Poniedziałkowa sesja była wyjątkowo mało urozmaicona. Poza nielicznymi wyjątkami zmiany indeksów na naszym kontynencie nie przekraczały kilku dziesiątych procent, a obroty były symboliczne.
Często się zdarza, że poniedziałki na rynkach finansowych nie obfitują w przełomowe wydarzenia. Pierwszy dzień tego tygodnia był wyjątkowo nudny. Na większości europejskich parkietów indeksy poruszały się ledwie dostrzegalnie. Na tym tle wyróżniał się spadający o 3 proc. wskaźnik w Bukareszcie, spadający o 1,5 proc. indeks w Atenach oraz rosnący o 2 proc. moskiewski RTS.
Źródeł tego marazmu można upatrywać w braku jakichkolwiek informacji oraz danych makroekonomicznych. Do wstrzymywania się z decyzjami skłaniało też oczekiwanie na to, co będzie się działo w najbliższych dniach, a w szczególności na komentarze po wtorkowym wystąpieniu szefa Europejskiego Banku Centralnego oraz posiedzeniu amerykańskiej rezerwy federalnej. Trudno się jednak spodziewać, by Mario Draghi mógł czymkolwiek zaskoczyć. Inwestorzy nie bardzo też chyba wierzą, by Ben Bernanke ogłosił kolejną rundę ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Do reakcji nie pobudziły ich też sobotnie informacje, mówiące o zaskakującym, największym od wielu lat deficycie handlowym Chin.
W przypadku głównych indeksów europejskich największym sukcesem niedźwiedzi było zepchnięcie indeks o niecałe 0,5 proc. poniżej piątkowego zamknięcia, a szczytowym osiągnięciem byków okazał się wzrost o niecałe 0,5 proc. Te emocje miały miejsce do południa. Później żądna ze stron rynku nie była w stanie wykrzesać podobnych efektów.
Na warszawskim parkiecie emocji było nieco więcej. Na otwarciu WIG i WIG20 rosły po około 0,1 proc. Przed południem indeks największych spółek poruszał się w jeszcze węższym zakresie niż wskaźniki w Paryżu i Frankfurcie. Następujący po tych niewielkich wahaniach kilkugodzinny okres stabilizacji nie wróżył poważniejszych zmian. Jednak tuż po godzinie 15.00 niedźwiedzie przypuściły nieco bardziej odważny atak, w wyniku którego WIG20 znalazł się około dziesięć punktów poniżej piątkowego zamknięcia. Popyt jednak szybko sobie z tym poradził i do końca dnia utrzymywała się niemal idealna równowaga sił.
W gronie blue chips w kilku przypadkach mieliśmy do czynienia z bardziej dynamicznymi zmianami. Ich bohaterzy to dobrze znane z ostatnich dni akcje GTC i PBG. W obu przypadkach kontynuowana była silna tendencja spadkowa. Papiery PBG zniżkowały chwilami o ponad 7 proc. a walory GTC traciły niemal 5 proc. O ponad 4 proc. w dół szły też akcje Kernela. Po południu niemal 2 proc. przecenie ulegały akcje Lotosu. Wśród papierów zwyżkujących wyróżniały się jedynie zyskując ponad 1,5 proc. walory Tauronu.
Amerykańscy inwestorzy także nie garnęli się do odważniejszych działań. Indeksy na Wall Street przebywały w okolicach piątkowego zamknięcia. Dow Jones zyskiwał w pierwszych godzinach handlu około 0,1 proc., zaś S&P500 szedł o 0,1 proc. w dół.
WIG20 zakończył dzień zwyżką o 0,27 proc., WIG wzrósł o 0,15 proc., mWIG40 o 0,04 proc., a sWIG80 stracił 0,26 proc. Obroty wyniosły 483 mln zł.
Źródło: Open Finance