Kilkanaście dni temu środowisko maklerów na Wall Street obiegła plotka: jeden, lub kilka, z działających obecnie około ośmiu tysięcy funduszy hedgingowych popadł w kłopoty, tracąc sporo pieniędzy na inwestycjach w akcje i obligacje General Motors. Mniej więcej w tym samym czasie firma Hennessee Group podała, że kwiecień był dla funduszy hedgingowych miesiącem najgorszym od blisko trzech lat. Ich przeciętne straty wyniosły 1,75%.
Eksperci podjęli temat. Ryzyko bankructw funduszy hedgingowych zostało dodane do listy zagrożeń dla rynku, tworzonej przez głównego ekonomistę banku inwestycyjnego Smith Barney. Główny analityk firmy Lipper swój cotygodniowy raport opatrzył tytułem „Co inwestor powinien wiedzieć: jak zabezpieczyć się przed kłopotami funduszy hedgingowych?”. Na ryzyko potencjalnej „katastrofy” uwagę zwrócił nawet szef amerykańskiej komisji giełdowej (SEC) William Donaldson. Specjaliści mają jeszcze w pamięci przypadek funduszu Long Term Capital Management, który zbankrutował w 1998 r., powodując dużą panikę na rynkach finansowych całego świata.
Jak podaje „Parkiet” eksperci obawiają się, że rozczarowani słabymi wynikami funduszy hedgingowych inwestorzy zaczną masowo wycofywać z nich pieniądze. Zarządzający będą zmuszeni wyprzedawać aktywa, przyczyniając się do jeszcze większej dekoniunktury na rynku. Zważywszy że fundusze hedgingowe stosują z reguły dość ryzykowne strategie, z uwzględnieniem dźwigni finansowej i krótkiej sprzedaży aktywów, efekt mógłby się tylko pogłębić.
Obawy znalazły też zresztą potwierdzenie. „New York Post” przedwczoraj doniósł, że ze względu na zbyt duże ryzyko Bank of America z 15 różnych funduszy wycofał ostatnio 1,8 mld USD. „financial Tunes” napisał z kolei, że zarządzający przystępują do gromadzenia gotówki, bo fala wycofywania pieniędzy jest coraz bliżej.
We wczoraj opublikowanym raporcie londyńskie Centrum Badań Gospodarki i Biznesu (CEBR) ostrzega: w najbliższych dwóch latach zbankrutuje lub zostanie rozwiązanych 1600 funduszy hedgingowych. I zaleca inwestorom: jeśli są żądni wysokich zysków przy wysokim ryzyku, lepszą okazję znajdą na wyścigach konnych – czytamy w „Parkiecie”.