i średniej płacy w tym okresie (szacunki 11,1 proc. r/r), które jeżeli przewyższą oczekiwania, staną się mocnym pretekstem zakupów naszej waluty. Ze względu na możliwość dalszego osłabiania się dolara na rynkach światowych, szybsze spadki może odnotować para USD/PLN. Celem na ten tydzień są okolice 2,26 zł. Z kolei EUR/PLN ma szanse zbliżyć się i przetestować rejon 3,30 zł.
Euro/dolar: Ryzyko „finansowego tsunami” w Stanach Zjednoczonych jest dzisiaj tematem numer jeden na rynkach i ma dość spore konsekwencje dla notowań dolara. Po nocnym wyskoku do 1,4480, w ciągu kolejnych godzin notowania EUR/USD spadły w poniżej 1,42. Tłumaczono to rosnącym globalnym ryzykiem inwestycyjnym i faktem spieniężania przez fundusze posiadanych aktywów. Wydaje się jednak, że kolejna fala osłabienia się dolara jest przed nami. Przez weekend radykalnie wzrosły oczekiwania, co do możliwości obniżenia przez FED stóp procentowych podczas jutrzejszego posiedzenia. Prawdopodobieństwo ich spadku o 25 p.b. jest obecnie wyceniane na 88 proc., a szanse na taki ruch podczas kolejnego, zaplanowanego na 29 października posiedzenia, na 100 proc. To nie tylko wynik ostatnich zawirowań na rynku finansowym, a także rozczarowujących danych makroekonomicznych, które napłynęły pod koniec ubiegłego tygodnia (spadek dynamiki sprzedaży detalicznej w sierpniu postawił pod znakiem zapytania rzeczywiste ożywienie konsumpcji wskazywane przez poprawę wskaźników nastrojów konsumenckich). Te negatywne wskazania może potwierdzić także spodziewany spadek dynamiki produkcji przemysłowej w USA (dane poznamy dzisiaj o godz. 15:15).Dzienne wskaźniki analizy technicznej pokazały dopiero sygnały kupna dla EUR/USD, a duża zmienność i skala zwyżki w ostatnich dniach, zaczynają sugerować, iż mamy do czynienia z czymś więcej, niż tylko korektą ostatniego spadku EUR/USD z okolic 1,60 do 1,39. Celem na najbliższe dni mogą okazać się okolice 1,47 wskazywane przez jedno ze zniesień Fibonacciego w/w ruchu. Silne wsparcia można natomiast umiejscowić w okolicach 1,4150-1,4180.
Funt/dolar: Słabość dolara odbiła się także na notowaniach GBP/USD, które ustanowiły dzisiaj w nocy maksimum na 1,8128 (w okolicach dziennej luki z początku września b.r.). Późniejsza korekta sprowadziła notowania ponownie w poniżej 1,7900. W kontekście rosnących oczekiwań, co do jutrzejszego komunikatu FED wydaje się jednak, że trend wzrostowy rozpoczęty w ubiegłym tygodniu zostanie zachowany. Ponowny test okolic 1,8130 i dalej zwyżka w kierunku 1,84-1,85 w perspektywie kilkunastu dni są możliwe. Silne wsparcia można wyznaczyć w okolicach 1,7845-1,7875.
Marek Rogalski
Główny Analityk
First International Traders Dom Maklerski S.A.