Sytuacja na rynkach wciąż nie jest zadowalająca, jednak giełdy bronią się przed dalszymi spadkami: WIG20 walczy o 2400 pkt., a amerykański S&P500 o 1100 punktów.
Wczorajsze dane z GUS dotyczące naszego PKB nie poprawiły humorów rodzimym graczom – WIG20 stracił 0,44 proc., podobnie jak w środę zyskały natomiast indeksy małych i średnich spółek. Same informacje z GUS były nieco lepsze od oczekiwań – wzrost gospodarczy w całym 2009 r. wyniósł 1,7 procent. Wskaźnik w górę ciągnęły przede wszystkim popyt konsumencki oraz budownictwo i usługi. W dół – głównie przemysł, który miał problemy z niestabilnym kursem walutowym, opcjami walutowymi i zmniejszonym popytem ze strony zagranicznych kontrahentów.
Dane GUS miały jednak niewielkie znaczenie dla obrazu notowań, podobnie jak opublikowane w USA dane dotyczące zamówień na dobra trwałego użytku, które wzrosły w grudniu o 0,3 proc., sporo mniej od szacunków (2 proc.) i więcej niż listopadzie (0,2 proc.). Okazuje się, że Grecka rana nie chce się zabliźnić. Rośnie koszt instrumentów zabezpieczających przed niewypłacalnością kraju, spada cena niedawno wyemitowanych greckich obligacji, co sprawia, że oprocentowanie wynosi już 7,04 procent.
Wszystko dlatego, że inwestorzy boją się rozprzestrzenienia problemów z deficytem na greckie banki i spółki z sektora użyteczności publicznej, które z reguły postrzegane są jako bezpieczne aktywa. Mówi się także, że Portugalia będzie musiała coś zrobić ze swoimi finansami – wczoraj agencja Moody’s powiedziała, że potrzebne są nowe poprawki do budżetu na 2010 r., w innym przypadku rating kraju może zostać obniżony.
Do tych niezbyt pocieszających wiadomości doszedł jeszcze komentarz agencji S&P dotyczący sektora bankowego w Wielkiej Brytanii, w którym stwierdzono, że tamtejsze instytucje finansowe nie należą już do „najbardziej stabilnych i najmniej ryzykownych na świecie”.
Pocieszające się, że mimo spadków indeksy pozostają blisko ważnych poziomów. W przypadku WIG20 są to okolice 2400 pkt., w przypadku amerykańskiego S&P500 – 1100 punktów. Będzie im jednak coraz trudniej je utrzymać, bo widać, że awersja do ryzyka inwestorów staje się coraz większa – spadki w USA przybrały wczoraj w pierwszej połowie notowań na sile, a eurodolar przebił bardzo ważny poziom 1,40.
Paweł Satalecki
Źródło: Finamo