O wzroście wskaźników zadecydowało przede wszystkim dobre zachowanie się spółek paliwowych i wydobywczych. Potem jednak te w miarę dobre nastroje nieco siadły. Słabe zachowanie się sektora bankowego (rynek kiedy chce to pamięta, że kryzys na rynkach finansowych wciąż jeszcze nie wygasł, a dodatkowo piątkowe informacje z USA dotyczące spadku na początku maja nastrojów konsumenckich do najniższego poziomu od 28 lat budzą niepokój) zaciążyło na indeksach Starego Kontynentu. O godz. 14:15 DJ Stoxx 600 znajdował się już tylko na 0,22 proc. plusie, a w tym samym czasie kontrakty na amerykańskie wskaźniki wskazywały na minimalne wzrosty na początku sesji w USA. Z ciekawszych „historii” warto jedynie wspomnieć o odżyciu „nadziei” na zejście się Microsoftu z Yahoo!, co oczywiście jest zasługą działań walczącego o zmianę składu zarządu Yahoo! Carl’a Icahn’a.
W poniedziałek (przynajmniej w pierwszych jego godzinach) o mniejszym szczęścia do inwestycji mogli za to mówić ci inwestorzy, którzy grali na zwyżkę ceny dolara. Na początku tygodnia amerykańska waluta pogłębiła swoje piątkowe spadki w stosunku do wszystkich głównych walut. W przypadku kursu EUR/USD nastąpił jego wzrost do 1,5633 z 1,5575 na zamknięciu zeszłego tygodnia. Odejście inwestorów od zielonego było w dużej części cały czas skutkiem przedstawionych w piątek danych z USA (mowa o tym powyżej w giełdowej części komentarza), które już w trakcie ostatniego w ubiegłym tygodniu dnia handlu doprowadziły do silnej wyprzedaży amerykańskiej waluty. Później dolar zdołał się jednak otrząsnąć – do funta wyszedł nawet na lekki plus – i o godz. 14:15 kurs EUR/USD wynosił 1,5577.
Na rynku towarowym pierwszy dzień tygodnia przyniósł wzrost ceny złota. W poniedziałek kurs XAU/USD pokazujący relację tego kruszcu względem zielonego wzrósł maksymalnie do 913,75 USD/oz. i znalazł się tym samym na najwyższym poziomie od 23 kwietnia. W tle znajdował się oczywiście słabszy dolar i chęć zabezpieczenia się inwestorów przed inflacją. Ceny ropy były za to niższe niż w piątek, ale tylko minimalnie (dziś o godz. 14:15 czerwcowe kontrakty terminowe na nią na Nymex’ie oscylowały w okolicach 127,52 USD/bar.), kiedy to głównie na skutek prognoz Goldman Sachs’a (cena docelowa ropy na drugą połowę 2008 r. została podniesiona prawie o 32 proc. z 107 USD do 141 USD) ustalone zostało historyczne maksimum (127,82 USD/bar.). W pierwszej części sesji ropa nieco traciła po tym jak pojawiły się doniesienia dotyczące tego, że w najbliższych dwóch miesiącach może się zwiększyć podaż tego surowca zarówno z Iraku oraz Arabii Saudyjskiej (efekt wizyty Bush’a ???), jak i z Angoli. Potem znów ruszyły do góry po tym jak szef OPEC stwierdził, że zwiększenie produkcji przez Arabię Saudyjską nie zbije cen, bo te wyznaczane są przez słabego dolara. Nic więc dziwnego, że w takich warunkach ceny ropy utrzymują się na bardzo, ale to bardzo wysokich poziomach, a rynek cały czas z uwagą śledzi zarówno kurs zielonego, jak i wszystkie doniesienia mogące potwierdzić lub zaprzeczyć opiniom dotyczącym tego, że Chiny będą zwiększać zakupy paliw po najtragiczniejszym od 6 dekad trzęsieniu ziemi. Nieznacznie tańsza niż w piątek była dziś na Nymexie także miedź..
Poniedziałek nie jest zbyt bogaty w publikacje makroekonomiczne. Jedynie o godz. 16:00 napłyną dane z USA dotyczące wskaźników wyprzedzających za kwiecień (prognoza m/m -0,1 proc. wobec +0,1 proc. w marcu). W najbliższych dniach dla dalszych wydarzeń na rynkach bardzo ważne będą za to wtorkowe doniesienia zza oceanu dotyczące cen produkcji sprzedanej za kwiecień oraz piątkowe o sprzedaży domów na rynku wtórnym za ten sam okres na tym samym obszarze. Ważne będą także doniesienia z Eurolandu za maj o indeksie ZEW (wtorek), Ifo (środa) oraz wstępne PMI-ie dla sektora wytwórczego i usług (piątek). Nie jest jednak wykluczone, że wszystko to i tak pozostanie w cieniu przedstawianego w środę protokołu z ostatniego posiedzenia Fed.
Rynek krajowy
Na krajowym rynku giełdowym nastroje minorowe. „Kręcenie” się europejskich rynków na lekkim plusie nijak nie pomogło w decyzjach zakupowych krajowym inwestorom. O godz. 14:15 najszerszy wskaźnik warszawskiej giełdy (WIG) tracił na wartości …. proc., a WIG20 szedł w dół o 1,64 proc. Kto wie, może do i tak słabego przekonania inwestorów, co do zakupów na naszym rynku dołożyła się dzisiejsza publikacja Pulsu Biznesu pod znamiennym tytułem „Zagranica nie chce naszych akcji”, która pokazując fakt omijania przez międzynarodowy kapitał inwestujący na rynkach wschodzących właśnie Polski (choć w artykule przyznano, że początek maja daje nadzieje w tym miesiącu na napływ na nie odpływ środków na GPW) pod znakiem zapytania stawia możliwość większego skoku obrotów. A jak widomo bez tego czynnika o większe wzrosty indeksów będzie bardzo trudno.
Na krajowym rynku walutowym poniedziałek był dniem wyczekiwania na dane GUS dotyczące płac i zatrudniania za kwiecień. O godz. 14:00 okazało się, że w czwartym miesiącu tego roku przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło r/r o 12,6 proc., czyli więcej niż się tego spodziewano (+11,2 proc.), a przeciętne zatrudnienie zwiększyło się w ujęciu rocznym o 5,6 proc. wobec prognoz na poziomie 5,8 proc. Wyższy niż się spodziewano odczyt płac nie wywołał jednak większych zmian wartości złotego, no może „ciut” go wzmocnił. O godz. 14:15 kurs EUR/PLN wynosił 3,3830 wobec 3,3855 o godz. 13:56, a kurs USD/PLN 2,1720 wobec 2,1715. Na piątkowym zamknięciu było to odpowiednio: 3,3780 i 2,1685.
Na uwagę zasługuje także dzisiejsza wypowiedź Haliny Wasilewskiej-Trenkner dla Radia PiN. Członkini RPP podkreśliła, że gdyby nie mocny złoty, to proces zacieśniania polityki monetarnej rozpocząłby się wcześniej i obecnie poziom głównej stopy procentowej wynosiłby 7,5-8,0 proc., a nie 5,75 proc., a inflacja i tak oscylowałaby przy 4,0 proc. Dodatkowo odnosząc się do ostatnich obaw szefa NBP o zbyt mocnego złotego i związaną z tym sytuację eksporterów Halina Wasilewska-Trenkner powiedziała, że w jej opinii interwencja na rynku walutowym nie ma sensu, bo „mocny złoty to niższa inflacja i tańszy import”.
Najbliższe dni przyniosą kolejną porcję ważnych doniesień z Polski. W środę produkcja przemysłowa i jej ceny oraz inflacja bazowa za kwiecień, a w piątek zapiski z ostatniego posiedzenia RPP i wskaźniki koniunktury za maj. Być może to właśnie tłumaczy „stłumioną” reakcję na dane o płacach?
