Czy w obliczu ostatniego gwałtownego osłabienia złotego można już mówić w Polsce o kryzysie walutowym?
MAREK WOŁOS, analityk TMS Brokers
Tak. Nie jest to uzasadnione fundamentalnie, to są obawy o region. Ale tempo osłabienia przekracza rozsądne granice. To, że złoty nawet do porównywalnych ze sobą walut – czyli forinta, korony, rubla czy liry tureckiej – jest dużo słabszy, oznacza, że mamy do czynienia z kryzysem, z działaniami spekulacyjnymi. To nie jest tak, że się wycofuje kapitał. To jest gra przeciwko złotemu. Nie mamy stabilizacji czy korekt kursu, co oznacza, że to gra w jedną stronę.
PRZEMYSŁAW KWIECIEŃ, analityk X-Trade Brokers
Nie ma na to pytanie dobrej odpowiedzi. To nie jest klasyczny kryzys walutowy. Zwykle jest on powodowany sytuacją fundamentalną, głównie problemami z finansowaniem potrzeb pożyczkowych – czy to sektora prywatnego czy publicznego. Taka sytuacja w Polsce na dużą skalę nie występuje.
PIOTR BIELSKI, ekonomista BZ WBK
To nie jest jeszcze kryzys walutowy, a jedynie kryzys zaufania do złotego. Gdy kurs waluty jest płynny, to trudno mówić o kryzysie. Skala wahań naszej waluty jest bardzo duża, ale poza opcjami nie przekłada się to na bankructwa firm czy na kłopoty gospodarstw domowych ze spłatą kredytów walutowych.
JAKUB BOROWSKI, główny ekonomista Invest Banku
Nie ma podstaw, by nazywać to, co się dzieje, kryzysem walutowym, bo w warunkach płynnego kursu walutowego pojęcie kryzysu walutowego nie występuje.
Czy realne jest, że euro będzie kosztowało 5 zł? Jeśli jest to prawdopodobny scenariusz, to kiedy ta bariera może zostać przełamana? Czy Narodowy Bank Polski albo rząd powinni już interweniować na rynku walutowym? Czy taka interwencja byłaby teraz skuteczna? Czy w obecnej sytuacji powinniśmy wprowadzać złotego do korytarza wahań ERM2, a jeśli tak – to ile powinien wynosić parytet?
Więcej: Gazeta Prawna 18.02.2009 (34) – forsal.pl – str.A9